- Nie będę musiał uczestniczyć w tym świątecznym cyrku na puste gesty i wyścigu na obżarstwo - mówi Maciek z Krakowa. - Wolę smród pekińskiej ulicy niż oddech wstawionych wujków - stwierdza Marysia, młoda łodzianka. A Joanna z Gdańska mówi mi, że wystarczy popatrzeć na zachowanie ludzi w czasie przedświątecznych zakupów, by upewnić się, że nie ma się ochoty w tym brać udziału. Wszyscy udowadniają, że statystyki mówiące o religijności i tradycjonalizmie Polaków nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością.
Jeżeli w Boże Narodzenie przy tradycji trzymała nas rodzinna atmosfera, nie ma wielkich szans, by Wielkanoc w wielu polskich domach przebiegała w podobnym klimacie. Zmiany w sposobie przeżywania tego niezwykle ważnego okresu dla teoretycznie katolickiego społeczeństwa widać gołym okiem.
"W kościółku nie będziesz?"
Bo co nakazuje nam tradycja? Od czwartku trwa Triduum Paschalne, czyli czas wspominania męczeńskiej śmierci, a następnie zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. W Wielki Czwartek tłumy powinna ściągać do świątyń Msza Wieczerzy Pańskiej, w piątek ostatnia Droga Krzyżowa, a w Niedzielę Wielkanocną nabożeństwo rezurekcyjne.
Co na to rzeczywistość? W czwartek nabożeństwo przegrywa z najważniejszymi świątecznymi zakupami nawet u wielu wierzących i praktykujących, którzy zamierzają nadrobić w Wielką Sobotę i Niedzielę. Tymczasem rzesza mniej religijnych Polaków już w czwartek pakuje się, by w piątek lub najpóźniej sobotę być na wymarzonych wczasach. - Mój Facebook wręcz tętni teraz kolejnymi statusami znajomych o wyjeździe. Jedni lecą gdzieś w góry, inni zagranicę tak, jak ja - mówi mi 24-letni Maciek z Krakowa, który okres wielkanocny spędzi w Hiszpanii.
Ucieczka na urlop
Jak tłumaczy młody krakus, choć wyjazd w Wielkanoc oznacza w jego rodzinie kilka tygodni ostracyzmu i suszenia głowy za bezbożność, za urlopem właśnie teraz przemawia wiele innych korzyści. - Przede wszystkim nie będę musiał uczestniczyć w tym świątecznym cyrku na puste gesty i wyścigu na obżarstwo. Poza tym, wyrwanie w biurze podróży dobrej oferty w tym okresie jest dużo łatwiejsze niż latem. No i pula urlopu też nie cierpi, bo poza weekendem wybieram tylko kilka dni, których nie zmarnuję, a spędzę na nich wakacje. Zostają więc jeszcze dwa długie weekendy i sporo urlopu na koniec lata lub jakiś wypad zimą - tłumaczy.
Podobnie tegoroczną Wielkanoc planuje spędzić 31-letnia Maria z Łodzi, która przekonuje, że dla niej to właściwie kolejny, zupełnie normalny długi weekend. Korzystając zaledwie z sześciu dni urlopu w Wielką Sobotę zamiast biec z koszykiem ze święconką do kościoła, popędzi na lotnisko, by aż dwa tygodnie spędzić w wymarzonej podróży po Chinach.
- Nie jestem tradycjonalistką. Jeśli chodzi o wiarę to chyba powinnam nazwać się agnostyczką. Co nie przeszkadza mi czerpać garściami z benefitów, które dają katolickie święta - mówi wprost. Choć i ona dodaje, że nie ma nic za darmo. Udany urlop w korzystnym okresie wiąże się ze sporymi nerwami przed wyjazdem. - Mama popłakała się, gdy jej powiedziałam, że wyjeżdżamy w święta i zaczęła się zamartwiać, co powiedzieć babci i cioci. A od tygodnia tata wyśmiewa mnie prawie co dnia, że nie mam po co przychodzić do domu na obiady, skoro zamiast mazurka chcę wcinać sajgonki - mówi pół żartem, pół serio.
Tradycja nie jest święta
Maria jest pewna, że stanie się tematem numer jednej przy wielkanocnym stole. Jej zdaniem święta w podróży w niczym nie urągają tradycyjnym, rodzinnym wzorcom niż fakt, że od kiedy pamięta, niedzielne śniadanie szybko zamieniało się w całodzienną mocno zakrapianą imprezę. - To już wolę smród pekińskiej ulicy niż oddech wstawionych wujków - stwierdza.
Na swego rodzaju dwulicowość polskich świąt w wielkopiątkowej rozmowie zwraca uwagę również 26-letnia Joanna. - Ludzie uważają, że każde święta to taki magiczny czas, ale przez resztą roku nie widzą problemu w tym zachowywać się jak najgorsi. Zresztą tuż przed Wigilią, czy teraz przed Wielką Sobotą to wręcz zezwierzęcenie w imię walki o piękną tradycję tylko się nasila. Wystarczy popatrzeć na zachowania ludzi w czasie przedświątecznych zakupów, by upewnić się, że nie ma się ochoty brać w tym udziału - ocenia młoda gdańszczanka.
- Nie mówię, że te święta nie są dla mnie ważne, ale nie mam zamiaru ulegać ciśnieniu na "zastaw się a postaw się", bo są święta i tak trzeba. Ma wrażenie, że wymiar duchowy świąt już w ogóle nie istnieje - mówi Joanna. I dodaje, że w jej otoczeniu w zasadzie nikt już nie ma zamiaru spędzać najbliższych dni ani na ciągłej modlitwie, ani gonitwie po sklepach i harówce w kuchni. - Wolę upiec sobie na spokojnie, jedno ulubione ciasto, a resztę czasu przeznaczyć na chwilę z rodziną - stwierdza.
Z najnowszych badań CBOS wynika zresztą, że większość Polaków w Wielkanocy widzi właśnie czas dla siebie i rodziny. W badaniach tego samego ośrodka aż 93 proc. z nas deklaruje co prawda wiarę, jednak dla zaledwie 44 proc. Triduum Paschalne i Wielkanoc to ważne przeżycie religijne. Tylko tyle Polaków stwierdziło też przed kilkoma dniami, że Wielkanoc jest dla nich przede wszystkim "miłą tradycją".