
Zakupy w centrum handlowym to dla niektórych prawdziwy koszmar. Okazuje się, że nie tylko dla dorosłych. Coraz więcej rodziców decyduje się, aby na ten czas (nawet na kilka godzin) zostawić dziecko w specjalnie przeznaczonych do tego miejscach. Problem w tym, że niektórzy rodzice traktują je niczym skrzynki na bagaż. – Najmłodsze dziecko, jakie zostawiono mi pod opieką miało 12 miesięcy – mówi była pracownica "bawialni" dla dzieci.
Zapytałam opiekunkę, co się z nim dzieje, okazało się, że jest tam siódmą godzinę. W pampersie wiszącym do kolan, bez jedzenia, picie na szczęście jest na placu zabaw. Wydawało mi się to niewiarygodne, ale opiekunka powiedziała, że to normalne. Zaczęłam rozmawiać z innymi opiekunkami, potem paniami z innych placów zabaw. O niektórych historiach nie można zapomnieć. I nie dotyczy to rodzin patologicznych. To rodzice w markowych ubraniach i ich przywożone dobrymi samochodami dzieci. CZYTAJ WIĘCEJ
Trzy godzinki? Bez problemu
Aby zobaczyć na własne oczy, jak wyglądają dziecięce przechowalnie, pojechałem do jednego z warszawskich centrów handlowych. Podszedłem do pracownicy placu zabaw dla dzieci i zapytałem, na jak długo mógłbym zostawić u nich dziecko. – A na ile by pan chciał? – odpowiedziała kobieta. Stwierdziłem, że pewnie na trzy, cztery godzinki. – Ale czy pana dziecko jest takie, że dałoby radę? Wytrzyma tyle godzin? Bo wie pan, siusiu czy kupkę to trzeba przed wejściem. Bo jak pan nie zdąży przyjść gdy mu się zachce, to wie pan... – usłyszałem. Przy czym "wie pan" oznacza, że zrobi w spodnie, bo pracownicy takich miejsce nie mogą dotykać intymnych części ciała dzieci, czyli nie mogą pomóc im z toaletą.
Opiekunka stwierdziła, że nie ma problemu, abym zostawił u niej dziecko na trzy godzinki.– Ale wie pan, to są dzieci. Czasem pobawi się i siedzi tak, jakby go nie było. Ale inne co chwila czegoś chcą, a to siusiu a to kupkę, a ja stąd wyjść nie mogę – ostrzegała.
Porzucanie dzieci jest modne nie tylko na zakupach. Tak naprawdę każda okazja jest dobra, aby choć na kilka godzin pozbyć się potomstwa i odpocząć. Jedną z nich są pikniki oraz duże imprezy, zwane niekiedy "rodzinnymi". Jak się jednak okazuje, "rodzinność" może mieć wiele znaczeń.
Rodziców nic nie obchodziło. Jak mieli potrzebę, aby napić się piwka lub zobaczyć jakiś koncert, to zostawiali dzieci i szli. To naprawdę była przechowalnia bagażu.
W czasie rozmowy o pracę Marysia usłyszała, że ma "regularne rysy twarzy, a dzieci lubią takie osoby", dlatego też została zatrudniona. To był jedyny wymóg który miała spełnić. To wystarczyło, bo jak się później okazało, rodziców nie interesuje komu i gdzie zostawiają dzieci.
Nie jest jednak prawdą, że place zabaw w sklepach czy na piknikach to czysta patologia i nic więcej. Wielu rodziców z powodzeniem korzysta z nich, a dzieci wręcz dopytują się, kiedy będą mogły wrócić do supermarketu. Ewa, matka trójki dzieci regularnie zostawia je na placu zabaw w IKEA. Przyznaje jednak, że nie wyobraża sobie zostawienia dziecka z pieluszką.

