Symbol seksu, ikona, dziwaczka, rasistka, gwiazda i wyrodna matka. Poznajcie sekrety Brigitte Bardot
PLANETE +
26 kwietnia 2014, 08:18·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 26 kwietnia 2014, 08:18
Brigitte Bardot, aktorka o której Charles de Gaulle mówił że jest francuskim towerem eksportowym równie ważnym jak samochody Renault. „Dziewczyna w bikini” słynna z kontrowersyjnych ról i głośnych skandali. Symbol seksu i ikona XX wieku, dziś uważana za dziwaczkę i rasistkę. PLANETE+ zaprasza na poświęcony jej film dokumentalny „Brigitte Bardot intymnie”, złożony z autobiograficznych wypowiedzi, rodzinnych archiwaliów i fragmentów jej filmów.
Reklama.
– Świat jest mały, ostatecznie kiedyś wszyscy spotkamy się w łóżku – mawiała Brigitte Bardot. W latach 60. bulwarówki rozpisywały się o jej burzliwych romansach. Miała opinię kapryśnej famme fatale, pożeraczki męskich serc. Simone de Beauvoir pisała o niej, że jest symbolem „nowej kobiety”, wyzwolonej spod męskiej dominacji.
Jednak zanim okrzyknięto ją symbolem seksu lat 60, była niepozorną i stłamszoną dziewczyną. – Miałam siedem lat, gdy podczas zabawy z młodszą siostrą rozbiłam przypadkowo ulubioną stuletnią chińską wazę mamy. W naszym domu była obiektem kultu. Matka uderzyła mnie wtedy w twarz. Ale gorsze było to, że wrzasnęła: "Od tej pory nie jesteś już moim dzieckiem! Masz się do mnie zwracać per pani!". Trudno sobie wyobrazić, co czuje dziecko, słysząc podobne słowa – opowiadała Brigitte Bardot w wywiadzie dla magazynu Twój Styl, jednym z niewielu jakich udziela w ostatnich latach.
Kiedy poznała pierwszego męża, miała raptem 16 lat. Roger Vadim, starszy o sześć lat francuski reżyser, oszalał na jej punkcie i oświadczył się po miesiącu znajomości. To była wielka miłość. W 1956 obsadził ją w swoim filmie „I Bóg stworzył kobietę”. Rola niemoralnej nastolatki przyniosła jej sławę, a erotyczna scena tańca na stole weszła do kanonu światowego kina. Małżeństwo jednak nie przetrwało, bo oboje dość często skakali w bok.
Kiedy się rozstawali, Bardotka była już sławna. Na planie filmu „Babette idzie na wojnę”, poznała kolejnego męża, Jacques'a Charriera któremu urodziła syna. Nazwano ją wyrodną matką, bo kilkumiesięczne niemowlę podrzuciła do teściów na długi weekend, a odebrała po kilku latach. Po rozwodzie całkiem oddała byłemu mężowi prawo do opieki. W wydanych po latach „Pamiętnikach” przyznała, że nigdy nie chciała dziecka i z tego powodu usunęła trzy ciąże.
Potem przyszły kolejne głośne role. Z Alainem Delonem wystąpiła w „Sławnych miłościach”, z Claudią Cardinale w filmie „Królowie Dzikiego Zachodu”. Zagrała u boku Jeanne Moreau w „Viva Maria!” i z Jane Birkin w „Don Juanie”. Obracała się wśród elit, poznała Marlin Monroe, Picassa i królową Elżbietę. Kiedy była na szczycie, upomniało się o nią Hollywood. Za oceanem wystąpiła w westernie „Shalako” u boku Seana Connery’ego, ale nie odniosła sukcesu przez kiepską znajomość języka. Amerykańską porażkę przypłaciła ponoć załamaniem nerwowym.
W latach 60. otaczano ją kultem. To dla niej Serge Gainsbourg napisał napisał słynny przebój "Je t'aime...moi non plus", który wykonywał w duecie z Bardotką. Ale ta - ze strachu przed kolejnym skandalem - wycofała się i ostatecznie zastąpiła ją Jane Birkin. Była kochanką i modelką czeskiego rzeźbiarza Miroslava Brozka, The Beatles chcieli nakręcić z nią film, a Bob Dylan poświęcił jej jedną ze swoich piosenek. Gazety nie nadążały sprawdzać plotek o jej burzliwych romansach i drukować kolejnych skandali. Po miesiącu wspólnego życia z trzecim mężem, niemieckim milionerem Gunterem Sachsem, ogłosiła że to był wielki błąd.
Kochali ją mężczyźni na całym świecie, ale dzisiaj to kobiety mają jej co zawdzięczać: przydymiony makijaż smokey eyes, spodnie rybaczki, dekolt w łódkę odsłaniający ramiona i biustonosz z odpinanymi ramiączkami - nazwany od niej bardotką. Wylansowała modę na bikini, w którym paradowała po plażach francuskiego kurortu St. Tropez. Dzięki niej zaczęły tu zjeżdżać elity z całego świata i tak jest do dziś.
Mając 39 lat zakończyła karierę. Dziennikarzom na planie filmu „Bardzo ładna i bardzo wesoła historia Colinota Trousse-Chemise” powiedziała, że rzuca aktorstwo i to jej ostatnia produkcja. To dobry wiek, aby wycofać się z klasą – oznajmiła. Z początku nikt jej nie uwierzył. Potem mówiono, że oszalała.
Na aktorskiej emeryturze założyła fundację, która istnieje do dziś i walczy o prawa zwierząt. W 1987 roku Bardotka zorganizowała aukcję i wystawiła na sprzedaż cały swój majątek. Nieruchomości, wielki diament - prezent od trzeciego męża, suknia w której brała pierwszy ślub i wszystkie cenne przedmioty trafiły pod młotek. Zebrała trzy miliony franków - gigantyczną kwotę, którą przeznaczyła na ratowanie zagrożonych gatunków. Swój ukochany dom La Madrague w Saint-Tropez przekazała fundacji jako darowiznę, zachowując prawo dożywotniego zakwaterowania. Mieszka w nim do dziś, otoczona stadem psów, kotów, kóz, świń i koni. Dzień zaczyna od śniadania i papierosa, wciąż pali paczkę dziennie.
Ma już prawie 80 lat, od dawna nie bywa na salonach i nie bryluje w wielkim świecie. Przylgnęła do niej łatka ekscentryczki i rasistki, którą zawdzięcza nieprzemyślanym wypowiedziom i imigrantach i muzułmanach. W 2004 francuski sąd skazał ją na grzywnę za podżeganie do nienawiści rasowej.
„Dziewczyna w bikini” jest bohaterką filmu dokumentalnego, który PLANETE+ pokaże 26 kwietnia o godz. 20.50 w ramach cyklu Portrety. Twórcy sięgnęli niepublikowane dotąd rodzinne archiwa, pamiętniki Bardotki, fragmenty jej filmów i zdjęcia. W dokumencie „Brigitte Bardot intymnie” pokazują mniej znaną, ciemniejszą stronę legendy światowego kina. Nie wypada jej nie znać.