W środę rozpoczął się proces Sławomira Nowaka, który nie wpisał do swoich oświadczeń majątkowych drogiego zegarka. Przed sądem głos zabrał nie tylko sam były minister, ale i jego matka, która potwierdziła, że razem z innymi członkami rodziny zbierała przez kilka lat pieniądze na zegarek dla syna. – Gdyby mój syn wiedział, że ten zegarek trzeba wpisać, to na pewno by to zrobił – powiedziała matka posła.
Matka Sławomira Nowaka wyjaśniła, że na zegarek, który nie został uwzględniony w oświadczeniach majątkowych posła, złożyła się cała rodzina. Rodzice byłego ministra, działając na prośbę syna, przez kilka lat zamiast okolicznościowych prezentów wręczali mu drobne kwoty "na zegarek", przeważnie 300-400 zł. Nowak oraz jego małżonka odkładali pieniądze, zasilając zegarkowy budżet także swoimi wpłatami, by w końcu kupić za nie wymarzony zegarek, „dopełnienie wizerunku polityka”.
Z zeznań matki Nowaka, które przytacza stacja TVN24, wynika, że w ciągu kilku lat jego rodzice przekazali synowi "na zegarek" ok. 4 000 zł. W czasie, gdy Nowak dostawał pieniądze od rodziców, jego matka otrzymywała emeryturę w wysokości ok. 1 500 zł, a ojciec rentę – ok. 1 000 zł.
– Mąż był zaskoczony całą sprawą, nie wiedział, o co chodzi. Dlaczego miałby wpisywać do oświadczenia majątkowego zegarek, który dostał w prezencie od rodziny. Gdyby wiedział, że ma wpisać ten zegarek do oświadczenia, to po prostu by to zrobił – powiedziała Monika Nowak, żona byłego ministra transportu.
Podobne stanowisko zajął sam Nowak, dodając, że początkowo w wypełnianiu oświadczeń majątkowych pomagała mu zaufana pracownica Karolina K. Później Karolina K. wypełniała poselskie oświadczenia samodzielnie, pytając tylko Nowaka o ewentualne zmiany w statusie majątkowym.
– Wypełniając oświadczenia za rok 2010, 2011 i 2012, nie wpisaliśmy do nich zegarka Ulysse Nardin, który otrzymałem od mojej żony i rodziców. Nie wpisaliśmy, bo nie miałem świadomości, że jest to składnik majątku, który należy ujawniać w oświadczeniu majątkowym – powiedział poseł.