- To się nie może udać - odparłam na hasło, że mam pójść do biura Co-working dla rodziców wraz z moim dwulatkiem i oddać tego samego dnia tekst. Ale skoro inne matki mogą pracować przy dzieciach, przynajmniej spróbuję. Wystarczy tylko wziąć komputer, ulubione książki Teodora o owadach i morskich stworach, jabłko, bułkę i telefon – w razie draki, jakby trzeba było dzwonić po pomoc.
Dzisiejszy tryb pracy dla wielu z nas nie oznacza siedzenia non-stop przy biurku. Laptopy, tablety, wszechobecny internet – dają wiele możliwości pracy zdalnej. Nie liczy się to, gdzie pracujesz, ale jakość twoich wysiłków. I to wszystko pięknie wygląda z zewnątrz: młodzi ludzie, w modnych knajpach pracują na swoich najnowszych laptopach. Ale co zrobić, kiedy na świecie pojawia się dziecko?
Możliwości jest kilka. Pierwsza: wziąć dziecko pod pachę i usiąść z nim w kawiarni z wi-fi. I jeżeli nie dostanie szału, że ma siedzieć w jednym miejscu, bez swoich zabawek, rówieśników i placu zabaw, to prawdopodobnie masz anioła, nie dziecko i możesz z nim tak trwać w tej kawiarni, dopóki jej nie zamkną. Ba, może nawet między kawą a pampersem napiszesz bestseller!
Druga: zostać z nim w domu i zrobić sobie przerwę od pracy, dopóki dziecko i Ty nie będziecie gotowi, żeby pójść do przedszkola.
Trzecia: wysłać je do żłobka lub wynająć niezwykle drogą w dzisiejszych czasach opiekunkę, a samemu pójść do pracy, żeby na tę lub ową opiekę zarobić.
Czwarta: być z dzieckiem i pracować jednocześnie. Ty siedzisz przy laptopie, a twoja latorośl urzęduje za ścianą z profesjonalnymi opiekunkami i innymi dziećmi w podobnym wieku. I kiedy tylko ma ochotę lub potrzebę, może do ciebie podejść. I to się nazywa Co- working dla rodziców.
Mamy pracują, dzieci balują
Postanowiłam spróbować i na własnej skórze tę czwartą możliwość przetestować. Mam niezwykle żywy okaz pod dachem, więc założyłam, że wytrzymamy w biurze dla rodziców z dziećmi jakieś 30 minut.
Czwartek 10:04
Wchodzimy do CO-MIXu. Jest to jasne, pełne światła mieszkanie na Saskiej Kępie. Są tu trzy dosyć duże pokoje: dwa dla mam i jeden dla właścicielek oraz ogromny pokój zabaw, kuchnia, łazienka, poczekalnio-bawialnio-wózkarnia i ogródek.
10:05 Na pierwszym planie stoi pojazd: helikopter, świecący, grający i jeżdżący. Teo wsiada na niego i zapomina z kim tu w ogóle przyszedł. Idylla trwa całe dziesięć minut, w trakcie których poznaję dwie mamy, które będą pracować dziś ze mną w pokoju: Anię i Ulę. Obie mają dwuletnie córki. Podobnie jak ja są po raz pierwszy i nie wiedzą, co je czeka.
10:15 Słyszę tupot małych nóżek. A gdzie jest mama? – pyta znajomy wokal. Mama pracuje – mówi pani Ilona, jedna z dwóch opiekunek. I ten krótki komunikat wystarcza. W prawie spokojnej atmosferze kończę tekst i wrzucam go do sieci.
10:45 Mała Matylda wraca do swojej mamy jak bumerang. Podobno chodzi od kilku miesięcy do żłobka, ale nie potrafi rozstać się ze swoją mamą. A ta bez żadnego skrępowania jedną ręką pisze na komputerze, a drugą podaje jej pierś. I nie ukrywam – płacz Matyldy nieco mnie rozprasza. A ponieważ u dzieci takie sytuacje działają jak domino, wraz z nią przybiega cała ekipa dwulatków. Przypomniały sobie, że tu w ogóle jesteśmy.
11:00 Kątem ucha przysłuchuję się dziewczynom naprzeciwko. Właśnie otwierają działalność gospodarczą i poszukują informacji o dotacjach z Unii. Nie są zbyt skore do rozmowy, więc staram się im nie przeszkadzać i robić swoje. Matylda co chwilę wyje. Zapomniałam, że tu przyszłam ze swoim dzieckiem, ale bardzo wyraźnie widzę i słyszę te inne.
11:30 Teo ma godnego przeciwnika z równie silnym charakterem i ręką - Łukasza. W ogródku walczą o samochody, helikopter i inne zabawki. Szarpaninę pacyfikuje pani Ilona. Całość obserwuję kątem oka przez okno, które wychodzi na ogródek. Jestem nad wyraz opanowana, bo czuję, że Teo jest w dobrych rękach. Opiekunki są naturalne. Nie udają sympatycznych do bólu, ale widać, że robią to, co kochają.
11:45 Przychodzi kolejna mama - Ola. Z 10-miesięcznym Waldkiem. Waldek dopiero raczkuje, ale nie płacze i jest zdecydowanie najspokojniejszy z całej ekipy. Ola jest tu podobnie jak reszta, po raz pierwszy i nigdy wcześniej nie zostawiła Waldka pod czyjąkolwiek opieką. Musi więc darzyć to miejsce zaufaniem. I jak ją później obserwuję, najrzadziej odwiedza synka w pokoju z zabawkami ze wszystkich mam.
11:50 Helikopter w ogniu. Teodor wjeżdża helikopterem do pokoju mam pracujących, gdzie przez cały czas jest również doklejona jak koala do gałęzi eukaliptusa – Matylda i zdezorientowana, gdzie-są-wszyscy – Maja. Opiekunki przybiegają tuż za gromadą i fortelem wyprowadzają dzieci do ogródka.
12:00 Czas na drugie śniadanie. Wszystkie dzieci pojawiają się w kuchni i karmione przez obie opiekunki, odpoczywają chwilę od zabawy.
12:15 Rozmawiam w ogródku z jedną z założycielek Kamilą Jeżowską-Hułas. Teo w tym czasie buduje wieżę z klocków, ale gdy tylko się orientuje, że nie ma mnie przy komputerze w pokoju obok, wpada do ogródka. Oplata mnie jak bluszcz i wymusza wyjście. Na szczęście Kamila sama ma dwuletnie dziecko, więc scena trzymania mnie za nogę i tarzania się po trawie nie robi na niej wrażenia.
12:30 Żuki – kowale ratują sytuację. Teo i Łukasz robią zawody, który żuk szybciej dobiegnie do celu. Kończę rozmowę i po kilkunastu minutach zbieram się do wyjścia. Zbliża się pora drzemki Teo, więc czas go odwieźć do babci.
Matka w potrzebie i potrzeba matką wynalazku
Na pomysł założenia CO-MIXu wpadła psycholog Karolina Dorożała, która urodziła córkę i kiedy ta miała pół roku, Karolina poznała uroki pracy z domu. Dziś straciła głos (zapalenie krtani), więc postanowiłam zapytać o CO-MIX jej wspólniczkę, też psycholożkę Kamilę Jeżowską- Hułas.
Przychodziłam tu pewna, że Teo nie wytrzyma z obcymi ludźmi, że się mu szybko znudzi. A stało się odwrotnie: bawi się najlepiej, prawie zapomniał o moim istnieniu i zdążyłam napisać 1,5 tekstu. Kiedy narodził się pomysł stworzenia miejsca dla pracujących rodziców z małymi dziećmi?
Był to pomysł Karoliny, na który wpadła jeszcze w 2012. Pół roku później też urodziłam dziecko i poszukiwałam miejsca – biura na spotkania biznesowe. Ale takiego, które można wynająć za nieduże pieniądze. I ten pomysł inkubował przez dwa lata. W 2013 roku byłyśmy z nim nawet w finale konkursu Komisji Europejskiej na innowację społeczną. A wzięło w nim udział około 600 projektów.
To duży sukces, gratuluję! A co działo się w czasie tych dwóch lat? Pracowałyście gdzieś czy siedziałyście z maluchami w domach?
W międzyczasie ja byłam na półrocznym urlopie macierzyńskim. Następnie wróciłam do pracy na część etatu, a Karolina pracowała na umowy zlecenia. Obie zajmujemy się tym samym: prowadzimy warsztaty rozwojowe. To są nasze autorskie programy i już niedługo w CO-MIXie ruszy cykl takich warsztatów.
A czym tak naprawdę jest CO-MIX? Czy to biuro, domowe przedszkole czy fundacja?
Na razie w naszym lokalu organizowany jest projekt Aktywnej Mamy, a założycielami CO-MIXu są Fundacja G 10 i Polska Fundacja Komunikacji. I jeszcze przez dwa miesiące mamy przestrzeń, żeby zapraszać mamy i ojców z dziećmi po kosztach. Niestety od czerwca lub lipca, to miejsce będzie musiało zacząć na siebie zarabiać.
Ile kosztuje "dniówka": opieka nad dzieckiem, dostęp do internetu, możliwość korzystania z kuchni, łazienki, itp.? I od której do której można tu pracować?
Dzień opieki nad dzieckiem, internetu i miejsca do pracy na razie kosztuje 20 złotych. W cenie jest kawa, herbata i woda mineralna. Dzień zaczyna się u nas o 10 a kończy o 16:30.
Czy będziecie otwarci w wakacje, kiedy większość żłobków i klubów malucha jest nieczynnych?
Tak, planujemy pracować przez całe wakacje. Będziemy też organizować różne warsztaty i szkolenia dla mam pracujących. Otwieramy też tzw. Letni Klub Malucha.
A czy planujecie pracować w weekendy?
Na razie nie. Ale mamy w planach wynajem dużej sali i ogródka na urodziny i inne uroczystości dla dzieci, właśnie w soboty i niedziele. Chcemy też organizować zajęcia gordonowskie, czyli muzyczne w trakcie których prowadząca – śpiewa.
Ile maksymalnie mam lub ojców i dzieci możecie tu na co dzień pomieścić, a ile w trakcie tych pierwszych dwóch tygodni się średnio pojawia?
Ruszyliśmy 15 kwietnia. Przychodzi ok. czterech mam dziennie, wraz z dziećmi, ale jest miejsca dla 10 mam (albo tatusiów). Opiekunki są dwie, ale póki co maksymalnie zajmowały się czwórką dzieci.