
"Nie ma polskiej poezji i polskiej mowy bez Tadeusza Różewicza" – powiedział kiedyś Kazimierz Wyka, ale młodsi czytelnicy – których o niego pytamy – podkreślają, że wstawianie Różewicza do kategorii „wieczna lektura” to wielka krzywda dla jego twórczości.
REKLAMA
„Szukam nauczyciela i mistrza ” – pisał w wierszu „Ocalony” Tadeusz Różewicz. Ocalał, by tworzyć poezję niemożliwą do stworzenia, czyli pisaną przez naocznego świadka wojennych dramatów i okrucieństw. W 2000 roku za tom „Matka odchodzi” dostał nagrodę Nike, nie dostał Nobla, choć jego kandydatura zawsze była mocna. Dziś odszedł jako mistrz i nauczyciel wielu pokoleń.
– Tadeusz Różewicz swoim odejściem zamyka XX wiek wielkiej polskiej literatury, w której mieliśmy wielkich noblistów, jak Czesław Miłosz czy Wisława Szymborska, czy tak ważnych dla nas poetów jak Zbigniew Herbert. Żegnamy człowieka niezwykle wszechstronnego, niezwykle uzdolnionego, ważnego dla literatury nie tylko polskiej, ale i światowej – tak pisarza żegnał dziś minister kultury Bogdan Zdrojewski. Tymczasem dla wielu czytelników Różewicz nawet bez Nobla jest noblistą.
"ty będziesz lepiej pisał ode mnie, będziesz lepszym poetą..."
Tadeusz Różewicz urodził się w 1921 roku w Radomsku, dokąd po pierwszej wojnie światowej przeprowadziła się jego rodzina. Miał dwóch braci, z których starszy, Janusz, był jego pierwszym literackim mentorem. To on wprowadzał Tadeusza w świat literatury i konspiracji. Razem czytali, walczyli w oddziałach leśnych Armii Krajowej i tworzyli patriotyczną prozę poetycką. Wiersze Różewicza tak podobały się partyzantom, że dowódca oddziału dał mu nawet tydzień wolnego, aby mógł popracować nad większym tekstem: – Słuchajcie tam podchorąży, macie tam smykałkę do pisania, weźcie no ołówek, papier. Trzeba dla chłopaków coś napisać – wspominał ten „rozkaz” w zachowanej w archiwum Polskiego Radia rozmowie z Renatą Gorczyńską Różewicz. Tak powstał debiutancki, pełen wiary w odbudowę kultury polskiej tom „Echa leśne”.
„(...) ty będziesz lepiej pisał ode mnie, będziesz lepszym poetą...” – w 1943 roku zapowiadał tom brata, Janusz Różewicz. Rok później Janusz zostanie schwytany przez Niemców i rozstrzelany. W 1945 roku Tadeusz Różewicz ujawnił się w Komisji Likwidacyjnej. Za swoją działalność został odznaczony Medalem Wojska Polskiego, a w 1974 roku londyńskim Krzyżem Armii Krajowej.
"jak Minerwa z głowy Jowisza wyskakuje zupełnie zbrojny”
Po wojnie Różewicz zamieszkał w Częstochowie. Za namową poznanego w redakcji „Odrodzenia” (jednego z najbardziej opiniotwórczych pism literackich tamtego okresu) Juliana Przybosia przeniósł się jednak do Krakowa, gdzie rozpoczął studia na historii sztuki, a przede wszystkim związał się ze środowiskiem Awangardy Krakowskiej. Pozostawał w przyjacielskich relacjach z jej czołowymi przedstawicielami: Tadeuszem Kantorem, Jerzym Nowosielskim, Kazimierzem Mikulskim, Andrzejem Wróblewskim i Andrzejem Wajdą.
W tym czasie ma miejsce jego ponowny debiut; ukazuje się zaskakujący, katastroficzny tom „Niepokój”(1947), po lekturze którego Przyboś powiedział, że Różewicz „jak Minerwa z głowy Jowisza wyskakuje zupełnie zbrojny”. Mierząc się z traumatycznymi doświadczeniami udowodnił, że wbrew temu, co pisał Theodor Adorno, "pisanie poezji po Auschwitz” jest możliwe, ale wymaga nowych, nieraz drastycznych środków obrazowania.
– Choć czytałam go w szkole, do tej pory pamiętam wiersz „Warkoczyk”. Był tak mocny. Cenię Różewicza za oszczędną poetykę. To mistrz odcinania niepotrzebnych treści. Jego sposób obrazowania wywarł ogromny wpływ na literaturę, ale też na to, jak dzisiaj o świecie piszą reportażyści – mówi mi Joanna, 30-letnia reporterka.
Nie tylko poeta
Różewicz był sceptycznie nastawiony do władz komunistycznych, dlatego zdecydował się na wyjazd z Polski. Rok 1950 spędził w Budapeszcie, gdzie na nowo zainteresował się „szarym człowiekiem”. Po powrocie zamieszkał wraz z rodziną w Gliwicach. Był to dla Różewicza szczególnie trudny finansowo okres. W latach 50. publikował kolejne tomy wierszy: "Pięć poematów" (1950), "Czas który idzie" (1951), "Wiersze i obrazy" (1952), "Równina" (1954). Poeta ironizował z PRL-u: „komunizm ludzi podniesie obmyje z czasów pogardy” – za co spotkała go nagonka. Z powodów politycznych jego teksty nieraz były odrzucane przez redakcje literackie.
Po śmierci Stalina i otwarciu Polski na Zachód stworzył swoje najbardziej rewolucyjne dzieło – „Kartotekę” (1960). Pierwszy dramat Różewicza uchodzi także za pierwszy polski tekst utrzymany w duchu „teatru absurdu”. Widać w nim zarówno fascynację awangardą europejską (Samuel Beckett, Eugène Ionesco), jak i zanurzenie w autobiografii i polskiej tradycji.
Bohaterem jest... Bohater, były partyzant, postać bez spójnej osobowości, której wartości pogrzebane zostały w wojennych zgliszczach. Żaden z polskich utworów scenicznych nie wywarł takiego wpływu na teatr europejski. „Kartoteka” wystawiana jest stale na całym świecie. Na uwagę zasługują jednak także inne sztuki Różewicza: "Białe małżeństwo", "Stara kobieta wysiaduje", "Odejście głodomora", "Pułapka", "Do piachu". Okazuje się, że również te mniej znane mają dzisiaj swoich amatorów.
– Nie przepadam za poezją ogólnie i tyczy się to również Tadeusza Różewicza. Dla mnie to zawsze był geniusz-dramaturg i nie wiem czemu, ale o ile pamiętam, to w szkole lekturą jest jego "Kartoteka", wcale nie najlepszy jego utwór. I niestety, jak w przypadku wielu wybitnych autorów, to powoduje, że młodzi Różewicza wrzucają w kategorię "nudnej lektury", a potem już nie chcą po niego sięgać. To błąd o tyle, że wystarczy przeczytać jego "Świadkowie albo nasza mała stabilizacja", by zobaczyć jak bardzo wybiegał myślami w przód, patrzył na świat bardzo szeroko i krytycznie – mówi mój redakcyjny kolega, Michał Wąsowski. Dla niego dramat ten nie stracił nic na aktualności.
– Chociaż "Świadkowie" powstali w latach 60., to do dzisiaj stanowią doskonałą diagnozę kierunku, w którym podąża cywilizacja – bezmyślnej konsumpcji, której sami potrafimy nie być świadomi. Namiętności, uczucia, stają się dla nas mniej ważne, ważna jest tytułowa "mała stabilizacja". Jeśli jest jakiś polski dramat, mogący wyjaśnić młodym ludziom czemu dzisiaj relacje międzyludzkie – a im młodsi ludzie, tym bardziej to widać – są tak jałowe, puste, trudne do utrzymania, to może im to powiedzieć tylko Różewicz – dodaje Michał.
Rzeczywistość zawsze jako fragment
W 1968 roku Tadeusz Różewicz przeniósł się do Wrocławia, osiadł tu na dobre i niechętnie opuszczał miasto. Publikował na łamach "Twórczości", "Odry" i "Dialogu", wydawał kolejne tomy m.in.: „Płaskorzeźba” (1991), „Zawsze fragment” (1996), „Zawsze fragment. Recycling” (1998), „Matka odchodzi” (1999, nagroda Nike), „Szara strefa” (2002), „Kup kota w worku” (2008) i ostatni, sprzed dwóch lat „To i owo”.
Począwszy od „Kartoteki” twórczość Różewicza zaczyna wpisywać się w postmodernistyczne ramy: jest wynikiem kompilacji, mieszania pomysłów, podkradania ich z kultury masowej; gazet, telewizji. W 1997 roku zaprezentował „Kartotekę rozrzuconą”, eksperymentalną próbę reinterpretacji swojego słynnego dramatu, zawierająca wstawki z gorących tematów prasowych tamtego czasu.
– To nie pokolenie bruLionu wprowadziło do wierszy język ulicy, reklamy i mediów, ale właśnie autor "Recyclingu". Można powiedzieć, że do krytyki ponowoczesności, stosował jej własną broń. Różewicz dopasował autorską poetykę fragmentaryczności i tworzenia swego rodzaju palimpsestów do celnego obnażania jałowości współczesnego świata – mówi Michał Bryda, student IV roku komparatystyki na UJ.
– Autentyczność, siła wypowiedzi Różewicza, w końcu kształt jego wierszy, tak bardzo niekiedy brzmiących jak potoczna mowa, zawsze przeszkadzały mi nazywać go poetą. Może dlatego, że jego tekst dosłownie jest życiem, i to rozumianym w swojej najszlachetniejszej formie jako konfrontacja ludzkiej myśli z tragicznością istnienia? Może "poeta" to jak na Różewicza słowo zbyt łatwe, zbyt dużo w nim zabawy – przynajmniej w moim rozumieniu – podczas gdy on od razu zaczął na poważnie, u samych podstaw, burząc gmach języka, formy poetyckiej i kładąc nowe fundamenty – mówi 30-letni Piotr, znajomy inżynier, który jest chodzącym dowodem na to, że nie tylko humaniści czytają Różewicza.
Dlaczego nazywanie Różewicza poetą nie przychodzi mu z łatwością mimo że to pierwsze hasło, jakie znajdziemy na Wikipedii?
– Trudno nazywać poetą kogoś, kto jest duchowym towarzyszem: znów za dużo w tym dystansu. Może więc na tym polega największe osiągnięcie tego "antypoety"? Że nie chcemy robić z nim tego co z innymi autorami: recenzować, ustawiać, analizować, kategoryzować ("Moja poezja (...) nie stwarza nowych reguł gry / nie bierze udziału w zabawie / ma miejsce zakreślone / które musi wypełnić"). Po prostu chcemy, aby to miejsce znalazło się także i w naszym życiu – wyjaśnia Piotr.
Z ławki szkolnej w wojnę, a potem do lektur szkolnych
– Nie bardzo wierzę, że moje pokolenie może być zrozumiane. Nie w sensie filozoficznym, myślę raczej o tym, co przeszliśmy i jak to się odbija na naszym życiu i twórczości. My jesteśmy tak zwani Kolumbowie, którzy z ławki szkolnej od razu weszli w wojnę. Pokolenie Miłosza, Andrzejewskiego dojrzewało dziesięć lat wcześniej, zdążyli skończyć studia. Ich młodość przypadła na nie najgorsze lata. A nas w najlepszych latach spotkało najgorsze – powiedział w rozmowie z Anną Żebrowską („Gazeta Wyborcza”) autor słynnego wersu: „Mam dwadzieścia cztery lata / ocalałem / prowadzony na rzeź”.
Zapytałam więc młodych, czy w doświadczeniach i twórczości Różewicza odnajdują coś uniwersalnego, co czyni go „mistrzem i nauczycielem” i to nie tylko dlatego, że jego teksty znajdują się w spisie lektur szkolnych.
– Moje słowa będą dla Mistrza pocieszeniem, choć spóźnionym. Należąc do pokolenia, które od Kolumbów dzieli przepaść, chętnie sięgam do powojennych tomików Różewicza. Głównie ze względu na ich niesamowitą siłę poetyckiego wyrazu i niebywałe nowatorstwo kompozycji. Im więcej czytam wierszy współczesnych poetów, to tym bardziej jestem przekonany, że każdy wyrósł z poetyki Różewicza. Podobnie jest z dramatem. Jeśli jakiś pisarz stwierdzi pysznie, że jest pionierem nowoczesnej dramaturgii, to znaczy, że nie czytał "Kartoteki" – podkreśla Michał Bryda.
– Jego twórczość jest ponadczasowa, bo dotyczy często relacji, tego jak cywilizacja zmieniła ludzi, a wbrew pozorom od lat 60. czy 70. wcale nie zmieniliśmy się tak bardzo – tylko i wyłącznie więcej konsumujemy – dodaje Michał Wąsowski.
– W swoich dramatach Różewicz często niespodziewanie opuszczał kurtynę. To, co niedopowiedziane było dla niego najbardziej interesujące. Dotykał tematu śmierci na rożne sposoby, aż w końcu sama zasiadła na widowni – mówi młoda teatrolożka Magda Talar.
