To był największy bunt w polskich więzieniach. Oto, do czego mogą doprowadzić nadzieje więźniów, gdy liczą na amnestię

Katarzyna Zuchowicz
"Gazeta Wyborcza" napisała, że prezydent Andrzej Duda rozważa ogłoszenie amnestii dla osób z niskimi wyrokami z okazji 100. rocznicy odzyskania niepodległości. Choć rzecznik prezydenta szybko zdementował te informacje, amnestia i tak zaczęła być komentowana w sieci. Tymczasem kwestia jest tak delikatna, że niejeden z nas może nie zdawać sobie z tego sprawy. Już raz, w 1989 roku, informacje o amnestii i niespełnione nadzieje więźniów doprowadziły do największego buntu w powojennej historii Polski.
Kadr z filmu dokumentalnego o buncie w polskich więzieniach. Fot. Screen/https://youtu.be/-0YkN6nluzU
Na zdjęciach z tamtego czasu widać jedno wielkie pobojowisko. Spalone budynki, stosy połamanych stołków, krzeseł, powyrywanych drzwi. Na filmie dokumentalnym widać kłęby dymu, ogień w oknach, na dachach biegają skazani, jest jeden wielki chaos. – Zabijcie nad od razu! – krzyczą więźniowie.

– Wszyscy oczekiwali wtedy amnestii. Zapanowała choroba amnestyjna. Czekali na wolność – komentuje w świetnym dokumencie Małgorzaty Kozery "Był bunt" Leszek Moczydłowski, socjolog, specjalista ds. więziennictwa. Ten sam, który w "Gazecie Wyborczej” zaleca "bardzo ostrożne" ogłaszanie planów amnestyjnych właśnie dlatego, że mogą one doprowadzić do tego, co działo się w 1989 roku w zakładach karnych w Goleniowie i Czarnem. Wybuchł taki bunt, że służby więzienne uciekły za bramę. Brało w nim udział około tysiąca skazanych. Nigdy wcześniej ani później nic takiego się już nie zdarzyło. Niektórzy uważali, że był jednym z największych w Europie.


"Mówili, że Amenia będzie"
Tamten bunt miał bezpośrednie podłoże amnestyjne. A właściwie nadziei nią rozbudzonych, bo z Warszawy dochodziły takie sygnały i każdy liczył, że wyjdzie. – Mówili, że Amenia będzie – opowiadają bohaterowie dokumentu.

To oczekiwanie dla wielu musiało być straszne. Wspomina o tym Władysław Frasyniuk, wówczas mediator, ale również bohater filmu. Gdy wcześniej siedział w celi z więźniami, którzy wiedzieli, że wyjdą w ramach amnestii. I na każdy dźwięk klucza albo kroki stawali na baczność, bo myśleli, że to już, a okazywało się, że jeszcze nie. Z każdą chwilą rozczarowanie narastało. – Każdy dzień w celi był horrorem. Każdy dzień. Jak to, jeszcze? Dwa, trzy dni? – opowiadał. Tak musiało też być w 1989 roku.

Wojciech Kozik, funkcjonariusz z Goleniowa przyznał: – My wiedzieliśmy, że oni czekają na amnestię. Jak jej nie będzie, będzie bunt, to było pewne. Jak nie będzie szerokiej amnestii, bo jakaś miała być.
swujas 33
Rzecznik prezydenta dementuje
Wróćmy do "Wyborczej". Gazeta napisała, że prezydent rozważa amnestię dla osób z niskimi wyrokami i ma to związek z 100. rocznicą niepodległości Polski. Gazeta twierdzi, że informację o ewentualnych planach amnestyjnych otrzymała już kilka tygodni temu od jednej z warszawskich kancelarii prawnych.

"Została poproszona w imieniu Kancelarii Prezydenta o napisanie założeń projektu i określenie jego skutków prawnych oraz społecznych" – czytamy. "Sprawa utrzymywana jest w absolutnej dyskrecji. Między innymi po to, by nie rozbudzać emocji" – powiedział gazecie informator.

Jednak rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński zaprzeczył. – Nie ma takich planów. Odpowiadaliśmy dziennikarzom "Gazety Wyborczej", którzy o to pytali. Z moich ust pan słyszy twarde dementi, żeby cokolwiek w tej sprawie w tej chwili w kancelarii się działo. Żadne takie analizy, żadne takie prace nie są prowadzone w Kancelarii Prezydenta – mówił w TVN24.


W 1989 roku sytuacja była inna o 180 stopni. W państwie zmieniało się wszystko, padał ustrój, również w systemie więziennictwa wszystko drżało w posadach i gotowało się już od miesięcy. Trwały protesty o poprawę warunków, również w więzieniach były strajki. Było już po wolnych wyborach, za kratami nie było już więźniów politycznych, ale oczekiwano, że teraz pomogą pozostałym skazańcom.

Wiadomo było, że amnestia będzie, tylko nie do końca jasność, kogo obejmie. Gdy 7 grudnia wreszcie ją ogłoszono i okazało się, że nie obejmie recydywistów (obejmowała m.in. zamianę kary śmierci na 25 lat pozbawienia wolności). Dowiedzieli się o tym z Teleexpressu. To była iskra.

– Liczyli na więcej. Jak to? Władza ich oszukała. Momentalnie we wszystkich oddziałach mieszkalnych dało się słyszeć uderzanie taboretami w drzwi, po chwili wyważanie drzwi – mówi w dokumencie Małgorzaty Kozery jeden z funkcjonariuszy.

Jeden z osadzonych: – W więzieniu podniósł się tumult. Ludzie byli rozgoryczeni.

Inny: – We mnie aż agresja powstała.

"Zabrali klucze strażnikom"
To, co zdarzyło się potem przeszło do historii. Najpierw bunt wybuchł w Czarnem, potem w Goleniowie i Nowogardzie – to dzisiejsze województwo zachodniopomorskie.
Onet.pl

"Najgroźniejsze i tragiczne w skutkach bunty miały miejsce w północno-zachodniej Polsce, ale fala niezadowolenia przetoczyła się przez cały kraj. Na przełomie 1989 i 1990 r. protesty, strajki i głodówki odnotowano w blisko stu zakładach karnych i aresztach". Czytaj więcej

Skazańcy zabierali strażnikom klucze, wybijali drzwi, podpalali krzesła na korytarzach. Opanowali pawilony, zbudowali barykady....Potem zaczęły się pacyfikacje. W Goleniowie rannych zostało około 200 więźniów, około 100 funkcjonariuszy służb porządkowych. 1 osoba zginęła w wyniku samosądu. W ruch poszły dachówki, cegły, śruby. Po dwóch dniach więźniowie się poddali.
Władysław Frasyniuk
Newsweek Historia

"Moi koledzy zaczęli zbyt pochopnie używać w publicznej debacie słowa "amnestia”, nie mając świadomości, jakie emocje wywołują za murami. Napięcie narastało, a służba więzienna była bezradna". Czytaj więcej

Zniszczenia były ogromne. Tak skończyło się nadmierne, zbyt wczesne rozbudzenie nadziei wśród więźniów. Co ciekawe, jak wynika z dokumentów, Jarosław Kaczyński, jako jedyny członek senackiej Komisji Praw Człowieka, w 1989 roku wystąpił przeciwko wprowadzeniu amnestii.