Ochrzcili go "symetrystą" i wylał się hejt. Konrad Piasecki o tym, kiedy dziennikarz staje się politykiem

Jarosław Karpiński
Konrad Piasecki od września poprowadzi poranne rozmowy z politykami w TVN24. Zastąpi Bogdana Rymanowskiego, który odchodzi ze stacji. Z Dziennikarzem Roku 2015 w plebiscycie Grand Press rozmawiamy m.in. o politycznym postrzeganiu mediów i poszczególnych dziennikarzy, podziałach w środowisku dziennikarskim oraz coraz częstszym mieszaniu się świata mediów, polityki i PR-u.
Konrad Piasecki zauważa trzy obozy w mediach FOT. MATEUSZ SKWARCZEK / AGENCJA GAZETA
Transfery dziennikarzy, szczególnie tych o znanych nazwiskach, wywołują ogromne emocje polityczne. Nie mniejsze od dokonywanych przez polityków często zaskakujących zmian barw partyjnych. Dlaczego tak się dzieje?

Konrad Piasecki: Bo czytelnicy, widzowie, czy mówiąc brzydko konsumenci mediów lubią sobie dziennikarzy poszufladkować, pogrupować, przypisywać im jakieś poglądy polityczne. Wpisują ich w schematy, w których sami tkwią. Wobec czego w zmianach miejsc pracy dziennikarzy też doszukują się przyczyn politycznych. Nawet jeśli ich tam nie ma.

Czy dziennikarze powinni się teraz "zapisywać” do jakichś obozów politycznych, opowiadać po którejś ze stron sporu politycznego?


Na pewno nie powinni zapisywać się do obozów politycznych i na pewno nie powinni się trzymać twardo jakiejś linii partyjnej, bo uważam, że - z punktu widzenia zawodowego - jest to potężny błąd. Natomiast nie widzę też powodu, dla którego dziennikarze mieliby być obojętni i kompletnie pozbawieni emocji dotyczących tego, jak wygląda świat wokół nich. Dziennikarze też są obywatelami i jako obywatele mają prawo wyrażać swoje emocje i swoje obywatelskie poglądy.

Ale niechże to nie będą poglądy i emocje, które zawsze idą tymi samymi koleinami i w tym samym kierunku. Takie, które cały świat i całą rzeczywistość opisują i oceniają wyłącznie z punktu widzenia jednego obozu politycznego. Swoboda ocen, opinii, emocji - tak, ale niechże ona nie będzie zawsze podporządkowana jednemu sznytowi i sposobowi myślenia, któregoś z obozów politycznych.

Sformułował pan ostatnio na Twitterze własną definicję symetryzmu pisząc, że to "nowe określenie obiektywizmu i zdrowego rozsądku, ale używane jako obelga”. Ocenił pan, że jest to śmieszne i niemądre. I wylało się na pana sporo hejtu w sieci. Jak pan to tłumaczy?



Środowisko dziennikarskie jest mocno skłócone i podzielone. Dziennikarze są dzieleni według różnych kryteriów, nie tylko na tych prawicowych, lewicowych, liberalnych. Jakie pan zauważa główne linie podziałów?

Linie podziałów bywają bardzo ostre. Ale nie zawsze. Bo są dziennikarze którzy tkwią w jądrze jakiegoś obozu politycznego i jawnie utożsamiają się ze wszystkimi jego decyzjami, ale są i tacy, którzy zdają się być temuż obozowi bliscy, ale potrafią też zademonstrować niezależność. Gdybym miał tworzyć jakieś zbiory to dostrzegłbym trzy główne grupy dziennikarskie. Pierwsza grupa, to są dziennikarze, którzy czują się związani z władzą, linią polityczną PiS, wierzą w geniusz Jarosława Kaczyńskiego i Mateusza Morawieckiego, w Antoniego Macierewicza i Beatę Szydło. Choć nie wszyscy jednakowo w geniusz każdego z nich.

Druga grupa to są dziennikarze, którzy są twardymi przeciwnikami obozu władzy, uważają iż żyjemy w czasach niemalże wojennych, zmieniających zawodowe powinności i standardy i to jest najważniejszy wyróżnik ich aktywności. Oni nie zawsze się czują jakoś bardzo związani z konkretną partią opozycji, ale mają w sobie silną emocję antyPiS. I jest trzecia grupa dziennikarzy, którzy starają się zachowywać jakiś dystans, jakiś zdrowy rozsądek, jakąś umiejętność chłodnej, analitycznej oceny rzeczywistości. Tych ostatnich dziennikarzy robi się coraz mniej, ale staram się zaliczać do tych ostatnich.

Dziennikarze coraz częściej przechodzą do PR-u, do firm konsultingowych, do polityki. Ale z drugiej strony PR-owcy, czy nawet czynni jeszcze niedawno politycy zaczynają funkcjonować w mediach. Ostatni przykład to Adam Hofman, były rzecznik PiS, który będzie miał program w Wirtualnej Polsce. Jak pan to ocenia?

Ja - generalnie - nie mam nic przeciwko pewnemu zaburzaniu schematów. I to, że np. ex-polityk robi wywiady w gazecie, czy portalu internetowym mnie nie boli. Jeśli wiem z kim mam do czynienia, znam jego poglądy – czemu nie? To bywa zdrowsze niż dziennikarze udający niezależnych, a w gruncie rzeczy idący na pasku władzy. Tak było np. z wywiadami Marka Migalskiego, byłego europosła PiS – nie bolały mnie.

Wiemy kim był Hofman, wiemy jakie dzisiaj ma poglądy, i nie widziałbym problemu w tym, że zamienia się w takiego niby dziennikarza, bo przecież nie dziennikarza, gdyby nie to, że nie do końca wiem, czym zajmuje się Adam Hofman poza tym. A wolałbym mieć absolutną pewność, że pokazując się w roli dziennikarza nie załatwia jakichś interesów własnej firmy. Może gdyby Hofman przedstawił listę firm, z którymi współpracuje i na zlecenie których działa, to sytuacja byłaby zdrowsza, bo można by mieć pewność czy tą swoją para-dziennikarską działalnością na pewno nie łamie jakichś zasad zdrowego dystansu, czy nie narusza jakiś norm etycznych.

Pan od września będzie prowadził poranne rozmowy z politykami w TVN24. Zastąpi pan Bogdana Rymanowskiego. Czy wiadomo kto pana zastąpi w Zetce? Odchodzi pan definitywnie z tej stacji?

Nic nie wskazuje na to, żebym był w stanie połączyć pracę w radiu i telewizji. Chyba że pojawi się jakiś nowy świetny pomysł.

Zaproponuje pan jakąś, nową autorską formułę programu "Jeden na jeden” w TVN24? Będzie to przypominało inny pana program "Piaskiem po oczach”, czy wprost przeciwnie?

Proszę jeszcze o chwilę cierpliwości. Mamy jeszcze trzy miesiące i 10 dni do początku mojej pracy w porannym paśmie TVN24 więc różne kwestie organizacyjne będą się jeszcze ucierać i wiele spraw będziemy dopracowywać.

A jak Pan ocenia prawdopodobny transfer Bogdana Rymanowskiego do Polsatu i kontrowersje, które wywołały ostatnie decyzje kadrowe w pionie informacji i publicystyki w stacji Zygmunta Solorza?

W sprawie Bogdana Rymanowskiego poczekajmy na oficjalne komunikaty, bo nie mamy pewności czy rzeczywiście trafi do Polsatu. W tej stacji obserwujemy zmiany. Także zmiany kadrowe. I to jest niewątpliwe. Czy one są podporządkowane jakiejś linii politycznej - przekonamy się po owocach. Mam nadzieję, że nie i że Polsat zachowa zdrowy, obiektywny, dziennikarski kręgosłup.

Jeśli Bogdan przejdzie do Polsatu, to pokładam w nim wiarę, bo - choć pewnie ma jakieś poglądy - to jest dziennikarzem, który zawsze potrafił zachować zdrowy dystans, rozsądek. On prowadził rozmowy bardzo "przejrzyście”, tak, że pewnie mało kto wiedział jakie on ma poglądy i przekonania. Na pewno Polsat jest dzisiaj pod lupą, zwłaszcza po ostatnim tekście w "Gazecie Wyborczej”, ale chciałbym wierzyć, że ta umiarkowana, wypośrodkowana linia polityczna, którą prezentował się nie zmieni.