Mówił, że ma "przejeb****". Zagadkowe kulisy śmierci radnego Pawła Chruszcza

redakcja naTemat
Znajomi zauważyli, że od kilku dni był dziwny, przestraszony, jakby chciał wycofać się z tego, co robi. Jego ciało wisiało na słupie energetycznym, pętla była podwójnie zaczepiona, ręce miał zakrwawione. O tajemniczych kulisach śmierci radnego z Głogowa Pawła Chruszcza pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
Jak zginął Paweł Chruszcz? Fot. Facebook / Paweł Chruszcz
Pawła Chruszcza poszukiwano od środowego wieczoru. W czwartek około godziny 13 jego ciało znaleźli kibice lokalnego klubu, którzy zaangażowali się w poszukiwania. Wisiało na słupie w szczerym polu. "Miał zakrwawione, poharatane ręce, krew na spodniach, a na nosie okulary, choć używał ich tylko do pracy. Pętla była podwójnie zaczepiona, co sprawiało wrażenie profesjonalnej roboty" – czytamy w tekście "Dziennika Gazety Prawnej".

Ci, którzy znali Chruszcza, nie wierzą, że popełnił samobójstwo. Tym bardziej, że okoliczności tej śmierci są zagadkowe. Nie wiadomo choćby, skąd zadrapania na rękach. Nie wiadomo, dlaczego na kilka dni przed zaginięciem radnego z Facebooka zniknęło jego konto, a jego profil na Twitterze przestał być aktywny tuż przed tym, jak znaleziono ciało.


Dzień przed zaginięciem Chruszcz wysyłał do kolegów dziwne SMS-y. Był na rybach – we wtorek prosił jednego znajomego, by go odebrał. Wysłał mu mapkę z lokalizacją, ale potem napisał, że nieaktualne. W środę też pojechał na ryby – do innego kolegi wysłał tę samą mapkę. Potem okazało się, że ciało znaleziono w zaznaczonym na mapie miejscu.

Chruszcz nie był w dobrej kondycji psychicznej. "Od kilku miesięcy był zatrudniony w firmie logistycznej Mercus z grupy KGHM. – Był w złym stanie psychicznym, jakby nie spał od kilku dni, wspominał o pozwach – relacjonuje osoba znająca sprawę" – czytamy.

Radny zaczął szybko urywać rozmowy telefoniczne, był małomówny, poddenerwowany. Jednemu ze znajomych miał powiedzieć, że ma "przejeb****". O co mogło chodzić? Zajmował się dwiema sprawami: przekroczeniami norm arsenu w Głogowie oraz Zielonym Przedszkolem, gdzie odkrył, że opiekunka znęcała się nad niepełnosprawnym dzieckiem, a potem wpadł na trop - jego zdaniem - nieprawidłowości finansowych.

"Zastanawiała go cena, po jakiej prezydent Głogowa sprzedał placówkę – 940 tys. zł, choć według lokalnych analityków nieruchomość miałaby być warta ponad 2 mln zł. Zastosowano przy tym dopuszczony prawem tryb bezprzetargowy. Ponieważ dodatkowo płatność rozłożono na pięć lat, w efekcie miasto dostało za sprzedaż mniej niż wcześniej za dzierżawę budynku. Według miasta wszystko odbyło się zgodnie z przepisami" – pisze "DGP".

Jak wynika z informacji gazety, Chruszcz podczas rozpoczynającego się właśnie posiedzenia Sejmu miał spotkać się w stolicy z Maciejem Wąsikiem, byłym wiceszefem CBA. Mieli rozmawiać o sprawie przedszkola.

Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"