"Bareja jak żywy". Ten reportaż Ekspresu Reporterów może rozbawić do łez. Tak pokazuje absurdy Polski samorządowej

Katarzyna Zuchowicz
– Idę o zakład, że po emisji tego reportażu pani wójt gminy Sońsk będzie gwiazdą internetu – tak jeden z ostatnich materiałów "Ekspresu Reporterów" zapowiedział Michał Olszański. Reportaż pt. "Latająca cebula" jest komiczny i dramatyczny zarazem, ale jak nic idealnie pokazuje absurdy Polski samorządowej i wielkość lokalnej władzy. Po emisji programu mnóstwo widzów było w szoku. "Coś nie do pomyślenia. Wstyd i hańba! Ta sytuacja chyba wymknęła się spod kontroli" – piszą na facebookowym profilu programu.
Screen z reportażu "Latająca cebula" w Magazynie Ekspresu Reporterów. Fot. Screen/https://youtu.be/I8IFT7MYYXM
Niektórzy oglądając ten reportaż pewnie śmiali się do łez. Inni nie mogli uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. "Tak serio...ale się uśmiałam....jak nie często mi się trafia w tego typu programach....nie do uwierzenia, że tacy ludzie sprawują władzę..." – to tylko jeden z komentarzy na profilu Magazynu Ekspres Reporterów. A jest ich dużo więcej. "Bareja jak żywy... Urząd to nie żarty!" – ktoś pisze.


Pani wójt przed laty sama była uczennicą pani Jadwigi. Dziś rządzi gminą tak, że przy okazji emisji Ekspresu Reporterów niektórzy mieszkańcy wręcz podejrzewali ją o spisek.


– Zawiadomiłem mieszkańców, kiedy będzie reportaż. A potem dowiedziałem się, że w tych wsiach wyłączono prąd. Wszyscy uważali, że to spisek pani wójt. Interweniowali i podobno krótko przed programem prąd został włączony – opowiada naTemat autor reportażu, Andrzej Tomczak. On osobiście, mimo wszystko, w spisek nie wierzy. Pani wójt nie znała przecież treści reportażu, sama w nim występowała, dlaczego miałoby jej na tym zależeć?

– Ale po programie mieszkańcy dzwonili do mnie, mówiąc, że wreszcie ktoś powiedział prawdę. Pani wójt też zadzwoniła, powiedziała, że słyszy od mieszkańców, że program był stronniczy – mówi Tomczak. Wójt przyznała jednak, że w materiale żadnych nieprawdziwych informacji nie było.

"Doprowadził do zgorszenia w miejscu publicznym"
Gmina Sońsk znajduje się niedaleko Ciechanowa. Jak można wnioskować z reportażu Andrzeja Tomczaka, część mieszkańców musi mieć z lokalną władzą istny krzyż pański.
Pani wójt zdaje się nie znosić sprzeciwu. Za każdym razem i w każdej – zdawać by się mogło błahej– sprawie zawiadamia organy ścigania. Zrobiła to choćby wtedy, gdy jeden z mieszkańców najwyraźniej żartobliwie przyniósł do jej biura dwa woreczki cebuli. "Ciechanowska policja wszczyna śledztwo w sprawie cebuli i oskarża pana Arkadiusza o to, że ten przynosząc cebulę do urzędu doprowadził do zgorszenia w miejscu publicznym" – słyszymy. Pan Arkadiusz doprecyzowuje zarzut, czytając z dokumentów: "Dopuścił się nieobyczajnego wybryku".

Ostatecznie sąd uniewinnił pana Arkadiusza, uznał – tu pada cytat – że takie zachowanie w urzędzie "obiektywnie nie jest zdolne do wywołania zgorszenia".
And Tom
– Miałem taką refleksję, że w latach 50. wszyscy siedzieliby w więzieniach, gdyby mieli takiego wójta. Za nietoperza, za wodę, za cebulę, za cokolwiek. Ten rygoryzm chyba jest za daleko posunięty – mówi naTemat Andrzej Tomczak. Przyznaje, że wójt ma silny charakter, ale pan Arkadiusz od cebuli też, co więcej on również nie przebiera w środkach. Do tego nakłada się okres przedwyborczy.

Faktycznie, w sieci można znaleźć wiele przytyków pana Arkadiusza pod adresem pani wójt. Cała ta ich wojna wydaje się być Bareją samym w sobie.





"Sytuacja zakrawa na paranoję"
Bo najgorsza w tym wszystkim okazała się rura ściekowa i totalna nieczułość władzy na dramat mieszkańców. – Przy tym całym absurdzie i sytuacji wywołującej śmiech, w tym wszystkim jest dramat tej starszej kobiety, która pod koniec swojego życia znajduje się w sytuacji, że ciągają ją po sądach. Urzędnicy muszą zdawać sobie sprawę z konsekwencji swoich działań. Jak byśmy nie patrzyli na panią wójt, ona szkodzi innym ludziom – mówi Michał Olszański.

Gdy pod rurą zapadł się grunt i powstał dół, wójt poleciła go zasypać. – A wieczorem w piwnicach pojawiła się woda – opowiada pani Jadwiga. Ta sama, która z powody wody ma sprawę w sądzie. Pani Jadwiga mówi, że mieszka tu od ponad 50 lat nigdy w piwnicy nie miała wody. Starsza kobieta chwyciła za wiadra i wąż, sama wylewa wodę. Zresztą woda jest nie tylko u niej. Mieszkańcy mówią, że wójt jest głucha na problem, mówią, że sytuacja zakrawa na paranoję.

"Wszystko zgłasza na policję a powinna rozwiązywać problemy. Szkoda tylko Pani Jadwigi ile nerwów straci przez taką osobę" – komentują w sieci.

Pani wójt jest jednak pewna, że wodę w piwnicach "spowodowała ubiegłoroczna jesień. Bardzo wzmożone opady deszczowe". I, jak można zrozumieć, nic się nie da zrobić. Zebranie wiejskie w tej sprawie uznała za "niekompetentne, tendencyjne i nie może jej nic narzucić". – Zebranie wiejskie sołectwa Gąsocin w celu przejęcia kontroli nad całym światem powołuje armię ziejących ognię smoków – przemawia pani wójt, i widać w reportażu jak sala pęka ze śmiechu.

"Oprócz surrealizmu sytuacji, jest też wątek dramatyczny"
Pani Jadwiga nie jest jednak sama. Andrzej Tomczak opowiada o innych osobach, które borykają się z problemem wody, w reportażu nie wszystkich dało się pokazać. Również straż pożarna, ma świeżo odnowiony budynek i też ma problem: – Oprócz całej komicznej oprawy, całego surrealizmu sytuacji, jest też wątek dramatyczny tych wszystkich ludzi, ich zniszczonych domów, w których pojawia się grzyb.

Pani wójt nie chciała z nami rozmawiać przez telefon. Zaprosiła na rozmowę do Sońska. – Nie udzielam żadnych wypowiedzi przez telefon. Takie są czasy. Muszę wiedzieć z kim rozmawiam. Życzę pani miłego dnia – odpowiedziała miłym głosem.