Piękne krajobrazy, przerażające klauny i pyszne hot dogi. Jeden dzień w Kopenhadze z Toyotą Aygo
W czerwcu odwiedziłam Kopenhagę, którą przemierzałam nową Toyotą Aygo. Chociaż na co dzień jeżdżę samochodem, to jednak zaryzykowanie stwierdzenia, że na autach się znam, byłoby – delikatnie rzecz ujmując – przesadą. O wszystkim opowiem zatem z perspektywy regularnego kierowcy, a nie motoryzacyjnego eksperta.
Zawsze, kiedy odwiedzam inny kraj, staram się spróbować choć kilku lokalnych przysmaków, bo sądzę, że to najprzyjemniejszy z możliwych sposobów poznawania innych kultur. Zwykle jadę do nowego miasta z przygotowaną listą knajp i kawiarni, które chciałabym odwiedzić, ale tym razem niestety nie było na to czasu. Pomimo napiętego harmonogramu udało nam się jednak przystanąć na... hot doga, które wymieniane są jako jedna z tych potraw, których będąc w Kopenhadze po prostu trzeba spróbować. Na początku wydało mi się to dziwne, ale potem dowiedziałam się, że Duńczycy należą do jednych z największych smakoszy hot dogów na świecie, używają do nich kilkudziesięciu rodzajów kiełbasek, a całe miasto jest dosłownie usiane budkami, w których możemy je znaleźć.
W krótkiej przerwie udało nam się spróbować słynnego hotdoga i zachwycić się kolorową zabudową miasta•Fot. naTemat
Po pierwszym odcinku przyszedł czas na oficjalną prezentację odświeżonej wersji Aygo, która odbyła się w Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Design auta został zmodernizowany, charakterystyczny "X" z przodu zmienił formę na bardziej współczesną i trójwymiarową, a fanów wyjątkowej kolorystyki i ekstrawagancji ucieszy fakt, że nowe Aygo dostaniemy w intensywnym niebieskim i różowym kolorze. Auto inspirowane jest japońską mangą i tak jak ona w nowej wersji ewoluowało i nabrało dynamicznego charakteru.
Detale we wnętrzu samochodu dostosowane są kolorystycznie do jego zewnętrznego wyglądu•Fot. Toyota
Ta sala niektórym jeszcze długo śniła się po nocach•Fot. naTemat
Damien Hirst to wybitny artysta, ale wybranie na lunch miejsca w towarzystwie tej przepołowionej krowy było równie kontrowersyjne, co samo dzieło•Fot. naTemat
Po wizycie w Muzeum wróciliśmy do samochodów i udaliśmy się do centrum miasta. Było tłoczno, ale mały rozmiar auta pozwalał na wygodne manewrowanie i zmieszczenie się bez problemu nawet w najwęższej uliczce i na najmniejszym miejscu parkingowym. W pewnym momencie naszym oczom ukazały się Ogrody Tivoli, czyli park rozrywki w samym środku miasta. Z rollercoasterami mam tak, że jak je widzę, to muszę na nie iść, a przynajmniej spróbować. Byłyśmy już o krok od kupienia biletów, niestety długa linia ludzi stojąca w kolejce do kasy zniweczyła nasze nadzieje na realizację spontanicznego planu.
Klimat portu, który był ostatnim przystankiem tego dnia był wart każdej minuty spędzonej w samochodzie i wynagrodził brak wizyty w Tivoli. Przez chwilę można było poczuć się jak na prawdziwych wakacjach. Piątkowe popołudnie, relaksacyjna muzyka i bawiący się ludzie - to wszystko sprawiło, że nie chciało się stamtąd wyjeżdżać, ale niestety czas nas gonił i trzeba było pędzić z powrotem na lotnisko.
Podczas ostatniego postoju, zatrzymaliśmy się w porcie, którego kolory i atmosfera zachwyciły wszystkich dziennikarzy•Fot. naTemat
To typowe miejskie auto, które pozwala na codzienne, spokojne przemieszczanie się z punktu A do punktu B. Bardziej widzę Aygo jako samochód kobiecy i wcale nie chodzi mi tutaj o żadne stereotypy. Po prostu trudno mi sobie wyobrazić, że za kierownicą Toyoty fizycznie zmieści się wyższy albo tęższy mężczyzna, a nawet jeśli, to mogłoby to wyglądać dość komicznie. Aygo może się też okazać dobrym pomysłem na pierwsze auto - jest atrakcyjne cenowo, ładne i wygodne w obsłudze.