Jest konserwatystą, stał się wrogiem katolików. Premier Irlandii rozwścieczył ich jak nigdy dotąd: To absolutna hańba!

Katarzyna Zuchowicz
Referendum w sprawie aborcji, które odbyło się w Irlandii pod koniec maja, odbiło się szerokim echem po Europie, szczególnie w Polsce. Przypomnijmy, Irlandczycy opowiedzieli się za prawem do przerywania ciąży, co zbulwersowało środowiska katolickie i prawicowe na całym świecie. Ale to nie koniec doniesień z Irlandii, które mogą wstrząsnąć tym katolickim krajem. Szef rządu, Leo Varadkar, podzielił się kolejną wizją, po której niejeden katolik okrzyknął go w sieci tyranem i dyktatorem.
Premier Irlandii Leo Vardkar zapowiedział, że jeśli nowe przepisy aborcyjne wejdą w życie, szpitale katolickie również będą wykonywać aborcję. Fot. Facebook/Leo Vardkar
– Zawiódł katolików – przyznaje w rozmowie z naTemat Krzysztof Kiedrowski, który w Irlandii mieszka od 14 lat. Leo Varadkar, premier i lider konserwatywnej Fine Gael, kiedyś jawnie opowiadał się za ochroną życia. W wypowiedziach, które teraz wyciągają mu Irlandczycy, zapewniał, że jest pro-life i popiera prawa nienarodzonych dzieci. Tak było jeszcze w 2014 roku.


"Teraz pokazał, że jest antykatolikiem", "Piekło na niego czeka", "Przestań nazywać się katolikiem!", "Boże pomóż nam" – piszą dziś o nim katolicy. Padają słowa o źle, szatanie, nawet o Sądzie Ostatecznym. Katolicki magazyn "Catholic Herald" pyta: "Czy Leo Varadkar chce zamknąć wszystkie katolickie szpitale w Irlandii?".


Bo nie chodzi tylko o majowe referendum aborcyjne, choć wielu do dziś nie może przetrawić wyniku głosowania. Chodzi o jego najnowszą zapowiedź – że jeśli zliberalizowane prawo wejdzie w życie, aborcje będą musiały być przeprowadzane także we wszystkich publicznych szpitalach, również katolickich. "Hańba!", "Czy Irlandia zmienia się w dyktaturę?" – w mediach społecznościowych zawrzało.


Polak zwraca przede wszystkim uwagę na to, że sprawa aborcji w szpitalach – również tych, gdzie np. pracują osoby duchowne – wzbudzała kontrowersje na długo przed majowym referendum. Chodziło o przypadki zgodne z prawem z 2013 roku, gdy pozwalano na zabieg w przypadku zagrożenia zdrowia matki – również w sytuacji, gdy kobiety miały myśli samobójcze (co musiało potwierdzić 2 lekarzy).

– Wybrano 25 szpitali w całym kraju, ogłoszono, że muszą się dostosować. W ciągu roku przeprowadzono w nich 24 zabiegi, ale nie wiadomo, ile dzieci zginęło, gdyż lekarz – w przypadku gdy dziecko było duże i mogło przeżyć poza organizmem matki – miał konstytucyjny nakaz ratować dziecko przez zrobienie cesarki. Pamiętam jednak, że jeden ksiądz, który zasiadał w radzie jednego ze szpitali, odszedł na znak protestu, bo nie chciał brać w tym udziału – wspomina Kiedrowski.

Teraz burza wybuchła, bo zgodnie z referendum przepisy aborcyjne mają być jeszcze bardziej zliberalizowane. A premier Leo Varadkar zapowiedział, że ze względu na poglądy lub przekonania religijne, szpitale nie będą mogły odmówić wykonania zabiegu, jeśli nie chcą stracić dotacji państwa. Pojedynczy lekarze, położne, pielęgniarki – tak. Ale nie całe placówki.


Leo Vardkar, rocznik 1979, jest synem katolickiej pielęgniarki i hinduskiego lekarza, sam z zawodu jest lekarzem. Chodził do katolickiej szkoły podstawowej. Dziennik "Irish Times" napisał, że wychowywał się w duchu religii katolickiej, ale "nie jest osobą szczególnie religijną".



"20 procent chodzi do kościoła"
Katolicka Irlandia w ostatnich latach zmieniała się zupełnie inaczej niż Polska. Już w 2015 roku Irlandczycy przegłosowali małżeństwa jednopłciowe – w referendum "za" głosowało ponad 60 procent uprawnionych. Ostatnio doszła aborcja. – Wielu Irlandczyków jest katolikami bardziej z racji kultury niż przekonania. Pokazało to referendum o aborcji – przyznał biskup dr Leo O’Reilly.



– I pewnie Polacy? – pytam retorycznie.
– Polaków jest dużo, ale praktykujących niewielu. Jest kilka polskich kościołów i biorąc po uwagę liczbę Polaków, powinny być one pełne. A statystyki mówią, że do polskich kościołów chodzi tylko 4 procent Polonii.

Ocenia się, że w Irlandii jest około 130 tys. Polaków.