Zapomnijcie o Złotych Tarasach i Arkadii. "Przypadkiem odkryłem sklepy, w których wygrałem życie: nie ma tłumów"
Ścisk, tłok, porozrzucane ubrania, kolejki do przymierzalni. To standard w galeriach handlowych, który potrafi skutecznie zniechęcić do jakichkolwiek zakupów. Zwłaszcza w szalonym okresie wyprzedaży. Ale jest na to sposób, który odkryliśmy zupełnie przypadkiem, a zakupy stały się nawet całkiem przyjemne.
Modny oddech od tłumów
Są na szczęście w Warszawie miejsca, gdzie znajdziemy te same sklepy, co w topowych galeriach handlowych, ale nie ujrzymy tam dzikich tłumów ludzi, polujących na wyprzedaże. Zapewniam, że ten tekst to nie reklama, po prostu znajomy w akcie desperacji trafił przypadkiem do centrum Plac Unii Lubelskiej i był tak zaskoczony, że opowiadał mi o tym przez pół wieczoru. Okazuje się, że ta mało popularna galeria właśnie dzięki temu jest idealną odpowiedzią dla wszystkich umęczonych klientów. Miejsce okazało się lifehackiem, jakiego potrzebuje każdy, kto ma dość zakupów w mękach.
Tłumy w centrum handlowym Arkadia. Tutaj akurat podczas otwarcia sklepu Victoria's Secret.•Fot. Agencja Gazeta/Sławomir Kamiński
– Patrzysz i czujesz, jak wygrywasz życie, zwłaszcza gdy jesteś osobą, która nie przepada za zakupami. Żadnych tłoków, żadnych kolejek. W sklepach pustki. Kilka osób na krzyż snujących się między wieszakami i półkami z ciuchami. Wszystko ładnie poukładane, żadnego pośpiechu, żadnego bałaganu. No aż chce się kupować. Nie stresujesz się, nie irytujesz, na spokojnie sobie obejrzysz i przymierzysz. A i w kilku sklepach trafiłem na rozmiary ciuchów, których w innych centrach handlowych nie było. Po prostu chyba wolniej schodzą. Od dziś w przypadku tych kilku sklepów, które tam są, nie mam zamiaru przeciskać się już przez handlowe molochy – mówi.
Rzeczywiście, sama też często kupuję w Placu Unii Lubelskiej. I kolejki do przymierzalni czy kas po prostu nie mają tam miejsca. Zastanawiam się czasem, jak to możliwe, w końcu centrum handlowe na Placu Unii Lubelskiej działa od 2013 roku i w dodatku jest blisko centrum. Być może dla ludzi jest po prostu za mało popularnych sieciówek, które znajdują w innych warszawskich galeriach handlowych, takich jak m.in. wspomniana Arkadia lub też Galeria Mokotów.
To było wymarzone miejsce do robienia zakupów
Idąc tym tropem, postanowiliśmy poszukać dla was innych miejscówek, które być podobnym wytchnieniem dla antyfanów zakupów. Jeszcze do niedawna fani H&M mocno chwalili trzypiętrowy sklep znajdujący się na Nowym Świecie. Do przestronnego wnętrza aż chciało się wchodzić, przymierzać i kupować. Miła atmosfera w środku, brak tłumów i spory wybór ubrań, które w innych salonach H&M dawno były już wybrane. To wszystko powodowało, że często tam zaglądałam, a co za tym idzie kupowałam.
Niestety, w 2017 rok sklep został zamknięty, co było dla mnie sporym zaskoczeniem. Nie dość, że Nowy Świat mieści się w samym centrum, to w dodatku o bardziej turystyczną ulicę w Warszawie ciężko. A jednak, ten sklep H&M nie przetrwał. "Klienci szukają naszych sklepów bardziej w centrach handlowych i tam skupiamy nasze inwestycje" - tłumaczyli przedstawiciele koncernu H&M.
H&M, Zarę czy inne popularne sieciówki znajdziemy też w jednym z najmniej obleganych centrów handlowych w Warszawie, którym jest Promenada, znajdująca się na Pradze Południe. Tam, nawet w gorących okresach wyprzedaży kręci się zdecydowanie mniej ludzi, niż w galeriach w centrum. Podobnie jest w Blue City na Ochocie. Często - przynajmniej ja, znajdowałam tam to, czego szukałam. Być może to kwestia tego, że te oba miejsca oddalone są znacznie od centrum stolicy, i nie każdemu chce się przebijać przez całe miasto, żeby do nich dotrzeć.
Mały wybór sklepów i mały wybór ubrań?
Choć klienci chętnie korzystają z mniej obleganych galerii handlowych, niektórzy, tak jak Kasia skarżą się, że asortyment niektórych sklepów, jest dużo mniejszy, niż w topowych galeriach. – Lubię tego typu miejsca ze względu na to, że nie ma tam tłumów, ale sądzę, że asortyment poszczególnych sklepów jest mniejszy, niż w dużych centrach. W związku z tym często nie mogę dostać tego, czego bym chciała, i tego, co widzę w ofercie internetowej – mówi.
Na wyprzedażach nie musi być tłoczno•fot. Agencja Gazeta/Albert Zawada
Karolina z kolei w okresie wyprzedaży jeździ do Blue City. – Jest tam zdecydowanie większy wybór ubrań i, co najważniejsze, nie ma takiego chaosu i tłumów ludzi. Lubię tam jeździć, ale niestety muszę przebijać się przez całe miasto, żeby tam dotrzeć, bo mieszkam na Wilanowie – tłumaczy.
No właśnie, są plusy i minusy kupowania w mniej obleganych centrach handlowych, jednak, dla kogoś, kto chce w spokoju pooglądać ubrania i poprzymierzać, taka opcja wydaje się rozsądna. Oczywiście pozostają zakupy przez internet, ale to już zupełnie inna bajka.