"Przebił nawet Benedicta Arnolda". Donald Trump obudził ducha najsłynniejszego zdrajcy w historii USA
Komentatorzy analizują, co się wydarzyło w Helsinkach, świat niemal złapał się za głowę, zagotowało się w Partii Republikańskiej. Ale to zwykli Amerykanie najdobitniej pokazują, jak odbierają szczyt w Finlandii. Jednym jedynym porównaniem, które niesie się w mediach społecznościowych i nie ma dla Trumpa litości.
Benedict Arnold – bo o niego chodzi – przewija się dziś i na Twitterze, i na Facebooku, i w komentarzach. "Donald Trump jest nowym Benedictem Arnoldem" – obwieścił wreszcie w tytule jeden z amerykańskich portali. To człowiek, uważany za jednego z najsłynniejszych zdrajców w historii USA. Synonim zdrady narodowej od wielu pokoleń.
"Amerykanie czują się urażeni"
– To nie jest sytuacja 1:1, widać między nimi wiele różnic. Tak naprawdę chodzi o rozczarowanie Amerykanów tym, że prezydent Stanów Zjednoczonych po raz pierwszy bierze stronę przeciwnika politycznego przeciwko instytucjom własnego kraju – mówi naTemat dr Tomasz Płudowski, amerykanista z Collegium Civitas i UKSW.
Podkreśla, że nigdy wcześniej to się nie zdarzyło i w wielu Amerykanach przelała się czara goryczy, gdy okazało się, że prezydent ich kraju wierzy Putinowi bez żadnych dowodów. Stąd takie porównania, które zalewają sieć.
Po tym, co wydarzyło się w Helsinkach, niejeden internauta sugeruje, że ludzie wkrótce zapomną, kim był Benedict Arnold, bo, na następne wieki, jego miejsce zajmie Trump.
Wygrał kilka bitew i zdradził
W tym momencie dr Płudowski znajduje jedno podobieństwo z Trumpem. Frustracja.
– Donald Trump najpewniej czuje się sfrustrowany. Media głównego nurtu zawsze były mu niechętne, jeszcze zanim został prezydentem. Sam zresztą się do tego przyczynia. Z kolei Benedict Arnold był sfrustrowany tym, że był niedoceniany. Wygrywał różne bitwy, ale promowani byli inni, on był trochę pomijany. I z tej frustracji postanowił przejść na stronę Brytyjczyków – mówi.