Sanitariuszka z powstania: Spraw, żeby twój syn Jarosław nie robił takich rzeczy z naszą ojczyzną

Daria Różańska
Hanna Stadnik w Powstaniu Warszawskim walczyła razem z Rajmundem Kaczyńskim, ojcem Lecha i Jarosława. W rozmowie z naTemat opowiada o "Leszku i Jarku", tym, jak widzi dziś Polskę i dlaczego dzieje się źle. Rzuca też trochę światła na samych braci Kaczyńskich i ich ojca.
Hanna Stadnik, pseudonim "Hanka" jako sanitariuszka uczestniczyła w Powstaniu Warszawskim. Walczyła głównie na Mokotowie. Fot. Screen z youtube.com/Piotr Wojtas W
Wolność jest dana raz na zawsze?

Kochanie, o wolność trzeba walczyć całym swoim sercem i przez całe swoje życie. Trzeba ją pielęgnować, bo ona nie jest nam dana raz na zawsze. Jeśli tylko trochę to zaniedbamy, to będzie się działo to, co mamy w tej chwili w Polsce.

Czyli?

Polska w tej chwili nie jest wolna. I to jest przerażające. Żyłam w PRL-u, widziałam, co się wtedy działo i teraz mamy to samo. Przedtem byliśmy na marginesie i teraz też. Sama słyszałam wywiad pana prezesa PiS. Chyba prowadzący powiedział, że Polska zostanie sama. Na co pan Jarosław odparł: "to dobrze, wtedy będziemy robić, to co uważamy za stosowne".


Kto – pani zdaniem – zagraża naszej wolności?

Dzisiejszy rząd. Przecież oni działają wbrew rozsądkowi. Wszystko marnują. Przez ostatnie 30 lat byliśmy wolni i uznawani w świecie. Teraz to wszystko się wali.

Boli panią, że wolność, o którą pani walczyła, którą wielu pani kolegów przepłaciło życiem, jest teraz zagrożona?

Już od jakiegoś czasu powtarzam w mediach, że bardzo mnie to boli. Trudno jest mi mówić o tym, że możemy tę wolność raz jeszcze całkowicie utracić. To jest dla naszego walczącego pokolenia okropnie przykre. Nie tylko dla mnie.

Pani o wolność walczyła razem z Rajmundem Kaczyńskim, ojcem Lecha i Jarosława.

Tak, walczyliśmy razem w "Baszcie" na Mokotowie. To był cichy i dobry człowiek. Nigdy jako dzieci panowie Jarosław i Leszek nie przychodzili z ojcem na żadne uroczystości. A my z "Baszty" mieliśmy 1 sierpnia jedno spotkanie i kolejne – 27 września, w dzień kapitulacji. Rajmund zawsze był sam, a teraz Jarosław zrobił się takimi patriotą.

Wspominała pani, że kiedy Lech Kaczyński został prezydentem Warszawy to jego ojciec powiedział, że nikt nie powinien jego synom dawać władzy.

Dokładnie tak powiedział. Mam na to świadków. To słyszało około 50 osób. Niestety już nie pamiętam, czy to było na jajeczku czy opłatku. Rajmundowi było przykro, prawie że miał łzy w oczach. Wielokrotnie wzdycham do niego i mówię: "Rajmund, pomóż nam przetrwać i spraw, żeby twój syn nie robił takich strasznych rzeczy dla naszej ukochanej Polski". Leszek był zupełnie inny, bo go pani Maria wychowała i zmieniła.
Hanna Stadnik podczas obchodów 74. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego przy pomniku Gloria Victis.Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
Myśli pani, że gdyby nie doszło do katastrofy smoleńskiej, to nasza polityka wyglądałaby dziś inaczej?

Oczywiście, że tak. Leszek przede wszystkim nie łamał konstytucji, szanował ją, bo na nią przysięgał. Teraz nasz cały rząd – mimo że też przysięgła na konstytucję – łamie obowiązujące w niej zasady. Jak tak może być?

Dlaczego im tak bardzo zależy na tym, żeby podporządkować sobie wszystkie organa państwa?

Oni po prostu chcą wrócić do tego, co było w PRL-u. Oni nie potrafią inaczej rządzić, nie stać ich na to. Oni chcą wszystkim i wszystkiemu na przekór. Nie znoszą, jak ktoś jest od nich lepszy. A psują wszystko, co przez te 30 lat żeśmy zbudowali.

Miała pani okazję poznać pana Jarosława Kaczyńskiego?

Oczywiście, Leszka też. Przez Muzeum Powstania Warszawskiego częściej kontratakowaliśmy się z Leszkiem, Jarosław nie przychodził. Ale po śmierci Rajmunda w muzeum zrobili "herbatkę" i przyszła jego żona i obaj synowie. Leszek był łagodny, zupełnie inny. A kiedy koleżanki z jakąś sprawą zwracały się do Jarosława, to on odpowiadał niesympatycznie.

To jest człowiek, który nie umie z nikim współpracować i współżyć z tym, kto jest od niego mądrzejszy. Z Platformą Obywatelską przegrał chyba z siedem razy.

Więc robi wszystko, by tej władzy już nie oddać?

Tak, wszystko niszczy. Jego największym marzeniem jest wsadzenie pana Tuska do więzienia.

Co powinni teraz robić młodzi?

Walczyć o naszą ukochaną Polskę.

W jaki sposób?

No właśnie manifestując. Jak najczęściej i w jak najliczniejszym gronie powinni się zbierać i protestować przeciwko temu rządowi. Tylko w taki sposób odzyskamy wolność. Trzeba też pamiętać, żeby iść głosować i nie wybierać PiS. Trzeba stawać wszędzie, także przed ministerstwami. Wczoraj jeden minister ubrał się w powstańcze opaski. Co to za poziom?

Ten sam polityk – wiceminister środowiska – postanowił połączyć sprawę powstańców z misją rządu PiS. Powiedział, że "póki walczą, tworzą silną Polskę, bo nie chcą, żeby coś takiego jak powstanie warszawskie kiedykolwiek się powtórzyło".

Głupota. Jak oni w ogóle mogą to porównywać? Myśmy walczyli z prawdziwym wrogiem a nie ze swoim narodem. Oni walczą z narodem. To jest ogromnie przykre.

Pani głos się łamie..

Ogromnie przykre jest, że jeszcze coś takiego musimy przeżywać. Już nie mówię tylko o nas, my przecież powoli odchodzimy, ale chodzi o dzieci, wnuki, prawnuki, o cały polski naród. W jakim stanie ludzie będą dalej żyć? Cała Europa i świat zastanawia się, co się z Polską dzieje.

Gdyby miała pani w tej chwili zaapelować do obecnego rządu, to co by im pani powiedziała?

"Przestańcie robić takie świństwa nam, Polakom, całej Polsce" – to bym im powiedziała.

Zmienię na moment wątek. Czy widziała pani spot z okazji 74. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego z udziałem byłego boksera Tysona?

Widziałam. To nie powinno mieć miejsca. Ten bokser nie jest człowiekiem godnym zaufania i szacunku. Przecież on popełnił wiele przestępstw. Ta firma, która zleciła taką kampanię, powinna nas przeprosić.

Czy podczas wczorajszych uroczystości wszystko odbyło się tak, jak powinno?

Do czasu uroczystości pod Gloria Victis wszystko było w porządku. Tak jak zawsze. Ale pod Gloria Victis zrobiło mi się bardzo przykro.

Dlaczego?

Dlatego, że my, powstańcy, zawsze byliśmy na przodzie. To do nas dołączał się rząd, prezydent i cała reszta. A wczoraj myśmy byli zepchnięci na bok. Dosłownie. Rzecznik rządu straszliwie się na mnie pchała. Powiedziałam jej, że to jest nasze święto. Nie odpowiedziała, ale chwilę później zaczęła rozmawiać z panem marszałkiem i wycofała się.

Ale to nie wszystko. Zawsze najpierw kilku powstańców razem z panią prezydent składało kwiaty. A teraz byliśmy na szóstym czy siódmym miejscu. Najpierw poszedł prezydent, który dobrał sobie dwóch czy trzech powstańców. Później ruszyli przedstawiciele Senatu, Sejmu, premier i dopiero my – na końcu. To mnie tak zabolało. Mówię sobie: "Boże, dzięki nam tu w ogóle jesteście". Jak się można tak rozpychać, a nas kierować na boczne tory?

Marzę, żeby obudzić się w innym kraju. To znaczy, żeby ktoś inny nami rządził i nie robił takich głupot, jak ta władza. Zaraz będzie wszystko dobrze, wrócimy do demokratycznej normalności.

Myśli pani, że zaraz?

Nie, zaraz to się nie uda. Chyba wybory to rozwiążą, wcześniej nie da rady. Wydaje mi się, że wszyscy młodzi ludzie powinni iść do wyborów, wychodzić na ulicę i walczyć. Ale tak w ciszy i spokoju. Stawać przy Nowogrodzkiej, przed Pałacem Prezydenckim, Kancelarią Premiera.

Polacy wychodzą na ulice, ale to nic nie daje.

Gdybym mogła wyjść na ulice, to też poszłabym protestować. I nie zgodzę się. Uważam, że protesty naprawdę coś dają. Kiedy kobiety w czarny poniedziałek wyszły na ulice, to władza się cofnęła.

Przestraszyli się kobiet.

Tak. Powiem jeszcze jedno. Pan Jarosław jest tak straszliwym tchórzem, że siedzi na Nowogrodzkiej i nigdzie się nie pokazuje. A jak jest w Sejmie, to na twarzy ma taki cyniczny uśmiech, jakby mówił: "A widzicie, ja was urządzę. Teraz ja tu rządzę". To jest jego postawa wobec narodu polskiego. Dlatego proszę was młodzi, walczcie, bo darmo nic nie przyjdzie.

Hanna Stadnik, pseudonim "Hanka":

Urodziła się 23 lutego 1929 roku w Warszawie. W czasie okupacji należała do konspiracji. Była zarejestrowana w V Obwodzie Armii Krajowej Mokotów. Jako uczennica szkoły podstawowej nosiła bibułę i przekazy. 1 sierpnia 1944 roku dołączyła do Powstania Warszawskiego jako "Hanka". Była w nim sanitariuszką, walczyła głównie na Mokotowie. W Powstaniu brała udział do końca. Ze zrujnowanej Warszawy wyszła z rannymi. Trafiła do obozu przejściowego w Pruszkowie, a później transportem kolejowym przewieziono ją do obozu w Skierniewicach. W 2015 roku została odznaczona przez prezydenta Niemiec Joachima Gaucka Krzyżem Zasługi na Wstędze Orderu Zasługi Republiki Federalnej Niemiec. Dwa lata wcześniej, w 69. rocznicę Powstania Warszawskiego, została odznaczona przez prezydenta RP Krzyżem z Mieczami Orderu Krzyża Niepodległości.