Porażający obraz oblężonej Warszawy. Blisko 80 lat musieliśmy czekać na wydanie tego dziennika
Jednym ze świadków dramatycznego oblężenia Warszawy i upadku miasta był tajemniczy Alexander Polonius, który przyjechał z Londynu na wakacje do swojej warszawskiej rodziny. Ukrywający się pod pseudonimem przybysz przelał swoje obserwacje na papier i wiosną 1941 roku w Anglii ukazała się głośna książka ''I Saw the Siege of Warsaw''.
Relacjonując tragiczne wrześniowe dni w Warszawie roku 1939, pochodzący z Anglii autor mistrzowsko przemawia do wyobraźni czytelnika. Warsztatowo dziennik trzyma się bowiem najlepszych wzorców powieści czy filmów sensacyjnych, których zwyczajny bohater zostaje nagle wrzucony w wir katastrofalnych wydarzeń.
Punktem wyjścia akcji jest zwykła wakacyjna wizyta, którą nieoczekiwany wybuch wojny zamienia w dramatyczną walkę o życie w scenerii rozpętanego piekła. Napięcie rośnie w lawinowym tempie, im bardziej broniąca się zaciekle stolica się wykrwawia, nadzieję zastępuje rozpacz, a wiarę w zwycięstwo świadomość nieuchronnej klęski.Antek był rozbawiony powagą sytuacji, uważając, że to kolejne ćwiczenia. Tak samo zresztą jak większość ludzi, którzy z ociąganiem udawali się do schronów. Aby ich tam zapędzić z ulicy, strażnikom musiała pomagać policja. Kilka minut później dało się słyszeć stłumione echo dział przeciwlotniczych.
– A więc TO się zaczęło.
W tym jednym słowie zawierało się wszystko, czego nienawidziliśmy, czego chcieliśmy uniknąć, ale niestety przebieg wydarzeń nie zależał od nas.
Wartość historyczna to niezaprzeczalny walor tej książki, ale niejedyny. Nie byłoby tej siły przekazu, gdyby nie forma tj. język narracji, jakim znakomicie włada spisujący swoje wspomnienia Polonius. Szczegółowe, sugestywne opisy oraz emanujące ze stron emocje napotkanych uczestników wydarzeń tworzą niezapomniany obraz oblężonej stolicy.Część ogrodów zamieniono na polowy cmentarz. Dzisiaj mieliśmy do pochowania około siedemdziesięciu zwłok obu płci.Przywożono je taczkami i wozami, złożone jedne na drugich jak kawały mięsa, a głowy i kończyny zwisały z nich i trzęsły się na nierównościach. Niektóre ciała były bardzo okaleczone, inne bez głów, a wszystkie bezceremonialnie kończyły na ziemi.
Wyjaśnienia tej wieloletniej zagadki, po nitce do kłębka, podjął się filolog, Marek Przybyłowicz, odkrywca i tłumacz dzienników Poloniusa. Jego historyczne śledztwo, którego wynikami dzieli się w posłowie, stanowi fascynujący dodatek do książki. Choć relacja dotyczy żmudnej pracy, napisana jest wciągającym językiem.
Dzięki determinacji badacza, który niczym Sherlock Holmes mozolnie dopasowuje elementy układanki, szperając w zdobytych starych dokumentach i korespondując ze światem, dowiadujemy się też, kim była osoba, której zadedykowano książkę. Dedykacja ''Mojemu bratu, który walczył o wolność i ludzką godność'' zyskuje więc ludzkie rysy.Pani Quick nie bez racji sugeruje, że jeśli tego dnia Bauer-Czarnomski był w Londynie, to z całą pewnością nie mógł być w Polsce. Nie wyklucza to oczywiście autorstwa dziennika, bo Bauer-Czarnomski mógł go napisać dla kogoś, ale z całą pewnością nie był świadkiem przedstawianych wydarzeń. A więc nadal pozostaje pytanie: Kim jesteś, Poloniusie?
Przetłumaczone zapiski czekają na odkrywców znad Wisły. Wystarczy wypad do pierwszej z brzegu dużej księgarni lub zakupy w jednym ze sklepów internetowych. Premiera ''Widziałem Oblężenie Warszawy'' na krajowym rynku wydawniczym odbyła się 21 sierpnia tego roku. Dla polskich czytelników dzienniki odzyskał Dom Wydawniczy REBIS.
Artykuł powstał we współpracy z Domem Wydawniczym REBIS