W całej Polsce w kinach nie ma miejsc, wróciły nawet "koniki". "Kleromania" opanowała kraj

Mateusz Marchwicki
Takiej sytuacji jak podczas kinowej premiery "Kleru" w polskich kinach nie było już dawno. Tłumy ustawiające się po bilety, sale wypełnione po ostatnie miejsca i powrót instytucji konika – film Wojtka Smarzowskiego wywołał "pospolite ruszenie". Na nietypową jak na polskie warunki sytuację zwracają uwagę właściciele kin.
"Kleromania" – tak można nazwać sytuację w polskich kinach. Fot. Bartosz Mrozowski / Materiały prasowe "Kler"
– Myśleliśmy, że instytucja konika sprzedającego na lewo bilety przed kinami umarła na zawsze jakieś 15 lat temu. Otóż właśnie powróciła – tak o sytuacji pod kinami na początku wyświetlania "Kleru" mówi "Gazecie Wyborczej" Sławomir Fijałkowski, szef kina Charlie w Łodzi.

Jak wspomina, tylu widzów w ostatnich latach było tylko podczas premiery "Avatara", " Titanica" i "Ogniem i mieczem". – Do mojego kina po bilety przychodzą osoby, które nie były w kinie od lat, niektóre nawet od kilkudziesięciu – mówi Fijałkowski.




W większości kin brakuje miejsc na seansach, a ostatnie wolne miejsca można znaleźć dopiero za kilka dni. Największe szanse na szybkie zobaczenie filmu Smarzowskiego jest w kinach studyjnych, w których można znaleźć więcej wolnych miejsc.

źródło: wyborcza.pl