Od dzisiaj możesz jeździć bez dowodu rejestracyjnego. Ale co się dzieje w razie wypadku?

Piotr Rodzik
To już dzisiaj. Od pierwszego października każdy kierowca może jeździć zarejestrowanym samochodem w Polsce (i po Polsce) bez dowodu rejestracyjnego i bez polisy OC przypisanych do danego auta. Oczywiście należy je posiadać, ale nie trzeba mieć ich fizycznie przy sobie. Tyle przepisy. Ale co w przypadku kolizji drogowej?
Nowe przepisy miały ułatwić życie kierowcom, ale w wielu przypadkach mogą je tylko utrudnić. Fot. Sebastian Adamus / AG
Nowe przepisy to ułatwienie dla wielu osób. To w zasadzie jedyne logiczne rozwiązanie – po co nosić ze sobą te dokumenty, skoro funkcjonariusz choćby w trakcie kontroli zawsze je zabiera do radiowozu i zawsze porównuje z danymi w swoim systemie?

Zmiana przepisów była możliwa dzięki rozwojowi Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców w wersji 2.0. Policjanci mają do niej dostęp poprzez interfejs, który jest zainstalowany w każdym radiowozie.

Problem pojawia się jednak w trakcie nawet najprostszej stłuczki, kiedy sprawca jest gotowy podpisać się pod oświadczeniem stwierdzającym jego winę. Do poprawnego wypełnienia takiego dokumenty niezbędne są bowiem nie tylko dane kierowcy, ale i pojazdu. W myśl nowych przepisów każdy kierowca jest zobligowany jedynie do posiadania przy sobie prawa jazdy i dowodu osobistego. No i na samochodzie muszą być jeszcze tablice rejestracyjne.

Tymczasem nadal potrzebne są do wypełnienia takiego dokumentu dane o polisie OC (przede wszystkim jej numer) oraz dane z dowodu rejestracyjnego – zwłaszcza te o właścicielu samochodu. Czy więc w razie kolizji należy dzwonić od razu po policję?
A Ty jak myślisz?
czy
Teoretycznie najprostszym wyjściem jest oczywiście telefon po policję – bo wszystkie dane są w systemie. Ale to wyjście jednocześnie często najgorsze: raz, że sprawca zostanie ukarany mandatem, a przecież wypadki chodzą po ludziach i nie zawsze jest tak, że chcemy go "ukarać". Dwa, że na policję trzeba poczekać. A jakby policja jeździła do każdej stłuczki... Sami wiecie.

Przykład? Mi osobiście w marcu tego roku po ostatnich obfitych opadach śniegu pani dyspozytorka na 112 powiedziała po małej stłuczce (ale interwencja była niezbędna w tym wypadku), że będę musiał czekać... cztery godziny.

Sprawdzenie OC to kilka kliknięć – gorzej z dowodem rejestracyjnym
Na szczęście najłatwiej "na własną rękę" sprawdzić to, co najważniejsze – czyli czy pojazd sprawcy jest w ogóle ubezpieczony. Wystarczy zajrzeć na stronę Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego, gdzie należy wpisać numer rejestracyjny pojazdu i po chwili mamy informację, czy dany pojazd ma ważne ubezpieczenie. To bardzo proste.

Można też zainstalować aplikację na smartfony "Na wypadek", którą dostarcza także UFG. Zasada działania jest taka sama.
Większy problem jest z dowodem rejestracyjnym. Obecnie nie ma żadnych narzędzi, które pozwolą tak łatwo dotrzeć do niezbędnych danych i stanowi to dużą dziurę w systemie. Realnie trzeba liczyć albo na prawdomówność sprawcy (czyt. podanie prawdziwych danych) albo na to, że jednak dowód przy sobie ma – np. w formie zdjęcia, albo w razie wątpliwości po prostu trzeba... jednak dzwonić po policję.

Rozwiązaniem tego kłopotu ma być wejście w życie pakietu mDokumentów kierowcy. Dzięki tej usłudze każdy kierowca będzie mógł okazać na swoim telefonie cyfrową wersję niezbędnych dokumentów. Rzecz w tym, że rozwiązanie miało działać już w zeszłym roku, potem się mówiło o 2018 roku. 2018 rok też powoli się kończy, a rozwiązania jak nie było, tak nie ma.

Dlatego nowe przepisy, choć stanowią duże ułatwienie dla kierowcy, mogą jednocześnie każdemu kierującemu bardzo utrudnić życie. W niepewnych sytuacjach zawsze lepiej zadzwonić po służby.
WNIOSKI

FAłSZ

W przypadku kolizji, jeśli jej sprawca nie ma przy sobie polisy OC i dowodu rejestracyjnego, ale jesteśmy w stanie ustalić te dane w inny sposób, nie trzeba dzwonić po policję. Ale w razie niejasnej sytuacji wezwanie służb będzie niezbędne.