Nazwali Morawieckiego "pieprzonym kłamcą". Zaskakujące stanowisko prokuratury

Piotr Burakowski
Przed konwencją wojewódzką Prawa i Sprawiedliwości Mateusza Morawieckiego nazwano "pieprzonym kłamcą". Premier jako osoba prywatna wspierał kandydata na prezydenta Bydgoszczy – Tomasza Latosa. Dlatego – jak podaje "Gazeta Wyborcza" – nie będzie śledztwa w tej sprawie.
Mateusz Morawiecki został nazwany "pieprzonym kłamcą", ale został potraktowany przez prokuraturę jako osoba prywatna. Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta
30 września w Bydgoszczy Morawieckiego przywitali działacze KOD-u, którzy sprzeciwiają się łamaniu konstytucji przez rząd PiS. Część z nich założyła maski z podobizną szefa rządu. Miały one długie nosy, co było nawiązaniem do postaci Pinokia.

Bogdan Dzakanowski, który kandyduje do rady miasta z listy PiS, przekonywał, że został przed Filharmonią Pomorską uderzony w głowę przez działacza bydgoskiego KOD-u. Prokuratura zaczęła badać sprawę i doszła do zaskakujących wniosków.

W ramach postępowania przesłuchano policjantów, którzy pilnowali porządku. Funkcjonariusze stwierdzili, że znieważona została inna osoba. Chodziło o Mateusza Morawieckiego, którego ktoś nazwał "pieprzonym kłamcą".


Nie ma jednak mowy o znieważeniu premiera. Wszystko dlatego, że – jak twierdzi prokuratura – Morawiecki przebywał w Bydgoszczy jako osoba prywatna. Prezes Rady Ministrów nie ma obowiązku występowania na wiecach związanych z kampanią wyborczą. Nikt nie będzie więc ścigany z urzędu. Morawiecki może jednak dochodzić swoich praw na drodze prywatnej.

"Mateuszek to kłamczuszek"

Przypomnijmy, że Morawiecki musiał sprostować nieprawdziwe słowa o Platformie Obywatelskiej. Koalicja Obywatelska złożyła pozew przeciwko premierowi. Chodziło o słowa, które padły 15 września na spotkaniu z mieszkańcami Świebodzina. Wówczas Morawiecki stwierdził, że za czasów poprzedniej władzy "nie było dróg ani mostów".

Wspominał, że w ciągu jednego do półtora roku wydawana zostanie przez PiS większa suma na drogi lokalne niż za czasów koalicji PO i PSL – i to przez osiem lat. Jak stwierdził sąd apelacyjny, takie słowa okazały się nieprawdziwe.

źródło: "Gazeta Wyborcza"