Panika na Odolanach. Mieszkańcy boją się "białych włamań", choć do żadnego jeszcze nie doszło

Kamil Rakosza
Terminem "białych włamań" zwykło się nazywać taki sposób wchodzenia do mieszkań, który nie pozostawia żadnych śladów. Przed procederem, znanym warszawskiej policji od dawna, od pewnego czasu drżą mieszkańcy dzielnicy Odolany, choć w rzeczywistości do żadnego włamania tam ostatnio nie doszło. Jeszcze, bo złodzieje usilnie próbują.
"Białe włamania" to nieinwazyjny sposób sforsowania wejścia, któremu nie potrafią stawić czoła nawet antywłamaniowe drzwi. Fot. 123rf.com / Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
Wiem po sobie, jakie odczucia wywołuje sytuacja, kiedy ktoś włamuje się do twojego mieszkania. I wcale nie to, że coś zginęło, wywołuje największy psychiczny dyskomfort. O wiele gorzej uporać się z wracającym wspomnieniem, że ktoś być może przysiadał na twoim łóżeczku, zaglądał w twoje szafeczki i cholera wie, co jeszcze mógł robić z twoim kubeczkiem.

Ot, bajka o trzech misiach w wersji creepy.

W mojej historii miejscem desantu, które wybrał włamywacz, było rozszczelnione okno. Co prawda to zupełnie inna droga dostania się do domu niż w przypadku mieszkańców Odolan, jednak jestem w stanie zrozumieć ich niepokój.
Mieszkańcy Odolan boją się "białych włamań".Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
"Białe włamania", których nie było
"Białe włamanie" to, najprościej mówiąc, taki sposób wejścia do mieszkania, który nie zostawia żadnych śladów. Kilka lat temu głośno było o serii takich przestępstw, których ofiarami padli mieszkańcy Woli i Wilanowa. Wtedy łatwymi do sforsowania drzwiami okazał się produkt firmy Dierre.


W ostatnim czasie na facebook'owych grupach warszawskich osiedli rozgorzały dyskusje o potencjalnych złodziejach. Ludzie piszą wprost o tym, że ktoś w nocy lub w ciągu dnia łapał za klamkę od drzwi. To jednak już znamy. Pewną nowością jest fakt, że o poranku klucze w niektórych drzwiach są powysuwane, co wcześniej się nie zdarzało.

– "Białe włamania" w Warszawie dzieją się już od kilku lat – mówi naTemat Robert Walczak, warszawski ślusarz. – Da się przed nimi zabezpieczyć, jeśli tylko zna się właściwe produkty. Chodzi o pewne zabezpieczenia, których nie da się otworzyć bezinwazyjnie. Próżno ich jednak szukać w popularnych marketach – opowiada.

I wyjaśnia, że koszt wymiany zamka na dużo lepszy to wydatek od 200 zł do 1500 zł. – Trzeba jednak pamiętać, że na właściwe zabezpieczenie poza wkładką składa się również odpowiednie okucie, które zabezpieczy zamek przed brutalnym, inwazyjnym otwarciem – podkreśla.

Taka wiedza z pewnością przyda się mieszkańcom Odolan, którzy zdążyli nakręcić niezłą panikę na swoim osiedlu. Nawet jeśli żadne "białe włamanie" tam się ostatnio nie wydarzyło.
Takimi wytrychami posługiwali się włamywacze, którzy dostawali się do okradanych mieszkań.Fot. screen ze strony shop.multipick.com
Wysunięte klucze i inne historie
– Jak dotąd do włamań sensu stricte nie doszło – mówi nam osoba z zarządu jednej ze wspólnot na Odolanach. – Istnieją jednak przesłanki ku temu, że są podejmowane próby - chwytanie za klamki, wysunięte klucze od wewnętrznej strony drzwi, dzwonienie dzwonkiem do drzwi w środku nocy i uciekanie w przypadku usłyszenia dźwięków z wewnątrz. Ponadto atmosferę podkręcają informacje o kradzieżach samochodów z hal garażowych sąsiednich osiedli – dodaje.

O kluczach wysuniętych od wewnętrznej strony mieszkania mówią też inni mieszkańcy Odolan. Niektórzy z nich zastanawiają się już nawet, czy faktycznie widzieli klucz niepokojąco wystający z zamka czy jednak to efekt zbiorowej histerii.

– Sąsiedzi jakiś czas temu zauważyli, że u niektórych z nich co jakiś czas rano klucz w drzwiach nie jest do końca wsunięty, tak jak go zostawiali – mówi Bartek, mieszkaniec warszawskiego osiedla. – Okazało się, że problem nie jest jednostkowy tylko dotyczy co najmniej kilkunastu mieszkań. Nie wiem, na ile to autosugestia, ale teraz przypominam sobie, że kilka miesięcy temu też rano zwróciłem uwagę na klucz, który był wysunięty, a zawsze zamykam drzwi bardzo dokładnie – mówi.

– Od tej pory zacząłem zamykać drzwi w specyficzny sposób, zostawiam klucz w połowie przekręcony, dzięki czemu nie ma szansy go wypchnąć. To rozwiązanie pomaga niestety tylko, gdy jestem w domu – dodaje nasz rozmówca.

Co daje kamera?
Zarząd wspólnoty podjął już szereg działań związanych z uszczelnieniem systemów bezpieczeństwa (likwidacja uniwersalnych kodów do domofonu, uczulenie mieszkańców na nieblokowanie w pozycji otwartej drzwi z klatek schodowych do hali garażowej).

– Dodatkowo zasugerowaliśmy, by mieszkańcy upewnili się, że w garażu nie są pozostawione żadne sprzęty, które nie są zabezpieczone w szafach garażowych. Uczuliliśmy także osoby przechowujące w garażu rowery, by stosowały zapięcia i nie pozostawiały ich niezabezpieczonych – kontynuuje osoba z zarządu wspólnoty.

– Niby jest ochrona i kamery, ale prawda jest taka, że przy dużym osiedlu przemiał ludzi jest taki, że bardzo łatwo wejść do klatek np. jako ulotkarz, dostawca, gość. Nie wyobrażam sobie, że ktoś wejdzie mi do domu. Podobno włam do mieszkania naprawdę mocno wpływa na psychiczny komfort domowników i później nie jest łatwo wrócić im do normalności – dodaje mieszkaniec Bartek.

Policja uspokaja
Choć takie symptomy, jak wysunięte od wewnątrz klucze są naprawdę alarmujące, policja przestrzega przed popadaniem w masową panikę.

– Z całym szacunkiem, ale jeśli doszło do włamania albo próby włamania do mieszkania, takie rzeczy zgłasza się na policję – mówi podkom. Marta Sulowska, Oficer Prasowy Komendanta Rejonowego Policji Warszawa IV. – Ja o żadnych "białych włamaniach" na Odolanach nie słyszałam. Uważam jednak, że traktowanie każdego "ulotkarza" czy "siwiejącego" pana ze skrzynką narzędzi jako potencjalnego złodzieja, to jednak napędzanie histerii – kwituje.

Łatwo mówić, ale mimo wszystko nie życzymy nikomu obudzenia się z kluczem do połowy wysuniętym.