Druga strona opowieści o polskiej służbie zdrowia. Co myślą lekarze i inni pracownicy o systemie i pacjentach?

Dawid Wojtowicz
Tłok, duchota, długi czas oczekiwania i totalny brak zainteresowania ze strony personelu. To codzienność pacjentów, którzy oczekują na pomoc w szpitalnych izbach przyjęć. Ich uczucia i doświadczenia są doskonale znane. A co z lekarzami i pielęgniarkami? Czy winna jest tylko ich bezduszność, czy problem tkwi gdzie indziej?
Co widzą lekarze i pielęgniarki w szpitalnej izbie przyjęć. O tym jest ''Twoje życie w moich rękach'', dostępna już w księgarniach książka specjalizującej się w tematyce społecznej dziennikarki Katarzyny Skrzydłowskiej-Kalukin Fot. Agnieszka Wocal / Agencja Gazeta
Na tego rodzaju pytania próbuje znaleźć odpowiedź Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin w swojej najnowszej książce ''Twoje życie w moich rękach: Opowieść o polskiej służbie zdrowia''. Dziennikarka, która od lat zajmuje się tematyką społeczną, w tym ochroną zdrowia, zagląda za kulisy systemu, mając za przewodników pracowników służby zdrowia.

Wydana przez Burda Książki publikacja to zbiór wywiadów z ludźmi, bez których system opieki zdrowotnej nie mógłby funkcjonować. Na szczerą rozmowę z autorką zdecydowali się pracownicy różnych specjalizacji i zawodów ze szpitali w małych i dużych miastach. Wśród nich m.in. lekarz rezydent, pielęgniarka, rehabilitantka i profesor medycyny.
FRAGMENT KSIĄŻKI ''TWOJE ŻYCIE W MOICH RĘKACH: OPOWIEŚĆ O POLSKIEJ SŁUŻBIE ZDROWIA'', WYDAWNICTWO BURDA KSIĄŻKI

To jest właśnie nasz problem. Co z tego, że mamy chęci, ambicję – bo my naprawdę mamy powołanie – jeśli ten system sprawia, że stajemy się bezsilni. Jednak nie chodzi tylko o finanse, ale także o to, jak ktoś ci zorganizuję pracę, jakie przepisy wprowadzi, jakie procedury stworzy.

Jeśli szukać wspólnego mianownika przeprowadzonych wywiadów, to byłaby nim litania zarzutów pod adresem szeroko rozumianego systemu. Niedobory kadrowe, nawał pracy, biurokracja i brak dostępu do najnowszych osiągnięć medycyny to zdaniem rozmówców główne powody, dla których lekarze nie rozwijają przed pacjentami czerwonych dywanów.
W książce ''Twoje życie w moich rękach: Opowieść o polskiej służbie zdrowia'' dziennikarka Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin publikuje wywiady z pracownikami służby zdrowia, aby pacjenci mogli poznać ich punkt widzenia na kwestie związane z ochroną zdrowia.Facebook / katarzyna.skrzydlowska. Okładka: Burda Książki
System to nie wszystko, ludzie też dokładają swoje trzy grosze. Czytelników, którym służba zdrowia w Polsce zalazła mocno za skórę, mogą zgorszyć fragmenty krytykujące zachowania pacjentów i to nie tylko z tzw. marginesu społecznego. Nie jest to przyjemna lektura, nie u każdego wywoła zrozumienie, ale to też ważna część całego obrazu.
FRAGMENT KSIĄŻKI ''TWOJE ŻYCIE W MOICH RĘKACH: OPOWIEŚĆ O POLSKIEJ SŁUŻBIE ZDROWIA'', WYDAWNICTWO BURDA KSIĄŻKI

Moi koledzy są wzywani na sprawy dotyczące wydarzeń sprzed trzech lat. Nawet nie pamiętają pacjentki, która ich pozwała. Znajomy śmieje się, że 90 proc. ludzi nienawidzi lekarzy, pozostali nie lubią, a reszta to lekarze. To brzmi śmiesznie, ale taka jest prawda. Oni nas nienawidzą, ci ludzie.

Trzeba dodać, że niektórzy lekarze przyznają się do upadku etosu swojego zawodu. Nie ukrywają, że przychodzą do pracy z powołaniem i nastawieniem herosa, po czym rzeczywistość brutalnie weryfikuje ich wyobrażenia. Jedni z powodu niemocy załamują się i zmieniają miejsce pracy, inni twardnieją i zaczynają pilnować głównie własnego interesu.

''Twoje życie w moich rękach'' nie jest jednak manifestem w obronie czci i godności lekarzy. Autorka, która jak przyznaje we wstępie książki, sama nieraz doświadczyła ''piekła'' na izbie przyjęć, nie kiwa jedynie współczująco głową swoim rozmówcom, ale też zadaje im trudne pytania, takie, które najczęściej przychodzą pacjentom do głowy.

Nieprzypadkowo książkę zadedykowano ''umęczonym pacjentom polskiego systemu zdrowia, żeby przekonali się, że nie są sami''. Może nie będzie to dla nich wielka pociecha, ale możliwe, że przy kolejnej wizycie w szpitalu spojrzą na sfrustrowanego medyka nieco łaskawszym okiem. W końcu jesteśmy na siebie zdani i musimy sobie radzić. Jakoś.

Artykuł powstał we współpracy z Burda Książki