Strażnicy z Wrocławia powiedzieli, w jakich pracują warunkach. Sytuacja jest tragiczna
Zaczęło się niewinnie, bo od zwykłej ankiety we wrocławskim zakładzie karnym. Miało wyjść, że jest super i wszyscy są szczęśliwi, a tymczasem wyszło aż "za dobrze". Strażnicy więzienni wypisali jak naprawdę się czują i w jakich warunkach muszą pracować. Szczury, brak toalet, przepracowanie – to tylko promil ich uwag. Ale Wrocław nie jest jedyny, bo strażnicy z innych miast mają podobnie.
Tymczasem strażnicy więzienni nie są z niego zadowoleni. Powątpiewają w ustalenia tego porozumienia. Najbardziej zastanawia ich kwestia podziału podwyżek, które mają dostać. Nie wiedzą, kto i ile dostanie, czy więcej będzie miał dowódca, czy szeregowy dostanie tyle samo. Ale to tylko początek ich listy skarg.
Lwią część stanowią skandaliczne warunki, w jakich muszą pracować. I nie chodzi tutaj o więźniów, bo wychodzi na to, że to dla nich nic w porównaniu do braku toalet, przemęczenia, zbyt wielu obowiązków czy moli jedzących ich swetry służbowe. Strażnicy zwracają do tego uwagę na brak awansów i takich podstaw jak przerwa na toaletę czy ciepły posiłek.
To wywołało lawinę.
Próbowaliśmy skontaktować się z więzieniem we Wrocławiu, żeby sprawdzić autentyczność raportu, jednak bezskutecznie. Poniekąd potwierdzenie warunków pracy znaleźliśmy wśród komentarzy pod postem. Wśród komentujących znalazł się bowiem mężczyzna, który we Wrocławiu odbywał praktyki.
"Miałem tą wątpliwą przyjemność pełnić służbę przez tydzień w tym molochu, w trakcie praktyk. Ludzie, którzy tam służą są dla mnie bohaterami. Osobiście wytrzymałbym tam góra kilka miesięcy" – przedstawia praktykant.
Pod postem rozpętała się dyskusja. Zaczęli się odzywać strażnicy z innych jednostek, którzy przedstawiali swoje realia pracy.
"Sama prawda, telefony masakra jakaś, 60 złodziei chce zadzwonić, każdy po 5 min to już pięć godzin roboty. A gdzie puścić spacer, wydać posiłek, leki, łaźnia, lekarz... I te 12 godz to mało, a tu jeszcze szanony pan osadzony sam nie skończy rozmowy, trzeba go upominać, to wtedy warczy i gryzie jeszcze. Patologia straszna" – pisze strażnik z lubelskiego.
"Wszystko się zgadza. Identyczna sytuacja jest w Łodzi. I nikt nie słyszy naszego skomlenia o lepsze i godne jutro. Czujemy się już gorzej niż przestępcy" – wtóruje koledze strażnik z Łodzi.
Już wcześniej pisaliśmy o sytuacji strażników więziennych. Kilku z nich opowiedziało Darii Różańskiej jak wyglądają realia ich pracy, jakie są zagrożenia i z czym muszą na co dzień się zmagać.
O funkcjonariuszy nikt się nie martwi
A takich historii od samych strażników jest mnóstwo tylko na stronie strażników na Facebooku. Jedną z nich zamieścili funkcjonariusze z warszawskiej Białołęki.
"Wiemy, że jest oficjalny zakaz meldowania czy to kierownikom działów czy dyrektorom o takiej tragicznej sytuacji kadrowej w ochronie i o tym, że jest zagrożenie, bo nie ma obsady. Po prostu zakneblowano im usta. A tu ciągle braki w ochronie i kombinowanie i przewalanie z innych działów" – pisze strażnik.
"Od 1 grudnia kolejne 8 osób szczęśliwie przenosi się z ochrony do SOPU, w tym oficerowie, bo nawet dowódcy uciekają z tej tonącej łajby. Ludzie zaczynają walkę o godną służbę, o ludzkie warunki służby, o nieuporczywe łamanie naszych praw do wypoczynku zgodnie z ustawą. Młody człowiek przyjęty na białą w tym roku na wiosnę ma już ponad 140 nadgodzin pracując w systemie ośmiogodzinnym, w zmianach po 500-700" – skarży się mężczyzna.
Tak samo sytuacja wygląda w Gdańsku. Funkcjonariusze piszą wprost, że "mają dość szukania na siłę błędów w ich pracy". Żalą się, że są "opluwani i atakowani werbalnie, jak i fizycznie przez osadzonych, którzy czują się bezkarni".
"Nadmiar obowiązków nakładanych na nas przez naszych przełożonych powoduje, że pracę wykonujemy w pośpiechu, nie mamy czasu na spożycie posiłku. Przemęczenie powoduje, że ludzie popełniają błędy. Cały wysiłek służby zmierza do polepszenia bytu osadzonych, podczas gdy o funkcjonariuszy nikt się nie martwi i ich nie dostrzega" – czytamy w ich wpisie na Facebooku.
Szczury to normalka
– Mamy obskurne dyżurki, w których jemy w biegu i kontrolujemy osadzonych – brudnych z wieloma chorobami, często zawszonych – opisuje nam jeden ze strażników z Tarnowa.
– Dyżurka 3 na 3 metry i w takich warunkach się to odbywa... Szatnia pożal się Boże: bez pryszniców, bo niby w remoncie od kilku miesięcy, latem temperatura wysoka, że człowiek ściąga mundur, buty, opinacze i nawet nie ma gdzie rąk umyć, nie mówiąc o prysznicu.
Szczury w szatni to normalka. Szafki są malutkie, tak, że ledwo się coś mieści. A na oddziałach nie ma nawet toalety damskiej mimo że kobiety też tam pracują – opowiada mężczyzna.
Podobnego zdania jest inny strażnik z Tranowa. Nie podoba mu się działanie jego przełożonych, a zwłaszcza ścisłej dyrekcji.
– Oceniają nas ludzie którzy nigdy nie stali twarzą w twarz z agresywnym osadzonym. To jest kpina z tej służby. O pieniądzach nie powiem, bo aż mnie szlag trafia. Za dużo jest układów i kolesiostwa. Trzeba by było wszystkich kierowników i dyrektorów wymienić i dać na ich miejsce ludzi z jajami – mówi.
Krytykuje porozumienie, które podpisali związkowcy z rządem. Jego zdaniem związki zawodowe pracowników więzień to "wstyd, hańba i żenada". I nie jest on w tej opinii osamotniony. A co same związki sądzą o porozumieniu?
Jest sporo do zrobienia.
Skontaktowaliśmy się z Przewodniczącym Zarządu Głównego NSZZ Funkcjonariuszy i Pracowników Więziennictwa Czesławem Tułą. Powiedział nam, że jest zadowolony z tego, co udało się wynegocjować z ministerstwem.
– Zwłaszcza przy takim budżecie – zaznacza przewodniczący. Zwraca jednak uwagę, że jest wiele ustaleń z porozumienia, które wymagają jeszcze doprecyzowania i naniesienia ich na akty prawne, m.in w Ustawie o więziennictwie. Deklaruje, że będzie naciskał na ministra, żeby stało się to do nowego roku. Czy wśród tych zmian jest poprawa warunków pracy strażników oraz uregulowanie sprawy nadgodzin?
– Oczywiście, że tak. Poprawa warunków pracy jest do uzupełnienia. To raz, a dwa: poprawa warunków wysług i służby poza zakładem karnym, co nie jest liczone u nas, a jest w innych służbach mundurowych. W porozumieniu zapisany jest też nowy system dotyczący dodatku służbowego, który będzie motywował do pozostania w służbie – odpowiada przewodniczący.
Zapytany o raport z Wrocławia stwierdził, że nie słyszał o takowym. Ponadto nie wie nic na temat żadnego zalecenia, które mówiłoby o tym, że trzeba takie badanie wśród kadry przeprowadzić.
Tego, kiedy wszystkie obietnice rządu zostaną wypełnione i zyskają moc sprawczą, nie wiadomo. Pomimo dobrych chęci i determinacji związkowców może to nawet nigdy nie nastąpić. Wszystko tak naprawdę w rękach i dobrej woli rządu. A ten, jak pamiętamy, dosyć długo zwlekał z samym zaproszeniem do rozmów.