"Nie było łatwo z bronią, która waży 3 kg, a plecak 20". WOT jeździ po szkołach, szkoli uczniów w ferie

Katarzyna Zuchowicz
– Jest ogromne zainteresowanie. Mamy więcej chętnych niż oczekiwaliśmy. Zastanawialiśmy się, czy nie stworzyć dwóch terminów, ale chodzi o ferie i nie da rady – mówi nam rzeczniczka 4. Warmińsko-Mazurskiej Brygady Obrony Terytorialnej. Sama brała udział w takim szkoleniu. 16 dni ciężkiej harówki, z bronią i w pełnym oprzyrządowaniu. Teraz pierwszy raz taką okazję będą mieli uczniowie wielu szkół w całej Polsce. Tak terytorialsi "werbują" młodych.
Złożenie przysięgi WOT w Bydgoszczy. Na początku 2019 roku rusza program "Ferie z WOT". Fot. Łukasz Antczak/Agencja Gazeta
O tych szkoleniach zrobiło się w grudniu głośno na całą Polskę. Jedni się śmieją, inni uważają, że fajny pomysł. Dla jeszcze innych to zgroza, że tak łatwo WOT wkroczyło do szkół. "Odkrycie roku, że szuka się wszelkich sposobów na załatanie dziury w rezerwach osobowych" - oceniają internauci. "Super fajnie partyzantka jest ale może byście zadbali o regularną armię?", "Czepiacie się, fajny pomysł" - czytamy w komentarzach.

O co dokładnie chodzi? Zapytaliśmy samych organizatorów.

"Doskonała okazja dla uczniów"
Program nazywa się "Ferie z WOT" i jest skierowany do uczniów oraz studentów. Pierwszy raz w swojej historii coś takiego organizują lokalne brygady. W sieci pełno ogłoszeń o "Feriach". "Brygada kujawsko-pomorskich terytorialsów czeka na uczniów i studentów” – czytamy na przykład na Pomorzu. Co chwila wyskakują posty szkół, które zachęcają uczniów do udziału. Albo oddziałów WKU, która zachwala program: "Z pewnością jest to doskonała okazja dla uczniów".


Wojska Obrony Terytorialnej nie od dziś jeżdżą po szkołach, mają spotkania z uczniami.

– Bardzo dużo uczniów z klas o profilach mundurowych się do nas garnie. Ale nie tylko. Mamy bardzo dużo młodych ludzi, którzy nie mieli świadomości, że coś takiego jak WOT istnieje. I z racji tego, że odwiedzamy szkoły i im o tym opowiadamy, to bardzo dużo osób potem się do nas zgłasza – mówi naTemat Monika Jabłońska-Buder, rzeczniczka 4 Warmińsko–Mazurskiej Brygady Obrony Terytorialnej. Tu WOT liczy ponad 1,5 tysiąca żołnierzy. Po postach na Facebooku widać, że szkoły z nimi współpracują.

– Szkoły są bardzo zainteresowane współpracą z nami. Nauczyciele też widzą potrzebę, żeby zainteresować czymś młodzież, żeby nie spędzała czasu biernie. Również kurator oświaty w naszym terenie, bardzo mocno z nami współpracuje. Ale bardzo dużo daje też to, że młodzi, którzy skończyli szkolenie, mówią o tym swoim znajomym. I potem ci znajomi się do nas zgłaszają. To pierwszy raz, gdy WOT wyszły z taką inicjatywą w ferie. Nie tylko w naszym województwie, ale na terenie całej Polski – tłumaczy Monika Jabłońska-Buder.

Od 6.00 rano do 22.00
Normalnie w ciągu roku szkolnego raczej nie ma szans, by uczniowie ostatnich klas szkół średnich mogli sobie pozwolić na 16 dni nieobecności w szkole z takiego powodu. Tyle trwa szkolenie, jego uczestnicy są skoszarowani, na noc nie wracają do domu. – Zajęcia odbywają się od godziny 6.00 do późnych godzin wieczornych. Kończą się każdego dnia koło godziny 22.00. I tak przez 16 dni – opowiada Monika Jabłońska-Buder.

Sama przeszła takie szkolenie. – Nie było łatwo. Jest ciężko jak się ma na sobie całe oporządzenie, broń, która waży ponad 3 kg, plecak, który ma 20 kg, kamizelkę kuloodporną, ma się na sobie buty wojskowe, a potem trzeba przejść ileś kilometrów do miejsca ćwiczeń. Albo biegać "padnij powstań”.

Myślała, że jak biega i ćwiczy w domu to nie powinno być problemu: – Szkolenia są na tyle intensywne, że czasami nogi odmawiają posłuszeństwa. Było bardzo ciężko, ale się udało.
–To fajna alternatywa dla młodych ludzi, że zamiast siedzieć przez dwa tygodnie ferii przed telewizorem czy komputerem to mogą zrobić coś dla siebie. Oni sami mówią, że chcą przeżyć fajną przygodę. Szkolenia są bardzo intensywne – opowiada nasza rozmówczyni.

- W szkoleniu priorytetem jest dla nas nauka umiejętności praktycznych. Największy nacisk kładziemy na naukę bezpiecznego i efektywnego posługiwania się bronią, na wyrobienie nawyków pracy z bronią, zasad zachowania na polu walki oraz przetrwania, pierwszej pomocy przedmedycznej czy też topografii. Szkolenie to obejmuje szereg aspektów, które musi poznać ochotnik zanim wejdzie w trzyletni – zasadniczy okres szkolenia, który kończy certyfikacja – tłumaczy rzecznik prasowy Dowództwa Wojsk Obrony Terytorialnej ppłk Marek Pietrzak.

Czy chcą ściągnąć młodych?
Hasło "Ferie z WOT" różnie jest oceniane. Ale robi swoje i można mieć wrażenie, że WOT dosłownie osacza szkoły.

– To nie jest tak, że jest to coś nadzwyczajnego. Obserwujemy kilka tendencji: rośnie aplikacja kobiet, i ogólnie zainteresowanie służbą w WOT i spada średnia wieku ochotników. To dla nas jasny sygnał. Studenci czy też uczniowie ostatnich klas szkół średnich aplikują do formacji a my nie zamierzamy ignorować tego trendu - mówi naTemat ppłk Marek Pietrzak.
ppłk Marek Pietrzak

Na powyższe ma niewąpliwie istota naszej formacji, czyli jak najlepsze zbalansowanie służby wojskowej z życiem osobistym i zawodowym. Projekt „ferie z WOT” nie jest żadnym odstępstwem od tego, co do tej pory robiliśmy w ramach szkoleń. Terminy szkoleń, które mieliśmy zaplanowane na przyszły rok w niektórych regionach nałożyły się na terminy ferie. Postanowiliśmy to wykorzystać i trafić do grupy osób, które do tej pory nie mogły uczestniczyć w szkoleniach, bo są uczniami. Lub są nauczycielami i mają wtedy wolne. Podobnie, podczas wakacji mieliśmy więcej aplikacji od osób młodych. Naszym celem jest rozwijanie zdobywanych w szkołach i uczelniach kompetencji.

Dodaje, że wizyty w szkołach, na uczelniach wyższych to jest coś normalnego, co WOT robi od samego początku. – To element kampanii informacyjnej. W mediach często można usłyszeć różne, czasami niepochlebne opinie na nasz temat, najlepszym sposobem dotarcia do naszych potencjalnych ochotników są bezpośrednie spotkania. Mówimy czym jesteśmy, jakie mamy zadania, jaka jest nasza rola, jaka jest procedura powołania do naszej formacji. Pokazujemy młodym ludziom jak dzięki nam mogą rozwinąć swoje kompetencje, stać się bardziej atrakcyjni na rynku pracy – odpowiada.

"Właśnie po to się do nas zgłaszają"
Czy WOT w ten sposób chce ściągnąć jak najwięcej młodych ludzi? Dziś, po dwóch latach istnienia formacja liczy ponad 17 tys. żołnierzy w 12 województwach i 13 brygadach, ok. 14 tys. to ochotnicy. Jak mówi nam rzecznik, rośnie też liczba kobiet: na początku było ich 10 procent, dziś 12.

A uczniowie? Po ukończeniu 16-dniowego szkolenia zakończonego przysięgą też stają się żołnierzami WOT. Ale nie każdy może skorzystać ze szkolenia. Kandydat musi przejść badania medyczne i psychologiczne jak do normalnej służby wojskowej. - To jedna naszych z grup docelowych, ale nie jest to zasadnicza grupa docelowa. Nasza formacja z uwagi na formę oferowanej służby jest przeznaczona dla osób które mają już zatrudnienie, pracują, czy też uczą się, mają rodziny i nie chcą rezygnować ze swoich dotychczasowych zajęć. Oczywiście nie oznacza to, że swojej oferty nie kierujemy do uczniów czy też studentów - odpowiada rzecznik WOT.

Wojska Obrony Terytorialnej powstały dwa lata temu. 1 stycznia 2017 r. weszła w życie ustawa wprowadzająca WOT jako jeden z rodzajów Sił Zbrojnych RP. Dziś, po dwóch latach, bilans wiekowy i zawodowy 14 tys. żołnierzy przedstawia się następująco:
Trochę statystyk
ppłk Marek Pietrzak

30 proc. ma wykształcenie wyższe, 50 proc. średnie, co dziesiąty żołnierz ma wykształcenie zawodowe i gimnazjalne. Ponad 40 proc. żołnierzy posiada wykształcenie techniczne, ponad 33 proc. wykształcenie ogólne. Po 3 proc. żołnierzy posiada wykształcenie prawnicze oraz medyczne. W formacji służy ponad 15 proc. studentów różnych kierunków. 70 proc. żołnierzy jest wieku 35 lat oraz mniej, żołnierzy w wieku ponad 50 lat jest mniej niż 2 proc. stanu osobowego. Średnia wieku żołnierza TSW to 32 lata. W WOT służbę pełni już 12 proc. kobiet, współczynnik ten jest dwukrotnie większy niż w wojskach operacyjnych.

"Właśnie po to się zgłaszają"
W połowie grudnia głośnym echem w Polsce odbił się film BBC, który za granicą zyskał wiele niepochlebnych opinii. Pokazał jedną z klas mundurowych, których istnienie nie znalazło u wielu komentujących zrozumienia. "Uczcie pokoju, nie wojny" - pisali w sieci.

A gdyby terytorialsom, jak klasom mundurowym, zarzucono dziś, że bardziej uczą młodych ludzi nastawienia do wojny? Co by odpowiedzieli?

– My nie uczymy nastawienia do wojny, tylko podstaw, które każdy tak naprawdę powinien posiadać. Skupiamy się na tym, by naszą młodzież przygotować do działań na naszym terenie. Naszym celem jest przede wszystkim wspieranie lokalnej społeczności. Nie tylko w czasie wojny, ale przede wszystkim pokoju. Na przykład przy klęskach żywiołowych i usuwaniu ich skutków. Jak młodzi ludzie słyszą, że po to zostały stworzone wojska obrony terytorialnej, to właśnie po to się zgłaszają, żeby być przydatnym w razie jakiegoś kryzysu – odpowiada Monika Jabłońska-Buder.