Dramat 38-latka. Miał tylko się przejechać, zapisał się do fanklubu Skody Superb 4x4
To nie tak miało być. Na co dzień jeżdżę klasą B albo klasą T, czyli tramwajem, a tydzień z Superbem miał być tylko redakcyjnym obowiązkiem. Coś jednak poszło nie tak.
Fot. Maciej Stanik / naTemat
Magia zaczyna się za plecami kierowcy, gdzie przestrzeń jest tak gigantyczna, że oglądając się za siebie ma się wrażenie, że przed nami rozpościela się nie wnętrze samochodu, a krajobraz ze zgrabnie wkomponowaną kanapą i bagażnikiem (660 litrów!).
Ile to jest 660 litrów? 660 litrów jest wtedy, kiedy wiesz, że w dzielonej asymetrycznie kanapie jest otwór na narty, ale wydaje ci się, że Skoda zrobiła go mocno na zapas. Bagażnik jest bowiem tak przepastny, że przy odrobinie gimnastyki zmieściłbym w nim narty bez rozkładania siedzeń.
Potwierdzam też miejską legendę. W Superbie Combi można przewieźć DWA wielkie fotele strandmon IKEA. Jednocześnie.
Fot. Maciej Stanik / naTemat
Fot. Maciej Stanik / naTemat
Superb jako "flagowiec" Skody nie mógł oczywiście się nie pochwalić rozbudowanymi systemami bezpieczeństwa. Ostrzeżenie przed samochodem w martwym polu w lusterkach to funkcja, bez której nie wyobrażam sobie jazdy w mieście. O jej obecności w testowanym Superbie wiedziałem. O innej dowiedziałem się, gdy uratowała mnie przed najechaniem na inny samochód.
Fot. Maciej Stanik / naTemat
Potem przeczytałem, że Front Assist cały czas czuwał nad nami. Gdybym się spóźnił z hamowaniem, system zrobiłby to za mnie. Kolejny powód, żeby zapisać się do fanklubu nowego Superba.
Fot. Maciej Stanik / naTemat
A tata mógł dzięki Superbowi spełnić swoje małe marzenie. I zapozować pod Pałacem Kultury w pozie znanej z okładki znanego magazynu o modzie.
Fot. Maciej Stanik / naTemat