Ponad 200 osób czekało na sanie nad Morskim Okiem. Pracownicy TPN nieźle sobie z nimi poradzili

redakcja naTemat
"Turyści znowu muszą wracać na piechotę znad Morskiego Oka. Tradycji stało się zadość" – celnie podsumował "Tygodnik Podhalański". Jak co roku nad Morskim Okiem tłumy i niemal ta sama historia z saniami. Albo raczej kolejką do nich. Była tak długa, że pracownicy Tatrzańskiego Parku Narodowego wkroczyli do akcji. Aż trudno uwierzyć, ale nie było awantur, a turyści...schodzili na piechotę.
Ponad 200 osób czekało w kolejce do sań nad Morskim Okiem. Fot. Marek Podmokły / Agencja Gazeta
Kolejka do sań na Włosienicy koło Morskiego Oka niby nie powinna już nikogo dziwić, bo temat wraca co roku. A jednak. Na dwa dni przed Sylwestrem, o godzinie 14.30 liczyła dokładnie 221 osób i była długa na ponad 150 metrów. Nie było szans, żeby wszyscy zdołali zjechać saniami przed zmrokiem.

Dlatego Straż Parku i pracownicy Tatrzańskiego Parku Narodowego ruszyli do działania. Jak informuje "Tygodnik Podhalański", od godziny 14.30 do 16.30 odesłali na dół około 250 osób. – Kolejka do zjazdu saniami tworzyła się już od godziny 13.15 do momentu odjazdu ostatnich wozów z turystami. Na bieżąco informowaliśmy, że nie ma sensu oczekiwać w kolejce do sań, bo po prostu nie ma tylu fiakrów – mówił tp24.pl Edward Wlazło, komendant Straży Parku. Nie było krzyków i awantur. Nikt nie domagał się transportu na dół. Tak jak było mniej więcej o tej samej porze dwa lata temu, gdy po zmroku pomoc wezwało ponad 100 osób. "Niech ktoś po nas przyjedzie! Jest ciemno!" – błagali. W ubiegłym roku jedna taka akcja liczyła "tylko" niecałe 50 osób.


– Turyści oczekujący na przyjazd sań byli bardzo grzeczni, przyjmowali na bieżąco informacje i wykonywali polecenia Straży Parku i pracowników TPN. Turyści jedynie denerwowali się tym, że fiakrzy muszą czekać na odpoczynek koni 20 minut na Włosienicy, a oni szybko chcieli zjechać na parking. W kolejce do sań oczekiwało bardzo dużo rodzin z maleńkimi dziećmi, które za zgodą Straży Parku zjechały w pierwszej kolejności, aby nie marzły – tłumaczył komendant Wlazło.

"Niech idą na nogach, cała w tym frajda", "Przyjechali zwiedzać, dotlenić się to spacer im nie zaszkodzi", "I bardzo dobrze, na nogach a nie męczyć koni" – komentują internauci. "Koło 14 robiło się już bardzo niebezpiecznie. Szukali ratunku. Przecież to logiczne" – ironizują niektórzy.

źródło: tp24.pl