Ponad 200 osób czekało na sanie nad Morskim Okiem. Pracownicy TPN nieźle sobie z nimi poradzili
"Turyści znowu muszą wracać na piechotę znad Morskiego Oka. Tradycji stało się zadość" – celnie podsumował "Tygodnik Podhalański". Jak co roku nad Morskim Okiem tłumy i niemal ta sama historia z saniami. Albo raczej kolejką do nich. Była tak długa, że pracownicy Tatrzańskiego Parku Narodowego wkroczyli do akcji. Aż trudno uwierzyć, ale nie było awantur, a turyści...schodzili na piechotę.
Dlatego Straż Parku i pracownicy Tatrzańskiego Parku Narodowego ruszyli do działania. Jak informuje "Tygodnik Podhalański", od godziny 14.30 do 16.30 odesłali na dół około 250 osób. – Kolejka do zjazdu saniami tworzyła się już od godziny 13.15 do momentu odjazdu ostatnich wozów z turystami. Na bieżąco informowaliśmy, że nie ma sensu oczekiwać w kolejce do sań, bo po prostu nie ma tylu fiakrów – mówił tp24.pl Edward Wlazło, komendant Straży Parku.
– Turyści oczekujący na przyjazd sań byli bardzo grzeczni, przyjmowali na bieżąco informacje i wykonywali polecenia Straży Parku i pracowników TPN. Turyści jedynie denerwowali się tym, że fiakrzy muszą czekać na odpoczynek koni 20 minut na Włosienicy, a oni szybko chcieli zjechać na parking. W kolejce do sań oczekiwało bardzo dużo rodzin z maleńkimi dziećmi, które za zgodą Straży Parku zjechały w pierwszej kolejności, aby nie marzły – tłumaczył komendant Wlazło.
"Niech idą na nogach, cała w tym frajda", "Przyjechali zwiedzać, dotlenić się to spacer im nie zaszkodzi", "I bardzo dobrze, na nogach a nie męczyć koni" – komentują internauci. "Koło 14 robiło się już bardzo niebezpiecznie. Szukali ratunku. Przecież to logiczne" – ironizują niektórzy.
źródło: tp24.pl