Był gwiazdą latynoskiego rapu. W jego ciele znaleziono osiem kul. Pisał, że ktoś go obserwował

Adam Nowiński
Kevin Fret przez wielu określany był jak wschodząca gwiazda latynoskiego rapu. Niestety jego gwiazda zgasła w tragiczny sposób. W czwartek został zastrzelony podczas jazdy na motorze w stolicy Puerto Rico San Juan – podaje dziennik "The Guardian". Miał 24 lata. Fret oprócz muzyki znany był także ze swojej działalności na rzecz społeczności osób LGBT, której był członkiem.
Kevin Fret miał 24 lata. Fot. Twitter.com / @BuzzFeedLGBT
Według ustaleń "The Guardian" portorykański muzyk Kevin Fret został zastrzelony w San Juan podczas przejażdżki motocyklem. Ktoś go zastrzelił. Osiem kul trafiło go w głowę i biodro. Mężczyzna zmarł. Miał 24 lata.

Raper wszedł na rynek muzyczny z singlem "Soy Asi" w 2018 roku. Wielu określało go jako wschodząca gwiazdę latynoskiego rapu. Fret lubił szokować. Był gejem. Mówił o sobie jako o wzorze do naśladowania przez młodych homoseksualistów. Często otwarcie bronił i przemawiał na rzecz osób LGBT.
Piosenkę Kevina Freta obejrzało na YouTube prawie 2 miliony osób YouTube.com / kevin fret
Po śmierci Freta jego menedżer, Eduardo Rodriguez, powiedział, że muzyk był "artystyczną duszą" i "wielkim marzycielem".


"Nie ma słów, które mogłyby opisać nasze uczucia i cierpienie, że osoba z tak wieloma marzeniami musiała odejść. Miał jeszcze tak wiele do zrobienia. To była artystyczna dusza z ogromną pasją do muzyki" – napisał w swoim oświadczeniu.

Kevin Fret kilkukrotnie pisał w mediach społecznościowych, że ktoś go obserwuje i boi się o swoje życie. Ale jego konto na Instagramie jest puste. Usunięto wszystkie posty. Na Facebooku ostatni wpis muzyka jest sprzed kilku miesięcy. Jeden z działaczy LGBT opublikował na Twitterze informację, że Fret przed śmiercią pisał o "społeczeństwie materialistów" oraz o tym "jak nie ufać ludziom, którzy nas obgadują".
Śledztwo w sprawie zabójstwa rapera prowadzi lokalna policja. W Portoryko od dłuższego czasu trwa czarna seria zabójstw. Średnio dziennie giną tam dwie osoby.

Źródło: The Guardian