Tego telewizje już nie pokazują... Przez Paryż przemaszerowało ponad 10 tys. zwolenników Macrona

Kamil Rakosza
Kiedy na ulice wychodzą trzy tysiące ludzi w żółtych kamizelkach, media na całym świecie mówią o "masowych protestach". Tymczasem o marszu "czerwonych szalików", w którym w niedzielę wzięło udział grubo ponad 10 tys. zwolenników Emmanuela Macrona, jakoś nie mówi się już tak głośno.
Media nie mówią zbyt wiele na temat marszu "czerwonych szali", w którym udział wzięło ponad 10 tys. przeciwników "żółtych kamizelek". Fot. YouTube.com/Ruptyl FR
W niedzielę "czerwone szaliki" wyruszyły z paryskiego Place de la Nation w marszu sprzeciwu wobec przemocy szerzone przez środowisko "żółtych kamizelek". Korowód liczący ponad 10 tys. obywateli Francji przeszedł pod Bastylię w asyście służb. Uczestnicy pragnęli wyrazić swoje przywiązanie do klasycznych ideałów Republiki. "Zatrzymać przemoc" – można było przeczytać na ich koszulkach.
"Marsz republikański" narodził się z połączenia grupy "czerwonych szalików" – powstałej pod koniec listopada – z inicjatywą "Laurent de Toulouse" na Facebooku, która wzywała do demonstracji poparcia dla Emmanuela Macrona. Przy przyłączeniu "Czerwone szaliki" postawiły jednak jasny warunek: nie chodzi o to, aby wspierać samego prezydenta, ale robić to szerzej – dla Republiki.


"Żółte kamizelki" w wyborach do europarlamentu
Radykałowie spod znaku żółtych kamizelek potwierdzili niedawno wystawienie własnej listy na wybory do Parlamentu Europejskiego. Co pozwoliło zweryfikować, jak wielkim cieszą cieszą się oni poparciem. Choć przekonują, że reprezentują "wszystkich Francuzów", najnowsze sondaże dają im 13 proc. poparcie. Źródło: "Le Monde"