Giertych skomentował "taśmy Kaczyńskiego". Ma jedną radę dla prezesa PiS

Rafał Badowski
Pełnomocnicy Geralda Birgfellnera skomentowali "taśmy Kaczyńskiego". Roman Giertych na Twitterze odniósł się do wynagrodzenia Austriaka, które nie zostało mu wypłacone. Mecenas Jacek Dubois wyjaśnił, dlaczego w tej sprawie złożył zawiadomienie do prokuratury.
Roman Giertych i Jacek Dubois, pełnomocnicy Geralda Birgfellnera skomentowali "taśmy Kaczyńskiego". Fot. Krzysztof Hadrian / Agencja Gazeta
Gerald Birgfellner, austriacki biznesmen, który nagrywał Jarosława Kaczyńskiego, czuje się oszukany z powodu niedotrzymania umowy ws. wieżowców, jakie miała wybudować spółka Srebrna. Całkowite wynagrodzenie Austriaka po wybudowaniu "dwóch wież" miało wynosić 3 proc. wartości inwestycji, czyli ok. 9 mln euro (ok. 39 mln zł).

Srebrna nie dostała jednak pozwolenia na inwestycję od władz miasta, Austriakowi odmówiono wypłaty wynagrodzenia. W tej sprawie miał spotykać się z Jarosławem Kaczyńskim aż 16 razy.

"Przypominam, że zapłata kwoty szkody przez osoby, które nie zapłaciły (uprzednio wprowadzając w błąd) kontrahentom zmniejsza ewentualną karę. Można wówczas zwykle uzyskać zawieszenie wykonania kary. Polecam!" – napisał na Twitterze Roman Giertych. – Mój klient czuje się poszkodowany, nie dostał za swoją pracę zapłaty, stąd zawiadomienie do prokuratury – dodał mecenas Jacek Dubois. Zaznaczył, że Jarosław Kaczyński uczestniczył we "wszystkich etapach" i składał gwarancje, że umowa zostanie dotrzymana. – Złożyliśmy do prokuratury dokumenty potwierdzające działalność mojego klienta na rzecz spółki Srebrna – poinformował Dubois.
– Jeśli ktoś wykonał pracę i nie otrzymał zapłaty, zaczyna dokumentować przebieg kontaktów – tak skomentował Jacek Dubois to, że Birgfellner nagrywał rozmowy z Jarosławem Kaczyńskim. Stenogram i nagranie "taśm Kaczyńskiego" opublikowała "Gazeta Wyborcza".


Na tekst "GW" zareagowało już Prawo i Sprawiedliwość. Ryszard Terlecki stwierdził, że PiS jest zaskoczone, bo nie spodziewało się laurki wystawionej swojemu liderowi. – Gdybyśmy mieli możliwość, pokazalibyśmy wszystkim, nie tylko czytelnikom "Gazety Wyborczej" ten tekst – dodał.

Prawicowi komentatorzy nazywają "taśmy Kaczyńskiego" kapiszonem. Warto jednak wiedzieć, że chodziło nie tylko o prywatną inwestycję, którą miał sfinansować przejęty przez PiS państwowy bank. Jest kilka innych wątków, które stawiają Jarosława Kaczyńskiego i jego partię w niekorzystnym świetle.