Ponura odskocznia od superbohaterów Marvela. Nowy serial Netflixa może być hitem
Gerard Way, lider popunkowej kapeli My Chemical Romance, razem z rysownikiem Gabrielem Bá stworzyli komiks, który zgarnął prestiżową nagrodę Eisnera w 2008 roku. Teraz ich dzieło "The Umbrella Academy" doczekało się serialowej adaptacji, która wjedzie na Netflixa w połowie lutego.
Powoli się rozkręca, potem jest tylko lepiej
Po kilku pierwszych odcinkach "The Umbrella Academy" można mieć mocno mieszane uczucia. Widać, że to wysokobudżetowy serial, w którego wpomponowano miliony dolarów i niby wszystko jest na swoim miejscu, ale produkcja nie porywa, a niektóre sceny są tak specyficzne, że mogą wręcz żenować.
Pomyślałem sobie wtedy o polskim niewypale Netflixa - "1983" i parafrazie powiedzenia: swoje hejtujecie, cudzego nie znacie. W napisach mignęła mi showrunnerka "Wiedźmina" i miałem nowe obawy co do do serialu o Geralcie z Rivii. Jednak to showrunner "The Umbrella Academy" Steve Blackman ("Farfo", "Modyfikowany węgiel") powoli rozkręca swój serial.
Bohaterowie mają niestandardowe supermoce - o ile można tak mówić o supermocach•Fot. Netflix
Wcześniejsze wątki, których jest masa, i które czasem mocno nużą, w końcu się splatają i zaskakują jak mechanizm łamigłówki. Zwykle kibicujemy superbohaterom, a ci z "The Umbrella Academy" nie budzą początkowo wyjątkowej sympatii. Dopiero po poznaniu przeszłości, zaczynamy akceptować ich w teraźniejszości i martwić się o ich apokaliptyczną przyszłość, która rysuje się w pięknych retro-barwach.
Kolorystyka i scenografia filmu jest mocno nostalgiczna•Fot. Netflix
Nawet jeśli zdarzy nam się ziewnąć w czasie seansu, "The Umbrella Academy" pod względem wizualnym jest miodna, efekty specjalne stoją na wysokim (jak na seriale) poziomie, a kolorami i scenografią przypomina estetykę znaną z filmów Wesa Andersona. Największe wrażenie robi jednak wizja przyszłości - w post-apokaliptycznej scenerii odnajdą się fani "Max Maxa" i "Fallouta".
Generalnie serial jest zbieraniną mnóstwa znanych i lubianych motywów, które elegancko współgrają. Oprócz wspomnianych X-menów i post-apokalipsy, wmieszano tu jeszcze podróże w czasie, "Dr. Who", "Facetów w czerni" i ponurą lekkość starego Tima Burtona. Może się wydawać, że wszystko już gdzieś widzieliśmy, ale twórcy stworzyli zgrabne i spójne uniwersum, które przypadnie do gustu nie tylko fanom komiksu.
Jedną z głównych ról gra Ellen Page ("Juno")•Fot. Netflix
"The Umbrella Academy" nie zmieni kursu historii, ale jeśli przymkniemy oko na niektóre kiczowate elementy, to śledzenie kolejnych odcinków będzie należeć do przyjemności. Trudno przewidzieć, czy starzy wyjadacze, którzy zjedli zęby na komiksach Marvela i DC, zostaną przy serialu na dłużej, ale młodzieży zafascynowanej twórczością Gerarda Waya (a takich w Polsce nie brakuje) serial zdecydowanie podniesie ciśnienie i w tej grupie odbiorców może być hitem.
W "The Umbrella Academy" scen akcji nie brakuje, ale mogłoby być ich więcej•Fot. Netflix