Bezglutenowa soczewica z... glutenem. Po lekturze etykiet tych produktów można złapać się za głowę

Piotr Rodzik
Czasami najlepiej byłoby nie wiedzieć po prostu... nic. Życie byłoby dużo prostsze. Kto jednak czyta dokładnie etykiety produktów, które kupuje, ten z pewnością cierpi z powodu gorszego snu. Bo jeśli nawet produkty nafaszerowane chemią są passé, pozostaje jeszcze kwestia alergenów. Sałatka jajeczna ze skorupiakami? Jasne że można taką kupić. Bezglutenowa soczewica z glutenem? Potrzymaj moje piwo.
Producenci żywności potrafią sprzedawać nawet soczewicę z glutenem. Warto czytać etykiety. Fot. Adrianna Bochenek / Agencja Gazeta / naTemat.pl
Chyba każdy z was widział kiedyś produkt, który może zawierać śladowe ilości orzechów, prawda? To taka choroba cywilizacyjna naszych czasów – jak pójdziecie do sklepu, to naprawdę nie da się kupić prawie niczego, co nie zawiera śladowych ilości orzechów.
Orzechy są dosłownie we wszystkim – w makaronie, w słodyczach, nawet w przyprawach. Skąd takie oznaczenia? To oczywiście niecna sprawka Eurokratów – w Brukseli ktoś zauważył, że w wielu fabrykach z jednej linii produkcyjnej zjeżdżają i paczki orzechów, i cukierki bez orzechów. I chociaż linie są myte, to przecież jakieś drobiny mogą zostać. A te alergeny dla wielu osób mogą stanowić śmiertelne zagrożenie – wyobraź sobie, że bierzesz do ust czekoladowego cukierka całego w orzechowych alergenach, a jesteś uczulony na orzechy...


Oczywiście taka sytuacja to całkowita skrajność. W praktyce te adnotacje dla producentów stanowią zwyczajną formą ochrony przed pozwami, jeśli komuś ewidentnie nie posłuży makaron/cukierek/cokolwiek innego.

Naturalnie jak będziecie mieli pecha, to w takiej paczce cukierków może znajdziecie i całego orzeszka – ale w takiej sytuacji warto zacząć grać częściej w Totolotka.

Co jednak najważniejsze, w miarę upływu czasu w produktach spożywczych na półkach sklepów zaczęło się pojawiać coraz więcej dziwnych rzeczy. Orzechy to tylko czubek góry lodowej. Sami zobaczcie.

Pralinki z ŁUBINEM

Fot. naTemat
Przyznaję się bez bicia – kiedy znalazłem w sklepie ten produkt, musiałem sprawdzić w internecie, czym jest łubin. Okazuje się, że stanowi całkiem dobry zamiennik dla soi.

Co jest tutaj zabawne? Po pierwsze, że weganie już potrzebują zamiennika dla soi. Po drugie, że z dwustu odmian łubinu wiele jest trujących.

PS. Tak, orzechy też są.

Sałatka z ziemniakami, jajkiem i... skąd tam SKORUPIAKI?

Fot. naTemat
Skorupiaki to pół biedy. Na liście rzeczy, które mogły do niej trafić, są jeszcze ryby. To w sumie smutne, że można kupić sałatkę z jajkiem, a dostać w bonusie kawałki ryby.

Skąd się tam wzięły? Firma, która produkuje tę sałatkę, produkuje także wiele innych sałatek z rybami. Jak łatwo się domyśleć, nie mają oddzielnej linii produkcyjnej na każdą wersję.

Soczewica z GLUTENEM (!)

Fot. naTemat
Jeden z naszych redakcyjnych faworytów. Jak być może wiecie, soczewica jest produktem bezglutenowym, szczerze polecanym osobom na takiej diecie ze względu na swoją bogatą zawartość. Dużo cennych składników, zero glutenu, sytuacja win-win.

A teraz wyobraźcie sobie, że kupujecie w sklepie soczewicę, która zgodnie z etykietą może zawierać gluten. Mózg roz…walony. Orzechy i równie wszędobylski seler przez grzeczność pomijamy.

Sól z JAJKAMI

Fot. naTemat
Z jajkami i nie tylko, dodajmy. Bo jest i gorczyca, jest i seler, jest nawet mleko. Trochę nam przykro, że dzisiaj człowiek nie może kupić bez czytania etykiety nawet soli.

Sos sojowy z SIARCZYNAMI

Fot. naTemat
Siarczyny kojarzą wam się raczej z winami, prawda? W tych gorszej jakości można też łatwo wyczuć ich smak...

Okazuje się, że siarczyny, choć de facto są przydatne w winiarstwie, można też znaleźć w poczciwym sosie sojowym.

Budyń z... MLEKIEM (?)

Fot. naTemat
Ta etykieta wprowadziła mnie w zdumienie. Bo o ile pamiętam z dzieciństwa, mleko jest nieodłącznym składnikiem budyniu. Zresztą – przepis na wykonanie tego budyniu w proszku także zakłada wykorzystanie mleka.

Ktoś nietolerujący mleka raczej trzyma się od budyniu z daleka. Mimo to na etykiecie budyniu w proszku, który należy dodać do mleka, pada informacja, że produkt może zawierać mleko. Kurtyna.

Biomakaron z... SOJĄ

Fot. naTemat
Trzeba uczciwie przyznać, że tzw. produkty bio bardzo często mają zadziwiające etykiety. Nie inaczej jest z tym biomakaronem, wykonanym z biopszenicy, do którego mogły się jednak dostać nie-biojajka i nie-biosoja.

Kiełbasa z GLUTENEM

Fot. naTemat
Ten przypadek może nie jest tak szokujący jak soczewica z glutenem, ale powiedzmy sobie wprost: wiele osób, które nie toleruje glutenu, pociesza się, że chociaż może jeść mięso.

A tu taka niespodzianka.

Musztarda z LAKTOZĄ

Fot. naTemat
Jakie musztardy znacie? Wiadomo: sarepska, miodowa, chrzanowa, jakaś rosyjska, francuska... no można tak wymieniać długo. Okazuje się, że jest jeszcze jedna: z laktozą.

Zastanawiające jest tylko, czy nie dało się do produkcji wykorzystać mleka bez laktozy. Bo przecież takie jest. Ale może w tej cenie się nie opłacało.

Pomidorowe pesto z GORCZYCĄ

Fot. naTemat
Idziemy za ciosem – najpierw musztarda, teraz czerwone pesto. Do tego produktu trafiły m.in. gorczyca i... tak, znowu orzechy.

Aż zastanawiam się, jak na jednej linii produkcyjnej można tworzyć pesto i coś, w czym mogą być orzechy.

Śliwka w czekoladzie z... NIECHCIANYM DODATKIEM

Fot. naTemat
Na koniec taki trochę bonus. Muszę się wam do czegoś przyznać: jestem wielkim fanem śliwek w czekoladzie. I jednocześnie nigdy nie czytałem ich składu. Aż do teraz.

Znacie to uczucie, kiedy próbujecie rozgryźć wiśnię, która nie została "poprawnie wydrylowana"? Próbujecie wgryźć się w słodki miąższ, a jak macie pecha, to właście pokruszyliście sobie zęby.

Okazuje się, że ten sam problem może was spotkać ze śliwkami w czekoladzie. Uwaga na pestki.