Powiew Ameryki na twoim polu. Mocniejszego pickupa w Polsce nie da się kupić

Piotr Rodzik
Jeśli zawsze zazdrościliście Amerykanom, że mogą kupować pickupy z gigantycznymi silnikami, to... w zasadzie dalej możecie zazdrościć. Niemniej jednak Volkswagen Amarok zdecydowanie wyróżnia się w "europejskim towarzystwie". Jest duży, pakowny i... absurdalnie szybki. A do tego nawet radzi sobie w terenie.
Volkswagen Amarok to pickup sprawny w terenie i... błyskawiczny na asfalcie. Fot. naTemat.pl
Przeglądaliście kiedyś amerykańską ofertę np. takiej Toyoty? Jeśli ktoś lubi motoryzację w tradycyjnym wydaniu, można naprawdę poczuć zazdrość. Np. taka Toyota Tundra - każdy Jankes może ją kupić z silnikiem o pojemności 5,7 litra. Moc? "Skromne" 381 koni mechanicznych - bo to przecież silnik benzynowy, wolnossący.
Fot. naTemat.pl
Podobne supertankowce znajdziecie w amerykańskiej ofercie Forda czy... właściwie każdej marki, która sprzedaje tam pickupy. Jeśli jest pickup, to ma wielki silnik. Kropka.

A u nas? Forda Rangera można kupić nawet ze... 130-konnym motorem. 200 koni to maks. Toyota Hilux - 2,4 litra pojemności i całe 150 koni mechanicznych. To samochody, które koniec końców robią to, co do nich należy, ale brakuje im stylu.
Fot. naTemat.pl
Tego jest aż nadto w Amaroku - o ile w ogóle pickupy można rozpatrywać w takich kategoriach. Trzylitrowy silnik TDI, sześć cylindrów, 258 koni mechanicznych. Samochód, którego nie możesz zaparkować w galerii handlowej na jednym miejscu parkingowym. Samochód, który ma osiągi aut klasy GTI - możesz się spokojnie ścigać z takim Golfem! W Polsce nic mocniejszego nie kupicie. Co najwyżej "podobnie mocnego" Mercedesa klasy X, który stanowi nowość i... tak naprawdę jest Nissanem Navarą.


Wygląda dokładnie tak, jak powinien
Ale po kolei. Amarok wygląda w największym skrócie... jak pickup. To na tyle wyspecjalizowany typ samochodu, że trudno tutaj o jakieś wymysły. W oczy rzucają się przede wszystkim kuriozalne w takim wole roboczym (ale jakże efektowne) 20-calowe felgi.
Fot. naTemat.pl
Poza tym wiadomo - duży grill, ładne reflektory. Testowana wersja Aventura ma ponadto poszerzone nadkola i dodatkową srebrną osłonę silnika, dzięki czemu wygląda jeszcze agresywniej.

Piwo natomiast należy postawić osobie, która wprowadziła do oferty Amaroka ten przecudny matowy lakier (i drugie osobie, która skonfigurowała ten egzemplarzy). Zdjęcia naprawdę nie oddają tego, jak świetnie mat pasuje temu autu. Tak więc Amarok jest ładny oraz oczywiście... duży (choć nie największy na rynku). Ma prawie 5,2 metra długości, jest szeroki prawie na dwa metry (i to bardzo czuć), ma też niemal 1,9 metra "wzrostu".
Fot. naTemat.pl
Efekt tych wymiarów to przede wszystkim bardzo przestronna kabina - nie tylko z przodu, ale i na tylnej kanapie. W kabinie jest też wygodnie, co wcale nie jest oczywiste w pickupach. Fotele z certyfikatem ergoComfort nie męczą nawet w dłuższej trasie, a kierowca do dyspozycji ma właściwie wszystkie bajery, które cieszą kierowców "normalnych" aut. Ekran multimedialny? Mały, ale jest. Podgrzewane fotele? No pewnie.

I do tego to rewelacyjnie działające ogrzewanie postojowe! Minusem może być wszechobecny twardy plastik, ale jeśli Amarok będzie ci służyć do pracy, z pewnością docenisz to rozwiązanie. Miły detal - paka Amaroka jest wyłożona polietylenem. To materiał bardzo odporny na uderzenia.
Fot. naTemat.pl
Szybko, szybciej, Amarok
Odpalam silnik, wciskam gaz i... tak, to jest to. Amarok, choć waży blisko dwie i pół tony, wcale nie jest zawalidrogą. Silnik V6 dba o to, żeby jego osiągi były bardziej niż zadowalające. Trzylitrowy ropniak generuje aż 600 Nm! Na dodatek są one dostępne od 1600 obrotów na minutę. W rezultacie Amarok po pokonaniu malutkiej (acz odczuwalnej) turbodziurki wybija się do przodu jak z procy. I wreszcie przestaję zazdrościć Amerykanom ich pickupów. W końcu do 100 km/h w tym czołgu rozpędzam się w mniej niż osiem sekund.

Warto zauważyć, że osiągi nie powodują tutaj drastycznego wzrostu spalania, w czym wydatnie pomaga ośmiobiegowa automatyczna przekładnia. Działa jak każde DSG - jest błyskawiczna, wręcz niezręcznie szybka jak na charakter auta. Przy prędkościach autostradowych wystarczy tu trochę ponad 12 litrów oleju napędowego, na ekspresówce spalanie szybko spada o kolejne dwa litry. W mieście powinno być podobne.
Fot. naTemat.pl
W praktyce pokonałem też Amarokiem dość długą trasę po drogach krajowych - i można spokojnie osiągnąć spalanie w granicach 9 litrów. To niezłe wyniki jak na ciężkie auto o aerodynamice kuchenki mikrofalowej.

Amarok - jak na pickupa - jeździ też dość dobrze. Oczywiście jest to auto szybkie głównie na prostej, ale nadwozie nie ma nadmiernych tendencji do przechyłu w zakrętach. Choć na tylnej osi znajdziemy resory, samochód całkiem nieźle tłumi też nierówności. Ogółem da się tym samochodem jechać i nie dostać szału. Będzie przyjemnie, ale... SUV to mimo wszystko nie jest.
Fot. naTemat.pl
Zjeżdżamy z asfaltu
Amarok powinien jechać radzić sobie nie tylko na asfalcie i... informuję, że radzi sobie nie tylko tam. Choć warunki do testów miałem trudne, gdyż samochód trafił mi się w mocno zimowym okresie. Powiedzmy sobie wprost - nie potrzeba Amaroka, żeby przejechać po zmrożonym piachu w miejscu, gdzie zazwyczaj można znaleźć błotnistą breję.

Mimo wszystko jest pewne, że Amarok w terenie ma nieco mniejsze możliwości. Pickup Volkswagena przejedzie "tylko" przez półmetrową wodę, kąty zejścia i natarcia to 29,5 i 18 stopni. Dodatkowo prześwit ma 25 centymetrów. Konkurencja oferuje więcej, to prawda. Tylko jeszcze jedno pytanie: czy w płaskiej jak stół Polsce z bardzo mizerną siecią rzeczną potrzebujecie naprawdę więcej. Ja mam pewne wątpliwości. W terenie, gdzie sprawdzałem Amaroka, nie miał problemu z żadnym wzniesieniem i z żadnym dołkiem.
Fot. naTemat.pl
Także napęd Amaroka jest w pewnym względzie uproszczony względem konkurencji. Przede wszystkim nie ma tutaj typowego stałego napędu na cztery koła. "Volkswagenowski" napęd 4Motion jest oparty na mechanizmie różnicowym Torsen. Co to znaczy w praktyce? W normalnej sytuacji napęd jest przenoszony w większości na tylną oś - w stosunku 60:40. Komputer pokładowy oczywiście w miarę potrzeby lawiruje tymi wartościami.

Co ponadto? Jest jeszcze tryb offroadowy, który uaktywnia asystenta zjazdu ze wzniesienia oraz zmienia ustawienia ABS i ESP. Wszystko po to, żeby w gruncie rzeczy Amarok sam pokonał wszystkie trudności. Bo w wersji z automatyczną skrzynią biegów reduktora nie ma! Dostępna jest za to mechaniczna blokada tylnego mostu.
Fot. naTemat.pl
Tyle teorii. W praktyce Amarok poradził sobie w terenie bez trudności, ale trzeba się spodziewać, że krytyczny moment może tutaj nastąpić wcześniej niż u rywali. Dodajmy jednak, że w każdej chwili możemy tutaj wrzucić na pakę 842 kilogramy załadunku. A po asfalcie możemy ciągnąć przyczepę do 3,5 tony.

Drogo
Wreszcie dochodzimy do ostatniej kwestii: pieniędzy. I ta sprawa może być drażliwa. Amarok względem konkurencji oferuje przede wszystkim naprawdę imponujący silnik, cała reszta jest również bez zarzutu. Ale najtańszy Amarok (także z silnikiem V6, ale o mocy 163 KM) zaczyna się od około 143 tys. zł brutto, a taka jak w teście wersja Aventura z silnikiem 258 KM to już co najmniej około 236 tys. zł brutto!
Fot. naTemat.pl
Zwracam uwagę na to brutto, bo Amaroka na "normalnej" stronie Volkswagena nie znajdziecie. Trzeba odwiedzić witrynę poświęconą autom użytkowym.

To dość zaporowa cena jak za auto, które mimo wszystko nie jest luksusowym SUV-em, tylko wołem roboczym z dość prymitywnym zawieszeniem. Ale każdemu według potrzeb. Zwłaszcza, że przecież są też tańsze wersje.
Fot. naTemat.pl
Nie będę ukrywał, Amarok z tym mocnym silnikiem spodobał mi się i to bardzo. Ale zastanowiłbym bym się trzy razy, czy jest wart tej kwoty.

Volkswagen Amarok 3.0 V6 TDI na plus i minus:

+ Nic mocniejszego w Polsce nie kupicie
+ Przyzwoite właściwości jezdne
+ Cywilizowana i wygodna kabina
+ Polietylen na pace
- Mniejsze niż u konkurencji możliwości w terenie
- Cena