Przestańcie mówić, że "to praca nie dla dziewczynek". Tę kierowczynię autobusu zna cały Wrocław

Kamil Rakosza
Panią Kasię można spotkać na ulicach Wrocławia, gdzie od pięciu lat prowadzi miejski autobus. Pisze też bloga pt. "Kobieca strona transportu", pokazując, że przedstawicielki płci pięknej radzą sobie doskonale w zawodach tradycyjnie uważanych za "męskie". – Chcę udowodnić, że każda z nas ma prawo wybrać taki zawód, jaki tylko jej się podoba – zapewnia w rozmowie z naTemat.
Katarzyna Owczarek-Wrońska to kierowczyni autobusu z Wrocławia, na swoim blogu pokazuje silne kobiety, które nie obawiają się pracy w zawodach tradycyjnie uznawanych za męskie. Fot. Facebook / Mama za kółkiem autobusu
Katarzyna Owczarek-Wrońska to współczesny symbol kobiety pracującej, która żadnej pracy się nie boi. Na swoim fanpage'u "Mama za kółkiem autobusu" i blogu "Kobieca strona transportu" pokazuje również historie innych odważnych pań.

Tych, które nie posłuchały krytycznych uwag w stylu "to nie jest praca dla dziewczynek", tylko postanowiły spełniać swoje marzenia. O pracy za kółkiem dużych pojazdów, w warsztatach samochodowych – wszędzie tam, gdzie do tej pory można było spotkać praktycznie samych fachowców-mężczyzn. Te kobiety udowadniają jednak, że zawód nie ma płci.
Katarzyna Owczarek-Wrońska opowiedziała nam o seksistowskich uwagach, które wciąż muszą wysłuchiwać panie decydujące się na pracę w "męskich" zawodach. Dowiedzieliśmy się również, że blog "Kobieca strona transportu" stał się inspiracją dla dziewczyn wahających się przed wyborem swojej życiowej ścieżki.


Na swoim blogu pokazuje Pani silną stronę kobiecości – rozmawia Pani z kobietami, które wykonują zawody tradycyjnie przypisywane mężczyznom, jak kierowca dużych pojazdów czy mechanik samochodowy. Jest Pani feministką?

Nie, nie uważam się za feministkę. Po prostu chcę pokazać, że dziewczyny też potrafią odnajdywać się w takich zawodach. To nawet bardziej miało być przesłanie do tych kobiet, które się zastanawiają nad pracą w charakterze czy to kierowczyni czy mechaniczki lub w innych, stereotypowo męskich, miejscach zatrudnienia.

Chcę udowodnić, że każda z nas ma prawo wybrać taki zawód, jaki tylko jej się podoba. Bez słuchania krytycznych uwag w stylu: "ty się do tego nie nadajesz, bo to nie jest kobiecy zawód".

Rozumiem, że Pani również musiała nasłuchać się takich komentarzy pod swoim adresem. Czy było w nich choćby ziarno prawdy – miała Pani duże trudności, kiedy po raz pierwszy zasiadła za kółkiem autobusu?

Ja od dzieciństwa bardzo chciałam prowadzić duży samochód, jednak cały czas napotykałam na komentarze: "zostaw to, to nie jest dla dziewczynek". Przez to na pewnym etapie życia porzuciłam swoje marzenie i zaczęłam się czymś innym.

Kiedy jednak postawiłam na swoimi i poszłam na kurs, okazało się, że te wszystkie krytyczne uwagi to jedna, wielka bzdura. A osoby, które kiedyś we mnie nie wierzyły, są teraz moimi największymi kibicami. A czy w dzisiejszych czasach, kiedy na pierwszy rzut oka równouprawnienie staje się coraz bardziej widoczne, kobiety często muszą wysłuchiwać takie uwagi?

Nie ma tego jakoś bardzo dużo, niestety jednak takie komentarze się pojawiają. Mimo wszystko uważam, że z roku na rok jest ich coraz mniej.

A Pani kiedy zaczęła swoją przygodę z prowadzeniem autobusu?

To było pięć lat temu.

Pięć lat temu było więcej seksistowskich uwag?

Na początku mojej pracy niestety było tego sporo. Na linii, na której jeździłam, kobiety prowadziły autobusy bardzo bardzo rzadko. Pojawiały się takie sytuacje, kiedy pasażerowie krzyczeli, że nie pojadą z kobietą. Były telefony do dyspozytorni. Uszczypliwe komentarze, że "baby nie potrafią jeździć", a wraz z nim porównania do mężczyzn w stylu: "facet by tędy przejechał".

Zdarzało mi się również jeździć na liniach, na których od kierowcy była wymagana sprzedaż biletów oraz ich kontrola. Brzmi to irracjonalnie, ale niektórzy z pasażerów byli oburzeni, że wymagam od nich pokazania ważnych przejazdówek. W kółko słyszałam "to jest baba, a baby zawsze mają jakiś problem". A wtedy, kiedy zaczynała Pani pracę za kółkiem, dużo kobiet było chętnych do pracy kierowczyni?

Muszę przyznać, że było nas całkiem sporo. Co prawda na liniach strefowych byłyśmy tylko dwie, jednak w samym MPK jeździło już wtedy dużo kobiet. I z roku na rok kierowczynie robią się coraz bardziej widoczne. Najpierw było to zauważalne w odniesieniu do motorniczych tramwajów, jednak z biegiem lat także za kierownicą autobusu zasiada więcej odważnych dziewczyn.

Z moich dojazdów do liceum, 8-10 lat temu, praktycznie w ogóle nie pamiętam kierowczyń. Potem panie za kółkiem faktycznie stały się coraz powszechniejszym widokiem. Co sprawiło, że w pewnym momencie kobiety wykonały ruch w stronę zawodu kierowcy autobusu czy innych, które przedstawia Pani w wywiadach ze swoimi rozmówczyniami?

Według mnie kobiety stały się bardziej odważne i pewniej stawiają na realizację własnych marzeń. Kiedy kobieta zdaje egzamin na prawo jazdy na duży pojazd, jak ciężarówka albo autobus, to robi to, co chce. Robi to, bo to lubi i podoba jej się ta praca, podoba jej się jazda.

Kiedy rozmawiam z koleżankami z pracy, to może jedna na piętnaście dziewczyn jest niezadowolona ze ścieżki, którą wybrała. Pozostałe nawet nie wyobrażają sobie, żeby mogłyby zamienić ten zawód na inny.

Myślę też, że tok myślenia społeczeństwa się zmienia – kobiety realizujące się na innych polach niż tylko opieka nad domem i wychowywanie dzieci są coraz powszechniejszym widokiem nie tylko w miastach, ale również w mniejszych miejscowościach. A skąd wziął się pomysł na pokazywanie zawodów tradycyjnie przypisywanych mężczyznom z perspektywy wykonujących je kobiet?

Plan pokazania kobiecej strony transportu pojawił się już dawno temu, jednak wcześniej miałam zbyt wiele rzeczy na głowie, by wziąć się za jego realizację. Średnio podobało mi się to, że kiedy w mediach mówi się o takich zawodach jak kierowca autobusu czy mechanik samochodowy, do wypowiedzi zawsze zaprasza się mężczyzn.

Postanowiłam sprawdzić, jak przyjmie się prezentowanie tych zawodów z perspektywy kobiet.

I jak się przyjęło?

Samego bloga "Kobieca strona transportu" zaczęłam prowadzić całkiem niedawno, natomiast fanapage "Mama za kółkiem autobusu" istnieje od kiedy tylko zaczęłam pracę kierowczyni. Uważam, że udaje mi się docierać do całkiem sporej grupy osób, moją stronę na Facebooku "polajkowało" ponad 10 tys. osób.

Blog działa stosunkowo krótko, jednak bardzo zależy mi na jego prowadzeniu. To pewnego rodzaju rozwinięcie treści, które prezentuję na swoim fanpage’u.

Dlaczego zdecydowała się Pani opowiadać ludziom o swojej pracy?

Jak to chyba najczęściej bywa – z nudów. Kiedy zostałam mamą i jednocześnie pracowałam za kółkiem, postanowiłam opowiadać ludziom o swoich przygodach, przeżyciach związanych z pracą kierowczyni.

Na początku ograniczałam się praktycznie do publikowania samych zdjęć – z kursów, tego jak wygląda komunikacja, itp. Potem doszły treści o bardziej edukacyjnym charakterze, np. jak podróżować z wózkiem dziecięcym, czego nie wolno robić w autobusie, jak zachować się na przejeździe kolejowym. Mnie najbardziej zainteresował wpis tłumaczący kierowców z tego, dlaczego zamykają drzwi przed nosami pasażerów, którzy sprintem dobiegali do stojącego na przystanku autobusu. Mnie zdarza się to po prostu nagminnie. Serio, chyba nic by się nie stało, gdybyście zaczekali tę krótką chwilę.

Niestety jest pan w błędzie. Mamy dosłownie sekundę na podjęcie decyzji, czy wpuszczamy spóźnialskiego pasażera czy nie. Albo jedziemy o czasie i staramy się wszystkich dowieźć do celu, albo czekamy na pasażerów i generujemy opóźnienie.

My oczywiście możemy czekać na wszystkich, ale jeśli nie zmieścimy się w odpowiednim cyklu sygnalizacji świetlnej, z punktualnej jazdy robi się nam czterdziestominutowa obsuwa. Kobiety – bohaterki wywiadów z "Kobiecej strony transportu "– zgłaszają się do Pani same chcąc opowiedzieć swoje historie, czy to po prostu Pani koleżanki, które zaprosiła Pani do swojego projektu?

Ogłosiłam się na kilku facebookowych grupach, pisząc że poszukuję dziewczyn, które chciałyby podzielić się z ludźmi swoimi historiami. Do pozostałych kobiet uderzałam bezpośrednio.

Czy prezentowane przez Panią historie – czy te własne czy będące relacją innych dziewczyn – stały się dla innych dziewczyn inspiracją do podjęcia pracy w "męskich zawodach"?

Tak, dostawałam wiadomości, w których kobiety dziękowały mi za to, że dałam im inspirację czy pomogłam podjąć decyzję o podjęciu pracy za kółkiem autobusu. Chwalą się swoimi pierwszymi jazdami, opowiadają mi o tym, jak obecnie wyglądają ich dni.

Czyli ma Pani z nimi stały kontakt, tak?

Oczywiście, z niektórymi nawet spotykam się w wolnym czasie. Dzięki prowadzeniu fanpage’a i bloga poznałam mnóstwo świetnych kobiet, także z zagranicy. Piszemy ze sobą na Facebooku czy Instagramie, co dodatkowo bardzo korzystnie wpłynęło na moją naukę języka angielskiego. Z niektórymi wybieramy się na wspólny wyjazd do Warszawy.