Nie wiedzą, skąd się biorą pieniądze na 500+. "Półanalfabeci" stają się plagą
To prezent od prezesa – powiedziała wyraźnie Beata Szydło podczas konwencji PiS. Chwilę wcześniej Jarosław Kaczyński wymieniał, jakie pieniądze i na co rozdaje narodowi. W Polskę poszedł przekaz, jak bardzo rząd jest hojny i część narodu to kupiła. Aż trudno uwierzyć, że tak niewielu Polaków ma świadomość, że te pieniądze pochodzą z podatków. Jednak ekspertów wcale to nie dziwi.
Czytamy, ale nie rozumiemy co. Przyswajamy tylko taką wiedzę, która jest nam potrzebna. Nie rozumiemy w praktyce, jak funkcjonuje państwo i na co przeznacza publiczne pieniądze. Nie potrafimy załatwić spraw urzędowych.
Nie potrafią policzyć odsetek od lokaty
"Analfabetyzm funkcjonalny, ignorancja, ciemnota są zmorą współczesnego świata, również najbardziej zaawansowanych cywilizacyjnie krajów. Na Zachodzie z tym się walczy, w Polsce – lekceważy i rozgrywa politycznie" – pisała w 2015 roku Ewa Wilk w "Polityce".
Cytowała sondaże, z których wynikało, że ponad 90 procent Polaków nie odróżniało procent od punktu procentowego. Co trzeci nie miał pojęcia, ile progów podatkowych obowiązuje w naszym kraju. Co czwarty nie znał poziom inflacji. A 60 proc. nie potrafiło policzyć odsetek od lokaty w banku.
Ponad połowa nie znała też daty Okrągłego Stołu, nie wiedziała, kiedy Polska przystąpiła do UE i NATO.
Tu nawet nie ma się, co dziwić, skoro nawet politycy mają z tym problem. –Mamy okrągłą rocznicę, tak? – zastanawiała się w 2013 roku Beata Szydło, która dziś sama zamierza startować do PE. – 80., przepraszam, 1992 lub 1993 rok...
"Mamy braki edukacyjne"
Polska weszła do UE w 2004 roku. A wiedza Polaków w pewnych obszarach wciąż jest porażająca. Po konwencji PiS i wielkich finansowych obietnicach w sieci natychmiast podniosła się burza, że to z naszych podatków. Okazało się jednak, że nie wszyscy o tym wiedzą. Dane serwisu ciekaweliczby.pl, które zaczęły krążyć w internecie, dla wielu okazały się szokujące.
Przypomnijmy, według tego badania, tylko 38 procent badanych miało świadomość, że 500+ jest finansowane z podatków. Aż 40 proc. było zdania, że pieniądze pochodzą z podatków, ale innych ludzi. Lub ze środków rządowych.
– Mamy braki edukacyjne. Nie wiemy, czym są podatki. Nie rozumiemy, czym są publiczne pieniądze i co oznaczają. Nie rozumiemy też całej struktury finansowo-podatkowej, PIT-ów, VAT-u itp. Ta wiedza praktyczna jest w polskiej edukacji zaniechana. Uczymy się abstrakcyjnych pojęć, jak całki, a nie praktyki – reaguje na tę nieświadomość Polaków naTemat dr Katarzyna Iwińska, prorektor ds. badań naukowych w Collegium Civitas i adiunkt w Instytucie Socjologii tej uczelni.
Na przykład z raportu "Czego Polacy nie wiedzą o podatkach?" wynika, że 21 procent Polaków uważa, że w ogóle nie płaci żadnych podatków. "Chociaż 90 proc. twierdzi, że słyszało o podatku PIT, to cały czas 16 proc. pracujących na umowę o pracę jest przekonana, że nie płaci takiego podatku" – wskazała autorka, prof. Dominika Maison z Wydziału Psychologii UW.
Dr Iwińska wskazuje też na braki w wiedzy obywatelskiej. – Nie wiemy, dlaczego mamy płacić podatki i co te podatki nam dają. Nie wiemy, że z naszych podatków są szpitale, drogi, że osoby bezdomne mają opiekę. W ogóle nie mamy myślenia w kategoriach wspólnego dobra – wylicza."Podobnie z podatkiem VAT - 90 proc. słyszało o takim podatku, 70 proc. twierdzi, że wie na czym on polega, ale tylko 42 proc. uważa, że płaci taki podatek". Czytaj więcej
"Skąd społeczeństwo ma mieć taką wiedzę?"
Pytani przez nas socjolodzy nie chcą oceniać tych konkretnych internetowych badań. Ale to, że nie wszyscy Polacy mają pojęcie, że pieniądze na 500+ pochodzą z podatków i nie są prezentem od prezesa Kaczyńskiego, zupełnie ich nie dziwi.
– To jest fałszywa świadomość, która jest równie efektywna jak świadomość prawdziwa. Mając fałszywą świadomość ludzie też świetnie sobie radzą w życiu. Przez całe wieki ludzie myśleli, że ziemia jest płaska i nie bardzo im to przeszkadzało. Sam fakt, że ktoś ma fałszywą świadomość nie oznacza, że będzie działał nieefektywnie. I na tym prawdopodobnie zasadza się koncepcja PiS dotycząca programu 500+ i innych obietnic socjalnych. Ludzie nie będą się zastanawiali, skąd pochodzą na to pieniądze. Myślą, jak dają to bierzemy – mówi naTemat prof. Paweł Ruszkowski, socjolog polityki z Collegium Civitas
Skąd pochodzi ta świadomość? – Z doświadczeń, z procesu socjalizacji, kontaktu z mediami – tłumaczy.
Prof. Ruszkowski zwraca uwagę na niską świadomość ekonomiczną w Polsce. – W szkole średniej nie uczy się ekonomii. Na studiach jest bardzo wąska grupa studentów, którzy mają z niej zajęcia. I teraz pytanie, skąd społeczeństwo ma mieć taką wiedzę? – pyta retorycznie. – Jeśli ktoś zetknął się w życiu z sytuacją praktyczną, że musiał kupić mieszkanie, załatwić kredyt w banku, to musiał się tego nauczyć. A jeśli nie, to nie.
"Za swoją wiedzę ekonomiczną Polacy dostaliby trójkę z minusem. Tak przynajmniej wynika z badania firmy Maison & Partners przeprowadzonego na zlecenie firmy pożyczkowej Wonga" – podał w 2017 roku Forsal. Cytował prezesa tej firmy, który powiedział: "Jak pokazują badania, Polska ma najniższy poziom wiedzy finansowej spośród wszystkich krajów OECD".
"Łatwo jest manipulować"
Braki mamy też w innych dziedzinach. Gdy PiS atakował sądy i konstytucję, wielu Polaków nie wiedziało o co chodzi. Ale te ekonomiczne najbardziej przecież możemy odczuwać w codziennym życiu. Tym bardziej, że politykom też bardzo łatwo je wykorzystywać. Czyż nie łatwiej trafić wtedy z przekazem, że rząd coś rozdaje?
– Oczywiście, że może się wydawać, że łatwo manipulować osobami o niskiej świadomości ekonomicznej. Dodam, że około połowy społeczeństwa nie ma wykształcenia średniego. Mamy jednak mechanizmy obrony przed tego typu manipulacją. Jeden to system wartości – wiemy co jest słuszne. Drugi to postawa etyczna. Nawet bez matury wiemy co jest dobre, a co złe – uważa prof. Ruszkowski.
Jako przykład podaje opublikowany właśnie sondaż CBOS na temat "taśm Kaczyńskiego".
Trzeba uczyć od małegoZachowanie Jarosława Kaczyńskiego oceniło jako niestosowne 55% badanych, a jedynie 29 proc. nie widzi w tym nic niestosownego. Czyli opinia publiczna poradziła sobie z tym tematem. A przecież ekonomiczne niuanse transakcji dotyczącej wieżowców są trudne do ogarnięcia nawet dla ekspertów.
W każdym razie politycy nie mówią, że ich programy socjalne finansowane są z pieniędzy podatników, bo po co. Lepiej brzmi, że to prezent, w dodatku od samego prezesa.
Żeby to zmienić, trzeba by pewnie przeprowadzić normalną reformę edukacji i całe lata czekać na efekty. Póki co, aż do bólu, warto przypominać słowa Margaret Thatcher, które w również w internecie, przypomina dziś bardziej świadoma część społeczeństwa.