Na uczeniu można zarobić, ale nie w szkole. "To już jest biznes. Myślę, że do 10 tysięcy można wyciągnąć"
Pensje są tak niskie, że dyrektorzy szkół mają coraz większe problemy z obsadzeniem wakatów. - Kiedyś dostawałem 60 CV i mogłem przebierać wśród kandydatów. Dziś nie ma nic - mówi nam dyrektor jednej z podwarszawskich podstawówek. Za to rynek korepetycji rozwija się błyskawicznie. Nauczyciel fizyki: "Jeszcze mam etat w szkole. Ale odkąd przestałem dorabiać na korepetycjach, a zacząłem na nich zarabiać, zastanawiam się, czy nie zrezygnować". Oto świat korepetycji od strony nauczycieli.
Ma około 20 uczniów. Niektórzy przychodzą na dwie godziny, w sumie w tygodniu udziela 25 lekcji. Jak daje radę pogodzić to z nauką w szkole? - Jest bardzo ciężko. Od września miałem tylko kilka wolnym weekendów. Ale musiałem zaryzykować - odpowiada.
Uczy też Polaków za granicą
Do niedawna Andrzej, jak wielu polskich nauczycieli, tylko dorabiał na korepetycjach. Jednak dwa lata temu, gdy reforma edukacji zaczęła wchodzić w życie, zaczął intensywnie myśleć, co zrobić. - Zostałem postawiony przed murem, że za dwa lata będę miał bardzo mało godzin w szkole, musiałem znaleźć alternatywę, żeby zarabiać - mówi.
Efekt przerósł jego najśmielsze oczekiwania. - Zapotrzebowanie na fizykę było ogromne. Byłem zaskoczony - dodaje. Dziś udziela korepetycji nie tylko w domu, 70 procent uczniów ma na Skype, również wśród Polaków za granicą.
- Kiedy moja koleżanka zaczęła pracować zdalnie byłem zdziwiony, że jak to, na tym można zarabiać? Potem sam spróbowałem. Musiałem się dokształcić również z marketingu i ekonomii, zacząłem ogłaszać się na portalach. I pojawił się moment, gdy przestałem na korepetycjach dorabiać, a zacząłem na nich zarabiać. Odliczając podatek, ubezpieczenie zdrowotne i księgową, to zarabiam więcej niż w szkole.
Pytam, jak inni nauczyciele. Odpowiada, że zna anglistów, którzy zastanawiają się nad założeniem swojej szkoły językowej. I to też jest alternatywa dla zarobków w szkole publicznej.
- A gdybym chciała zapisać się do pana na korepetycje?
- Oj, nie ma szans. Absolutnie nie mam już wolnych miejsc - odpowiada.
"Zawodowy korepetytor"
Jedni popierają postulaty nauczycieli, inni krzyczą, że przecież nie są tacy biedni, bo udzielają korepetycji. W tym wszystkim zapomina się o jednym - braki nauczycielskie w szkołach są ogromne i ma być jeszcze gorzej. Jeśli nie będzie podwyżek, nauczyciele zaczną uciekać ze szkół, nie będzie też nowych chętnych. Pytanie, co wtedy?
"Zawodowy korepetytor" to coraz częstsze zjawisko. Żyje tylko z tego, jest do dyspozycji uczniów od rana do nocy, nierzadko w weekendy. Oczywiście, nie musi być nauczycielem z zawodu. Stawki za godzinę - mniej więcej od 20 do 150 zł. Łatwo policzyć, ile można zarobić. A potem zestawić to z pensją nauczyciela. Stażysta zarabia niewiele ponad 1800 zł. Którą drogę może wybrać choć część nauczycieli, jeśli rząd nie przestanie dostrzegać problemu?
- Potwierdzam, że to jest już zawód. Do tej pory było tak, że nauczyciele dorabiali do pensji korepetycjami, przez kilka godzin w tygodniu. To był ich dodatkowy przychód. Natomiast teraz jest tak, że niektórzy nauczyciele porzucają pracę w szkole i idą w stronę korepetycji. Nawet tworzą szkoły korepetycji, gdzie w ofercie mają nie tylko indywidualne nauczanie, ale też zajęcia grupowe, np. przygotowujące do matury. Zakładają działalność. To wszystko bardzo się profesjonalizuje - mówi nam Joanna Arłukowicz z portalu e-korepetycje.net.
"Działamy legalnie, wystawiamy rachunki"
Bez problemu znajdujemy w sieci taką grupę nauczycieli, którzy postanowili założyć "korepetycyjne stowarzyszenie". Pochodzą z zachodniej Polski, wolą pozostać anonimowi. Wciąż pracują w szkole publicznej, ale zarejestrowali swoją firmę. Oni dorabiają.
- Jestem nauczycielką. I gdybym chciała żyć na takim poziomie, na jakim chcę żyć, z pensji nauczycielskiej, to byłoby niemożliwe. Większość nauczycieli udziela korepetycji. My nie chcieliśmy robić tego na czarno, działamy legalnie, wystawiamy rachunki. Podjęliśmy decyzję, gdy korepetycji zrobiło się bardzo, bardzo dużo - mówi nam jedna z nich.
Uczą od trzech lat, po godzinach pracy. - Mniej więcej do 15-ej jestem w szkole. Korepetycje mam nawet do godziny 20. A potem zabieram się za poprawianie sprawdzianów i inne szkolne sprawy. Chodzę spać o 2-3 - opowiada.
Czy może zarobić np. drugą, szkolną pensję? - Absolutnie. Zajęcia szkolne zajmują w domu bardzo dużo czasu. Nie ma szans, żeby po szkole mieć dużo korepetycji. My dorabiamy do pensji - odpowiada.
Na pewno zapotrzebowanie na korepetycje jest ogromne. - Rodzice są coraz bardziej zaganiani. Niektórzy decydują się wysłać dziecko na korepetycje, gdzie ma opiekę, a rodzic w tym czasie pracuje. Zmienił się styl i tempo życia, ale też sytuacja w szkolnictwie pomaga rynkowi korepetycji. Frustracja nauczycieli prawdopodobnie ma jakieś granice. To jest dla nich alternatywa - słyszymy w jednym z portalu z ogłoszeniami.
Niektórzy korepetytorzy wręcz inwestują w promocję: - Niektórzy korepetytorzy przeznaczają wiele środków na wyróżnienie się na rynku. Nie robiliby tego, gdyby im się to nie opłacało. Mamy stałych korepetytorów, którzy prowadzą swoje firmy od lat i stale inwestują w reklamę. A zainteresowanie dodatkowymi zajęciami jest wysokie, niektórym kończą się już miejsca na kolejny rok szkolny. Widać, że to biznes z potencjałem.
Ile może zarobić zawodowy korepetytor? Cena za godzinę zależy od wielu czynników, również od lokalizacji. - Niektórzy korepetytorzy potrafią brać 150 zł za godzinę. A są tacy co biorą 30 zł. Jeśli całkowicie poświęca się korepetycjom, myślę, że mogą to być zarobki od kilku do nawet 10 tysięcy. - słyszę.
Największe zapotrzebowanie jest na matematykę, fizykę czy chemię, słabiej z polskim i historią. - Ja mam szczęście, bo uczę przedmiotów ścisłych, moje koleżanki polonistki mogą zapomnieć o korepetycjach - potwierdza nam jedna z nauczycielek.
Nie każdy się przebije
Oczywiście, zawodowych korepetycji udzielają nie tylko nauczyciele. - To mogą być osoby, które zaczęły udzielać korepetycji na studiach i okazało się, że mają dar do przekazywania wiedzy. A dziś prowadzą profesjonalny biznes. Nie wiemy, ilu naszych ogłoszeniodawców to nauczyciele ze szkół - mówi Joanna Arłukowicz.
W każdym razie jest to jakaś alternatywa dla nauczycieli. - To już się dzieje. Dyrektorzy mają problem z zatrudnianiem nauczycieli właśnie z powodu wysokości stawek. Ci bardziej skorzy do ryzyka podejmują decyzję, że nie zostają w szkole, tylko idą w stronę korepetycji. To jest potencjał, ale nie wyobrażam sobie sytuacji, gdy w szkołach brakuje nauczycieli - mówią eksperci.
Nasi rozmówcy podkreślają jednak, że nie każdy przebije się przez ten rynek. Trzeba być dobrym, stale się rozwijać. Angażować się na maksa, patrzeć również marketingowo. Jak przedsiębiorca.
- To nie jest bezpieczna, stabilna szkoła. Tu trzeba walczyć o uczniów, być dobrym w tym, co się robi, inaczej rynek to zweryfikuje. By być dobrym korepetytorem nie wystarczy tylko, że jest się nauczycielem - słyszę.