Druga obok Armii Czerwonej niezwyciężona siła. W tej konkurencji polscy turyści z PRL nie mieli sobie równych
''Na saksy i do Bułgarii. Turystyka handlowa w PRL'' to jeden wielki reportaż z podróży zarobkowych Polaków, którym przyszło żyć w realiach minionego ustroju. Autor, z wykształcenia prawnik, zebrał i barwnie opisał mniej lub bardziej niezwykłe zdarzenia, których w przeważającej części sam byłem świadkiem i współuczestnikiem.
Turystyka handlowa kwitła, bo przekrój towarów, jakimi można było wtedy obracać, odzwierciedlał powiedzenie ''od Sasa do Lasa''. Bursztyn, kosmetyki, odzież, tekstylia, sprowadzone z Ameryki gadżety i nieodzowna wódka. Dziś jesteśmy przyzwyczajeni, że wszędzie mamy mniej więcej to samo, ale kiedyś lepiej żyło się temu, kto był spekulantem i przemytnikiem w jednym.
Jak uświadamia lektura tej książki, cały ten proceder inaczej wyglądał w krajach socjalistycznych, a jeszcze inaczej w państwach Zachodu czy regionach leżących w bardziej egzotycznych zakątkach świata. Popularne, bo i najmniej stresogenne, były wyjazdy do ''bratnich krajów'', ale prawdziwie złota żniwa czekały na tych, co przekraczali żelazną kurtynę.Podczas sprzedaży towarów przez naszych turystów bardzo ważna była dyskrecja, ponieważ w ZSRR istniał powszechny, rozbudowany system inwigilacji. W hotelach już w drzwiach stał „szwajcar”, który decydował o tym, kto może wejść do środka.
Na ogół obowiązywała zasada, że radzieccy obywatele nie mieli prawa wstępu do hoteli, w których kwaterowano cudzoziemców. Wewnątrz były kamery. Mało tego, na każdym piętrze w końcu korytarza siedziała na krzesełku „etażna”, która miała za zadanie obserwować zakwaterowanych i ruch w ich pokojach. Jeden z pokoi należał do KGB.
Więcej o przygodach i pomysłach wyjeżdżających za granicę w okresie PRL polskich turystów-handlarzy, o których pewien rosyjski celnik kiedyś powiedział, że to druga obok Armii Czerwonej niezwyciężona siła, przeczytacie, sięgając po najnowszą książkę Jana Głuchowskiego. Do księgarni w całej Polsce trafi ona już 3 kwietnia.Nasi turyści, którzy handlowali w czasie wycieczek do Bułgarii, Rumunii, Grecji, Turcji, Indii czy Egiptu zdobyli ostrogi przydatne do rozwinięcia biznesu w III RP. Najobrotniejsi spośród nich otworzyli firmy produkcyjne, usługowe i przedsiębiorstwa importowo-eksportowe. Teraz to oni wręczają wizytówki drukowane zarówno po polsku, jak i w językach obcych.
Artykuł powstał we współpracy z Wydawnictwem Bellona