Druga obok Armii Czerwonej niezwyciężona siła. W tej konkurencji polscy turyści z PRL nie mieli sobie równych

Dawid Wojtowicz
Dla pokolenia, które urodziło się w XXI wieku, swobodne przekraczanie granic jest tak naturalne, jak oddychanie. Żyjemy w czasach, gdzie do innych wjeżdżamy jak do ''siebie'', a paszport zaczyna powoli przypominać Yeti – wszyscy o nim słyszeli, ale nikt go nie widział. A przecież dla naszych rodziców i dziadków stanowił dobro luksusowe.
"Na saksy i do Bułgarii. Turystyka handlowa w PRL'' to jeden wielki reportaż Jana Głuchowskiego z podróży zarobkowych Polaków w okresie PRL-u. Na zdjęciu autor z żoną na barcelońskiej Rambli z żywą figurą Don Kichota Książka "Na saksy i do Bułgarii. Turystyka handlowa w PRL", Wydawnictwo Bellona
Jak można było tak żyć? Można i wbrew pozorom mieszkańcy kraju nad Wisłą, znanego wówczas jako PRL, całkiem nieźle sobie radzili, zarówno z załatwianiem paszportów, jak i korzystaniem z całego wachlarza możliwości, jakie dawał taki zagraniczny wyjazd. Historiami potwierdzającymi tę życiową zaradność sypie Jan Głuchowski w swojej najnowszej książce.

''Na saksy i do Bułgarii. Turystyka handlowa w PRL'' to jeden wielki reportaż z podróży zarobkowych Polaków, którym przyszło żyć w realiach minionego ustroju. Autor, z wykształcenia prawnik, zebrał i barwnie opisał mniej lub bardziej niezwykłe zdarzenia, których w przeważającej części sam byłem świadkiem i współuczestnikiem.
Jan Głuchowski, polski prawnik, pisarz i dyplomata, barwnie i dowcipnie opisał perturbacje Polaków z niedoborami socjalizmu, bezdusznością pograniczników i nieznajomością języków obcychFot. Mikołaj Kuras / Agencja Gazeta + Wydawnictwo Bellona
Czemu mowa tutaj głównie o turystyce handlowej, a nie tej zwykłej, krajoznawczej? Nie da się ukryć, że dla wielu wczasowiczów wiodących codzienny żywot w PRL-u zagraniczne wojaże były wyśmienitą, bo jedyną okazją do upłynnienia z dużym zyskiem pewnych towarów, a zarazem zaopatrzenia się w luksusowe dobra niedostępne w ich kraju.

Turystyka handlowa kwitła, bo przekrój towarów, jakimi można było wtedy obracać, odzwierciedlał powiedzenie ''od Sasa do Lasa''. Bursztyn, kosmetyki, odzież, tekstylia, sprowadzone z Ameryki gadżety i nieodzowna wódka. Dziś jesteśmy przyzwyczajeni, że wszędzie mamy mniej więcej to samo, ale kiedyś lepiej żyło się temu, kto był spekulantem i przemytnikiem w jednym.
Jan Głuchowski
Fragment książki ''Na saksy i do Bułgarii. Turystyka handlowa w PRL'' , Wydawnictwo Bellona

Podczas sprzedaży towarów przez naszych turystów bardzo ważna była dyskrecja, ponieważ w ZSRR istniał powszechny, rozbudowany system inwigilacji. W hotelach już w drzwiach stał „szwajcar”, który decydował o tym, kto może wejść do środka.

Na ogół obowiązywała zasada, że radzieccy obywatele nie mieli prawa wstępu do hoteli, w których kwaterowano cudzoziemców. Wewnątrz były kamery. Mało tego, na każdym piętrze w końcu korytarza siedziała na krzesełku „etażna”, która miała za zadanie obserwować zakwaterowanych i ruch w ich pokojach. Jeden z pokoi należał do KGB.

Jak uświadamia lektura tej książki, cały ten proceder inaczej wyglądał w krajach socjalistycznych, a jeszcze inaczej w państwach Zachodu czy regionach leżących w bardziej egzotycznych zakątkach świata. Popularne, bo i najmniej stresogenne, były wyjazdy do ''bratnich krajów'', ale prawdziwie złota żniwa czekały na tych, co przekraczali żelazną kurtynę.
Książka "Na saksy i do Bułgarii. Turystyka handlowa w PRL", Wydawnictwo BellonaKsiążka "Na saksy i do Bułgarii. Turystyka handlowa w PRL", Wydawnictwo Bellona
Każdy kraj miał swoją specyfikę, a ta potrafiła zaskoczyć niejednego obrotnego cudzoziemca. Dlatego każdy rozdział tej książki, omawiającej po kolei najbardziej obiecujące ''przystanki'' na ówczesnej mapie handlowej świata, przemyca jedyne w swoim rodzaju spostrzeżenia i doświadczenia. Dzisiaj te sytuacje mogą wydawać się co poniektórym komiczne, ale wtedy decydowały o lepszym jutrze.
Sports-Tourist zaprasza do słonecznej Bułgarii
Z lektury zbeletryzowanego reportażu Jana Głuchowskiego czytelnicy dowiedzą się, że taki malowany w czarnych barwach Związek Radziecki jawił się (i słusznie) podróżnikom z Polski jako pełen skarbów sezam rodem z bajki o Ali Babie i 40 rozbójnikach. Z kolei Rumunia ''zapracowała'' na miano eldorado dla turystów handlujących... środkami antykoncepcyjnymi.
Autokar w drodze do HiszpaniiKsiążka "Na saksy i do Bułgarii. Turystyka handlowa w PRL", Wydawnictwo Bellona
Wbrew pozorom w krajach Zachodu, do których pożądane przez wielu wycieczki były paliwem dla rozmaitych geszeftów w wykonaniu agentów rodzimych biur podróży, turyści mieli pod górkę. Na przejściach granicznych z Grecją czekała ich prawdziwa gehenna, a w Turcji lekcja ostrego targowania się z kutymi na cztery nogi kontrahentami.
Jak widać, przedmiotem marynarskiego handlu w Tilbury były przede wszystkim towary deficytoweFot. J. Drzemczewski / Książka "Na saksy i do Bułgarii. Turystyka handlowa w PRL", Wydawnictwo Bellona
Za tym gigantycznym międzynarodowym handlem kryły się jednak historie ludzi, którzy po prostu szukali lepszego życia dla siebie i swoich bliskich. To, co im się przydarzało, było czasami do bólu banalne, czasami dziwne, a nawet niewiarygodne. I to właśnie te ludzkie opowieści są największą wartością ''Turystyki handlowej w PRL''.
Jan Głuchowski
Fragment książki ''Na saksy i do Bułgarii. Turystyka handlowa w PRL'' , Wydawnictwo Bellona

Nasi turyści, którzy handlowali w czasie wycieczek do Bułgarii, Rumunii, Grecji, Turcji, Indii czy Egiptu zdobyli ostrogi przydatne do rozwinięcia biznesu w III RP. Najobrotniejsi spośród nich otworzyli firmy produkcyjne, usługowe i przedsiębiorstwa importowo-eksportowe. Teraz to oni wręczają wizytówki drukowane zarówno po polsku, jak i w językach obcych.

Więcej o przygodach i pomysłach wyjeżdżających za granicę w okresie PRL polskich turystów-handlarzy, o których pewien rosyjski celnik kiedyś powiedział, że to druga obok Armii Czerwonej niezwyciężona siła, przeczytacie, sięgając po najnowszą książkę Jana Głuchowskiego. Do księgarni w całej Polsce trafi ona już 3 kwietnia.

Artykuł powstał we współpracy z Wydawnictwem Bellona