Niektórzy nauczyciele bardzo chcą strajkować, ale nie mogą. Jest jeden powód, o którym się nie mówi

Aneta Olender
Wyobraź sobie, że zarabiasz 2800 zł i walczysz o podwyżki dla siebie i kolegów. I w trakcie tej walki ze swojej pensji możesz stracić kilkaset złotych. Szału nie ma, prawda? Dlatego nie brakuje nauczycieli, którzy nie będą strajkować 8 kwietnia. Nie, nie dlatego, że są fanami minister Zalewskiej. Po prostu nie mogą pozwolić sobie na stratę pieniędzy. – Nie wiemy, ile będzie trwał strajk, a w jego trakcie nie zarabiamy – mówią.
Nauczyciele z całej Polski przygotowują się do akcji strajkowej. fot. Jakub Włodek / Agencja Gazeta
Trzeba liczyć się z kosztami
Strajk, który ogłosili nauczyciele jest bezterminowy. Jeżeli nie uda się szybko osiągnąć porozumienia i protest potrwa np. tydzień, strajkujący stracą 1/4 swoich zarobków. Jaka to będzie kwota, zależy od stopnia awansu zawodowego, czyli czy jest to stażysta, nauczyciel kontraktowy, mianowany czy dyplomowany. W przypadku ostatniej grupy pensja może być niższa nawet o około 800 zł. Ta kwota uzależniona jest także od stażu pracy.

– Mieć, a nie mieć 800 zł, to spora różnica. Tego się nigdy nie nadrobi. A to jest tylko podstawa, za tym idą także dodatki – mówi w rozmowie z naTemat nauczycielka, który woli pozostać anonimowa.


Strajk potrwać ma do odwołania, co oznacza, że być może nie ma się czym przejmować, ponieważ wszystko wróci do normy po jednym dniu. Jednak równie dobrze może zakończyć się po miesiącu. – Za każdy dzień protestu tracisz dniówkę, a niepójście do pracy jest dla nas stratą sporych pieniędzy – mówi nauczycielka. I dodaje, że na decyzję nieprotestujących nauczycieli wpływ mają też zbliżające się święta. Zwyczajnie chcą mieć za co je przygotować.

Z argumentami kolegów, którzy nie chcą wesprzeć strajku, nie zgadzają się zaangażowani w niego. Ich zdaniem, każdy mógłby znaleźć sobie powód, aby pozostać biernym w tej sytuacji.

– Bo mam kogoś chorego, bo mąż nie pracuje... każdy z nas traci. Mówimy jednak o tym głośno, że musimy się zmobilizować, bo czas beznadziei - to co dzieje się w szkole z podstawą programową, z pensjami i obsługi i naszej - musi się skończyć. Czegoś takiego jeszcze nie było – podkreśla nauczycielka z Warszawy. Kredyt do spłacenia
Nasza kolejna rozmówczyni, która także woli pozostać anonimowa przyznaje, że dyskusje dotyczące utraty pieniędzy toczą się w pokoju nauczycielskim. Jej zdaniem taka jest jednak zasada strajku i cena, którą trzeba zapłacić za osiągnięcie oczekiwanego sukcesu. Nie można patrzeć tylko na to, co tu i teraz. – Teraz stracimy 700, 200 czy 500 zł, ale przecież muszę myśleć o tym, ile będzie wpływało mi na konto przez kolejnych 20, może 25 lat mojej pracy – przyznaje.

Nieprotestujący przekonują do swoich racji, mówiąc o ciążących na nich zobowiązaniach, czyli np. o spłacie kredytu. Taka kalkulacja zdaniem Tomasz Branickiego, przewodniczącego ZNP w Olsztynie, jest nietrafiona. – Nie rozumiem tego. Walczymy o 1000 zł. Przy stracie podczas tygodniowego strajku nawet 700 zł trzeba mieć na uwadze, że w perspektywie możemy dostać co miesiąc kilkaset złotych więcej – wylicza Branicki.

Niższa pensja to nie jedyny problem tych, w których głowach pojawiają się dylematy dotyczące strajkowania. Protest wydłuża wiek emerytalny. Dni poświęcone w ten sposób na walkę o podwyżki, trzeba będzie odpracować. – Chyba nie jest to do końca racjonalny argument. Wyższe zarobki będą przekładały się na wszystkie dodatki, nadgodziny, również na emeryturę, która będzie wyliczana np. nie z poziomu 3 tys., a z poziomu 4 tys. To robi różnicę – mówi nauczycielka z Olsztyna. Przeszkoda na drodze do awansu
W kwestii strajku zawrzało także na forach nauczycieli. Na jednym z nich ci, którzy są w trakcie awansu zawodowego zastanawiają się, czy nie skomplikuje to ich sytuacji.
Komentarz nauczycielki

Witam! Mam pytanie... Czy liczba dni, w których się strajkuje wydłuża czas stażu w awansie zawodowym? Kończę 30 maja staż na mianowanie i zastanawiam się, czy gdybym wzięła udział w strajku to dni, w których będę strajkować wydłużą mi trwanie stażu?

Trzeba pracować trzy lata, aby aby uzyskać np. stopień nauczyciela mianowanego. Po tym czasie staje się przed komisją. Awans wiąże się oczywiście z wyższymi zarobkami. – Nawet jeden tydzień może spowodować, że ktoś nie zdąży wypełnić wszystkich obowiązków. Strajk jest do odwołania, czyli może trwać miesiąc i wtedy każdy, kto miałby skończyć ścieżkę awansu 30 maja, skończy ją 30 czerwca, czyli broni się dopiero w drugiej połowie roku. Jeśli to jest prawda, to ja też nie będę strajkowała. Boję się – mówi jedna z naszych rozmówczyń.

O tym, że nie ma się czego obawiać przekonuje Tomasz Branicki. Wyjaśnia, że aby awans się przesunął, nieobecność musiałaby przekroczyć 3 miesiące. – To nie ma wpływu na awans. Strajk w tej kwestii nie zrobi krzywdy nauczycielom – uspokaja przewodniczący ZNP w Olsztynie.
W Krakowie nauczyciele już protestują. Od kilkunastu dni związkowcy okupują kuratorium oświaty.Fot. Jakub Włodek / Agencja Gazeta
Tak nigdy jeszcze nie było
Ostatni tak duży strajk nauczycieli odbył się w 1993 roku. Trwał tydzień. Jednak zrywu środowiska w takiej skali, jak ta zapowiadana na 8 kwietnia, w Polsce jeszcze nie było. – Jeśli chcemy coś zyskać dla całej grupy, to musimy być jednym zwartym frontem. Wyłamując się z tego dajemy argument władzy, że nie ma wśród nas wspólnoty i jednomyślności – przestrzega nauczycielka z Olsztyna.

Dodaje jednak, że strajkujący nauczyciele walczą o poprawę sytuacji całego środowiska, dlatego nie rozpatrują tego, że ktoś się wyłamał z takich działań. Zdecydowanie bardziej wolą patrzeć na na to ile osób udało się zmobilizować.