Witamy w klasie premium. Nowy Range Rover Evoque, czyli brytyjski luksus w kompaktowym wydaniu

Michał Jośko
Zabrałem się za sprawdzanie, czy nowy Range Rover Evoque wnosi nową jakość do świata kompaktowych SUV-ów. A jeżeli tak, czy robi to w stylu godnym tej brytyjskiej marki. Zakładam więc kurtkę Barbour, wsuwam kalosze marki Hunter i ruszam przed siebie.
Sztuka maskowania w lesie – test niezaliczony Fot. naTemat
Jestem pomniejszym brytyjskim szlachcicem, który mieszka w mieście, lecz ma posiadłość ziemską na prowincji. Mogę dojechać do niej w miarę cywilizowanymi drogami, tak więc niepotrzebna mi ekstremalna terenówka w stylu Land Rovera Defendera.

Zarazem jestem człowiekiem, który rozsądnie podchodzi do gospodarowania pieniędzmi (w żyłach płynie odrobina krwi szkockiej), tak więc nie zamierzam wydawać fortuny na "prawdziwego" Range Rovera; imponujący krążownik, którego cena wyjściowa w wersji SVAutobiography sięga równowartości niemal 1,1 miliona zł.

Właśnie znalazłem samochód idealnie skrojony pod kątem moich potrzeb. No dobrze, oczywiście wszystko, co napisałem powyżej, jest fantazją. Tak naprawdę jestem polskim dziennikarzem, który postanowił sprawdzić, co potrafi Evoque, czyli najnowszy i zarazem najmniejszy z Range Roverów.
Fot. naTemat



Czy to już było?
Pojawił się w roku 2011 i stworzył nową niszę na rynku: to dzięki niemu świat otrzymał SUV-a łączącego kompaktowe wymiary ze sporą dawką luksusu. Do tego doszedł naprawdę wyrafinowany dizajn, który wzbudził wielkie emocje, podsycane plotką, iż za projektem wozu stoi m. in. Victoria Beckham.

Informacja owa, choć nieprawdziwa, w roku 2012 po części okazała się samospełniającą przepowiednią: na rynek trafiła limitowana do 200 sztuk specjalna edycja Evoque'a dedykowana właśnie byłej Posh Spice.

Dziś na rynek wyjeżdża druga wersja tego pojazdu, która na pierwszy rzut oka do złudzenia przypomina swego praszczura, któremu jakiś tuner zafundował nowoczesny pakiet stylistyczny. Rzecz dziwna – przecież producent zarzeka się, że w 99 proc. to zupełnie nowa konstrukcja, która z poprzednikiem dzieli jedynie zawiasy drzwi.
Fot. naTemat


Po przetarciu okularów i podejściu bliżej zaczynam dostrzegam choć karoseria zachowała główne założenia poprzednika (nic w tym złego, po ośmiu latach wciąż wygląda świetnie), to jednak zastosowano tutaj całe mnóstwo nowych pomysłów.

Zmieniły się także proporcje. Dotyczy to np. tego, że do 2 681 milimetrów zwiększył się rozstaw osi (zasługa Premium Transverse Architecture (PTA), czyli mocno zmodyfikowanej platformy D8). Dzięki takiemu rozwiązaniu samochód zyskał na przestronności, choć praktycznie nie urósł zbyt na zewnątrz.
Fot. naTemat


A przecież to niepożądana w zatłoczonych miastach, czyli środowisku, którego 90 proc. Evoque'ów nie opuszcza nigdy...

Spoglądam na wóz pod różnymi kątami i co rusz odczuwam déjà vu. Po chwili doznaję olśnienia: przecież ten kompaktowy SUV przypomina Range Rovera Velara! Świetna inspiracja, muszę przyznać.

Walka o przestrzeń
Konstruktorzy nie sięgnęli tu ochoczo po tak modne dziś aluminium, stawiając na starą, dobrą stal. Dlaczego? Przecież biorąc pod uwagę, że to samochód klasy premium, księgowi mogliby przymknąć oko na fakt, że pierwsze z owych metali jest droższy.

Okazuje się, że nie chodzi tyle o pieniądze, lecz fakt, iż aluminiowe elementy konstrukcji muszą być bardziej masywne. A to "kradnie" miejsce wewnątrz, czyli coś, o co projektanci tworzący niewielkie samochody walczą niczym lwy.
Fot. naTemat


W przypadku auta, w trzewiach którego trzeba było upchąć elementy przeobrażające go 48-woltową miękką hybrydę. Takim pojazdem jest bowiem każdy nowy Evoque oprócz podstawoej wersji zasilanej 150-konnym dieslem. Pod koniec roku w salonach pojawi się jeszcze hybryda typu plug-in, zesparowana z trzycylindrową jednostką benzynową.
Fot. naTemat


Sport? To niegodne dżentelmenów
Wybieram samochód z 249-konną jednostką, oznaczony symbolem P250. To środkowa "benzyna; poniżej do wyboru jest wersja 200-, natomiast powyżej 300-konna. Mój czerwono-czarny rumak wytwarza 365 Nm momentu obrotowego, a na papierze pierwszą setkę osiąga w 7,5 sekundy. Rozpędzanie kończy się natomiast przy 230 km/h.

Wszystkich powyższych rzeczy dokonuje (bazuję na wskazaniach komputera pokładowego) zadowalając się 8,2 litra paliwa. Mówię tu o cyklu mieszanym, podczas którego zaliczyłem ulice Poznania, drogi podmiejskie oraz "mini off-road" na wielkopolskich bezdrożach.
Fot. naTemat


Jak samochód podchodzi do kwestii przemieszczania się? Rześko i ochoczo, choć dziewięciobiegowy automat (lepszy, niż w pierwszym Evoque'u) zmienia przełożenia z iście brytyjską rozwagą. W taki sposób ważący 1818 kg pojazd przemieszcza się w sposób, nazwijmy to, dystyngowanie dynamiczny. Aha, wóz nie oferuje żadnego usportowionego trybu jazdy.

Czy to wada w czasach, gdy całe mnóstwo SUV-ów próbuje udawać przed kierowcami ostre niczym lancety coupé? Bynajmniej. Przecież to Range Rover! Jeśli potrzebujesz ostrzejszych doznań na asfalcie, kup sobie np. Jaguara E-pace.

Owo poszanowanie rodowodu marki dotyczy również pozycji za kierownicą – od usadowienia się w aucie, aż do końca sprawdzania ustawień fotela i kierownicy Evoque przekazuje: siedzisz w aucie terenowym.
Fot. naTemat


Na szczęście wszystko nie kończy się tutaj na robieniu dobrego wrażenia. Choć oczywiście nikomu przy zdrowych zmysłach nie polecam rzucania się małym Range Roverem w poważniejszy teren, lecz po zjechaniu z asfaltu wóz nie staje się bezbronny.

Dzielnie radzi sobie z sypkimi nawierzchniami, głębokimi muldami i (rozsądnie) stromymi podjazdami. Ułatwia to prześwit wynoszący 212 mm, kąt natarcia równy 22,2 stopnia, kąt rampowy na poziomie 20,7 stopnia oraz 30,6- stopniowy kąt zjazdu.
Fot. naTemat


Zaznaczmy: jego zdolność brodzenia wynosi aż 60 cm, czyli dokładnie tyle, ile oferuje chociażby Land Rover Discovery. Szacunek.
Fot. naTemat


Zdaj się na samochód
Żeby nie było: zawieszenie jest twarde i w szybko pokonywanych zakrętach samochód nie pochyla się na boki niczym żaglówka Finn podczas sztormu na oceanie. Jednak podczas dynamicznego pokonywania mocno dziurawych nawierzchni bardzo daleko mu do komfortu, które oferują większe Range Rovery.

Gdy nawierzchnia robi się znacznie gorsza, możesz sięgnąć po tryby jazdy dedykowane przemieszczaniu się po trawie, żwirze, śniegu, błocie, koleinach oraz piasku. Możesz, choć to... bez sensu.
Fot. naTemat


Nie dość, że w trakcie przemierzania bezdroży zmiana trybu przy pomocy ikonek na wyświetlaczu dotykowym jest mocno problematyczna (konia z rzędem dla tego, kto w takich okolicznościach trafi bezbłędnie opuszkiem palca w ikonkę wielkości jednogroszówki), to różnice między nimi są niezbyt wyraźne.

Idealne rozwiązanie? Po zakupie Evoque'a wybierz automatyczny tryb jazdy i nie zmieniaj nigdy. Mądra elektronika w tym Range Roverze naprawdę wie, co robi, dobierając parametry jazdy idealnie do sytuacji.
Fot. naTemat


Nowinki lepsze i gorsze
Na zdradliwych nawierzchniach docenisz jeden z nowoczesnych gadżetów, które trafiły na pokład Evoque'a, czyli opcjonalny system Ground View. Wyświetla on obraz nawierzchni pod przednią osią samochodu. "Przezroczysta maska" sprawia, że możesz na bieżąco kontrolować, czy nie najeżdżasz właśnie na jakiś wielki konar lub kamień, mogące uszkodzić podwozie.

Czy ten bajer warto zamówić w sytuacji, gdy swoim wozem zamierzasz przemieszczać się głównie po mieście? Moim zdaniem jak najbardziej. Spójrz zresztą na poniższy film:


Nieco mniej zachwyciła mnie kamera umieszczona w płetwie dachowej, która może przekazywać obraz do lusterka wstecznego. Niby fajne (zwłaszcza, że Evoque posiada wąską szybę tylną), lecz podczas testów trudno było mi się przyzwyczaić do tego rozwiązania: przekłamana odległość ogniskowa cyfrowego obrazu sprawiała, że korzystanie z tej funkcji było doznaniem, jakby to powiedzieć, dziwnym.
Fot. naTemat


Tak się ochoczo wróciłem do spoglądania wstecz przy użyciu lusterka tradycyjnego. Zasadniczo to funkcja, która ma sens wyłącznie od czasu do czasu, np. podczas przeprowadzki, gdy samochód po dach jest wyładowany rozmaitymi pudłami.

Skoro o możliwościach przewozowych mowa: są niezłe, choć oczywiście wciąż należy pamiętać, że to wóz kompaktowy. Tak więc do dyspozycji dostajesz 591 litrów bagażnika (wg normy DIN) lub 1383 litrów, gdy złożysz tylne siedzenia.
Fot. naTemat


Miejsce, w którym chcesz być
Range Rover nie byłby Range Roverem, gdyby jego kabina nie była miejscem, w którym człowiek czuje się po prostu dobrze; uświadamia sobie, że pod względem materialnym czegoś w życiu dokonał (bądź dobrze się urodził).

Podobnie jest w przypadku Evoque'a, w którym otaczają cię naprawdę dobrej jakości i porządnie spasowane materiały. Owszem, jeżeli jesteś człowiekiem czepialskim i zaczniesz "obmacywać" po kolei wszystkie elementy kokpitu, znajdziesz miejsca, w których brytyjscy księgowi postanowili poczynić oszczędności.

Niektóre plastiki uginają się lekko pod naciskiem palca, co w przypadku większych i droższych modeli Range'a byłoby rzeczą równie skandaliczną, co obraza Elżbiety II.

Świetne wrażenie sprawiają także wyświetlacze, oferujące jakość obrazu, której nie powstydziłby się smartfon ze średniej półki. Nota bene znalazłem na nich, w zaawansowanych ustawieniach menu, tajemniczą pozycję: "Pokaż Kibla na kompasie" (gwoli formalności – pojawia się ona również w Velarze).
Fot. naTemat


Niestety, nie pomogło ani samodzielne śledztwo, ani konsultacje z przedstawicielami Range Rovera. Tak więc drogi czytelniku: jeżeli wiesz, czym jest ów zagadkowy Kibel, będę wdzięczny za informację,

Ugaszenie ekscytacji
Na jedyny irytujący element trafiłem w momencie, gdy postanowiłem przejechać się jako pasażer. Chodzi o uchwyt z gaśnicą umieszczony w taki sposób, że gdy lewy fotel przesunąć maksymalnie w tył, nieszczęsna gaśnica ląduje dokładnie na wysokości pięt.
Fot. naTemat


Utrudnia to wsiadanie i wysiadanie (zwłaszcza jeżeli należysz do osób z dużymi stopami), a podczas jazdy wymusza u pasażera trzymanie nóg wyciągniętych desperacko do przodu, gdyż każde zgięcie kolan pod kątem zbliżonym do 45 stopni wywołuje dyskomfort.

Rzecz mała, lecz podczas dłuższej przejażdżki irytująca. Nawet jeżeli pasażerem jest kochający całą ludzkość Dalajlama, to po jakimś czasie może zamienić się w człowieka ziejącego nienawiścią.

Czas podsumowań
Dla kogo Evoque będzie idealnym wyborem? Na jego zakup śmiało mogą decydować się osoby poszukujące kompaktowego SUV-a, który NAPRAWDĘ nie wpada w panikę po oddaleniu się na centymetr od asfaltu. No i jest NAPRAWDĘ ładny.
Fot. naTemat


Wozu, który z punktu A do punktu B ma jechać w sposób dystyngowany i wygodny, imponującego brytyjską klasą i świetnymi manierami. Ten pojazd docenią osoby doceniające fakt, że Range Rover to marka niszowa, która nie stara się iść na rekord w kategorii ilości sprzedawanych pojazdów.

No a dzięki temu na posiadaczy np. Audi Q3 albo Mercedesów GLA możesz spoglądać z wyższością i świadomością, że wybrali premium-masówkę.

Zaleta dodatkowa: gdy trafisz na kogoś, kto z zażenowaniem podchodzi do osób kupujących kompakty, które po podniesieniu nadwozia zaczynają udawać hardkorowe wozy 4X4, to jako posiadacz produktu firmy z terenowym DNA możesz odczuwać znacznie mniejszy wstyd.
Fot. naTemat


Ceny testowanej wersji R-Dynamic SE zaczynają się od 259 900 zł, mój samochód po doposażeniu przekroczył kwotę 298 tysięcy złotych. Najtańszego Evoque'a możesz mieć już za 155 900 zł. Za tę kwotę dostaniesz dwulitrowego, 150-konnego diesla z manualną skrzynią biegów i napędem na przód.

... choć pamiętaj: każdy, kto kupuje Range Rovera bez napędu na wszystkie koła, musi liczyć się z dodatkowym milionem lat w czyśćcu!