Ludzie jedzą najostrzejszą pizzę w Polsce i transmitują to w necie. Większość wymięka po jednym kawałku

Bartosz Godziński
Jest niemal tak ostra jak gaz pieprzowy, że do jedzenia lepiej założyć rękawiczki. Mimo tego chętnych do podjęcia kulinarnego wyzwania nie brakuje. Oprócz sławy w sieci, za zjedzenie pizzy Fuoco można wygrać pieniądze. Osoby, którym się to udało, można policzyć na palcach jednej ręki.
Pizzeria z Krakowa postawiła poprzeczkę bardzo wysoko. Śmiałkowie często nie wyrabiają po pierwszym kawałku Screen z YouTube / Pizzeria Al Forno
– Kiedyś zamiast papryczek chili przyjechały do nas ostrzejsze habanero. Spróbowaliśmy i uznaliśmy, że jest przy tym niezła zabawa. Można się do tego pośmiać – tłumaczy Dominik Żuromski, pomysłodawca całego wzywania i autor sosu z piekła rodem.

Sekretna receptura, której mało osób podoła
Zabawa jest faktycznie przednia, ale tylko wtedy gdy występujemy w roli obserwatorów. Uczestnikom, którym niemal palą się twarze, nie jest raczej do śmiechu. Jednak od ich prób pochłonięcia piekielnie ostrego placka trudno się oderwać. Nagrania na YouTube notują ponad 100 tysiący wyświetleń.

Na konkursowej pizzy znajduje się specjalny sos, który jest oficjalnie najostrzejszy w Polsce - pizzeria ma na to certyfikat z Biura Rekordów. Sos jest przygotowywany wedle tajemnej receptury. – Są w nim papryki m. in. Carolina Reaper, Trinidad Scorpion i Naga Yolokia. Jest też oczywiście sos pomidorowy i cukry, by miał ręce i nogi – zapewnia mój rozmówca.


Sos ma moc ok. 5 mln SHU - to skala Scoville'a, która mierzy ostrość potraw, a raczej ilość kapsaicyny. Dla porównania gaz pieprzowy ma 5,3 mln SHU, a sos tabasco zaledwie 3,5 tysiąca.

– Niektórzy porównują nasz sos do gazu pieprzowego, ale on ma przecież zupełnie inne działanie i skład. Jest bezpieczny, ale niewiele osób jest go w stanie zjeść – dodaje. – Nie używamy też żadnych ekstraktów kapsaicyny. Jest robiony z naturalnych, świeżych papryczek.

Dlaczego zawodnicy jedzą w rękawiczkach? – Jeśli ktoś zechce przetrzeć łzy z oczu, będzie mógł po prostu zdjąć rękawiczkę. Jest wtedy bezpieczniej – tłumaczy.

Do tej pory tylko dwóm osobom się udało
Zasady wyzwania są banalne. Uczestnik musi podpisać oświadczenie o stanie zdrowia (osoby z wrzodami na żołądku mogą pomarzyć o konkursie) i zgodę na transmisję oraz publikację wizerunku. Pizza jest nie tylko szalenie ostra, ale i duża: ma 45 centymetrów średnicy.

Na zjedzenie śmiałkowie mają pół godziny i nie mogą w międzyczasie niczym popijać. Jeśli się uda, to zgarniają 1500 zł. Jeśli nie - płacą 45 zł. Chętnych nie brakuje. Do Alforno przychodzą nie tylko zwykli pasjonaci placków, ale i youtuberzy.

– Na razie boli mnie brzuch, ale nie wiem czy z przejedzenia, czy z bólu papryki – powiedział pierwszy śmiałek, który podołał zadaniu. Spałaszował pizzę w 22 minuty. To Maksym z kanału YT "Maksymalnie". Dokonał tego pod koniec marca. Przed nim pizzę próbowało zjeść ponad 100 osób.

Drugi zwycięzca na początku miał problem z założeniem rękawiczek, ale okazało się, że jest twardym zawodnikiem. Jego koledzy odpadli szybko, a on wytrwał do końca. Przyznał, że miał wcześniej doświadczenie tylko z chilli i tabasco. "Po Gienku od początku było widać że przyjechał wygrać, spojrzenie olimpijczyka" – czytamy w komentarzu pod filmikiem.

Wyzwanie jest organizowane od 2017 roku i póki co tylko dwie osoby dały radę. Dlatego pizzeria nie ma w planach zmiany formuły konkursu. Zresztą zwiększenie mocy sosu mogłoby się źle skończyć. Obecna porcja jest sprawiedliwa - i widać to zresztą na transmisjach.

– Przychodzi do nas bardzo dużo osób, którzy nie mają pojęcia z czym będą mieć do czynienia. Jedyne co jedli w życiu ostrego, to keczup lub zupka chińska i myślą, że to wystarczy. Zwykle nie zjadają nawet jednego kawałka.