Śląsk to nie tylko kopalnie i familoki. Jak pokazuje ten twórca, to również idealne miejsce na opowieść z dreszczykiem

Dawid Wojtowicz
Kryminał przeżywa złoty wiek. Również w Polsce, gdzie przybywa autorów, którzy wymyślają krwawe intrygi w scenerii rodzimych aglomeracji i miasteczek. Od 2014 roku jury Kryminalnej Piły wyróżnia najzdolniejszych rodaków idących śladami Agathy Christie. Zasiada w nim m.in. Robert Ostaszewski, czynny kreator tego gatunku.
Robert Ostaszewski, autor powieści kryminalnych, opowiada nam o krajowym rynku kryminałów, kształtujących ten gatunek trendach, a także o swojej najnowszej książce "Zabij ich wszystkich" i fenomenie Górnego Śląsk, gdzie rozgrywa się jej akcja Fot. Roman Nadaj
– Jedni autorzy stawiają na seryjność, powtarzalność zarówno tematyki, jak i stylu, drudzy wciąż szukają nowych rozwiązań. Należę do tych drugich – opowiada w wywiadzie dla naszego serwisu pisarz powieści kryminalnych, którego najnowsza książka ''Zabij ich wszystkich'' z akcją rozgrywającą się na Górnym Śląsku trafiła ostatnio na półki księgarń.

Dobry kryminał musi się opierać na realiach. Jak potrzebujemy fantastyki, to możemy czytać Lema. Kryminał musi być prawdziwy – przekonywała Joanna Chmielewska. Zgadza się Pan z opinią królowej polskiego kryminału?

Na początku należałoby ustalić, kto jest prawdziwą królową polskiego kryminału, bo w ostatnich latach ogłaszano ich już wiele [śmiech]. Dla mnie jest to właśnie Chmielewska. A na poważnie – jak najbardziej zgadzam się z tą opinią. Współczesny kryminał potrzebuje "mięsa" rzeczywistości. Z dwóch głównych powodów.

Jakich?

Po pierwsze, czytelnicy zwyczajnie lubią odnajdywać w powieściach kryminalnych realia czy miejsca, które znają. Stąd bierze się popularność różnych form kryminału miejskiego, w którym miasta (większe czy mniejsze) czy ich przestrzenie stają się niemal bohaterami powieści.

A drugi powód?

Obecnie wciąż dominuje odmiana kryminału, w której bardzo ważną rolę odgrywa warstwa społeczno-obyczajowa, więc współczesne realia są niezbędne. Oczywiście, można wymyślać abstrakcyjne miejsca akcji kryminałów, mnożyć czystą makabrę i niektórzy autorzy tak robią, ale moim zdaniem to zwyczajnie słabiej działa na odbiorcę.

Czego dziś czytelnicy szukają przede wszystkim w kryminałach? Bo wydaje mi się, że czegoś więcej niż tylko dreszczyku emocji i pogoni za odpowiedzią na pytanie "kto zabił?"...

Powiem, może nieco przewrotnie, że szukają bardzo różnych rzeczy, rozmaitych przyjemności lekturowych. Na szczęście współczesny kryminał jest bardzo różnorodny, więc znajdą coś w jego ofercie i zwolennicy kryminalnej klasyki w typie prozy Agathy Christie, i miłośnicy historii o psychopatycznych seryjnych mordercach, i ci, którzy szukają właśnie "czegoś więcej".

I tych chcących ''czegoś więcej'' jest coraz więcej.

Dziennikarz Adam Szaja po przeczytaniu mojej nowej powieści "Zabij ich wszystkich" powiedział, że na szczęście nie jest to kolejny kryminał tylko o tym, "że kogoś zabili, a ktoś uciekł". To potwierdza, jak sądzę, że jest spora grupa czytelników, którzy czytają kryminały nie tylko dla samej intrygi czy zagadki kryminalnej.
"Zabij ich wszystkich" to najnowsza powieść kryminalna w dorobku Roberta Ostaszewskiego. Osią akcji, która rozgrywa się na Górnym Śląsk, jest rytualne morderstwo portiera, Stefana WilkaBlogspot / Maniak literacki + Wydawnictwo Świat Książki
Czy istnieje przepis na dobry POLSKI kryminał? Jeśli tak, to jaki?

Gdybym go znał, pewnie byłbym bogaty, a na pewno bogatszy niż teraz [śmiech]. Pewnie każdy z autorów szuka własnych rozwiązań, odwołując się do rozmaitych tradycji, podgatunków czy inspiracji. Czyli każdy "rzeźbi" po swojemu...

Nie ma więc jednego kanonu piękna.

Jestem jednym z jurorów Nagrody Kryminalnej Piły dla najlepszej polskiej powieści miejskiej. Niemal każdego roku podczas obrad jury rozmawiam z kolegami o tym, jaki powinien być dobry kryminał. Trudno znaleźć na to jednoznaczną odpowiedź. Powiem tak: pisanie powieści kryminalnej to nie jest składanie mebli z IKEI, nie ma do tego instrukcji.

A dlaczego Pan zdecydował się wejść w świat literatury pięknej, tworząc w tym właśnie gatunku?

To nie do końca tak, bo zanim zająłem się prozą kryminalną wydałem kilka książek niekryminalnych, na przykład powieść "Troję pomścimy" czy zbiór opowiadań "Dola idola". Ale faktem jest, że prawie od 10 lat piszę tylko prozę kryminalną, zarówno powieści, jak i opowiadania.

Ale dlaczego kryminał? Jak się pojawił pomysł na jego pisanie?

Trochę z przypadku. Kryminały czytałem od zawsze, potem pisałem recenzje i artykuły o prozie kryminalnej. Lata temu chodziliśmy z koleżanką po Wrocławiu i dla zabawy wymyślaliśmy historyjki kryminalne. Tak się wciągnąłem, że postanowiłem pisać kryminały. I tak zostało mi do dzisiaj.

Zazwyczaj każdy pisarz ma jakiegoś swojego ''guru''. Jakich autorów kryminałów czytuje Pan z upodobaniem? W Pańskiej biblioteczce króluje krajowa literatura czy jednak zagranica?

Pewnie pana zaskoczę, ale nie mam literackich "guru". Czytam dużo, nie tylko kryminały. Polskie powieści kryminalne czytam po części z obowiązku, bo – jak wspominałem – jestem jurorem Nagrody Kryminalnej Piły. Staram się też być w miarę na bieżąco z prozą zagraniczną, choć z roku na rok jest mi coraz trudniej.

Z jakiego powodu?

W związku z "nadprodukcją" książek kryminalnych wywołaną modą na gatunek. Jednych autorów lubię i cenię mniej, innych bardziej, trudno jednak powiedzieć, żeby któryś z nich wpłynął zdecydowanie na moje książki.

Dopytam w takim razie o tych autorów, których ceni Pan bardziej.

Żeby podać jakieś nazwiska, bo pewnie o to panu chodzi, zawsze chętnie sięgam po kolejne powieści Iana Rankina i Lee Childa, a z rodzimych pisarzy – choćby Ryszarda Ćwirleja czy Marcina Wrońskiego.

Akcję swojej najnowszej książki "Zabij ich wszystkich" umieścił Pan głównie w Katowicach. Pan mieszka w Krakowie. Dlaczego powędrował Pan literacką wyobraźnią na Górny Śląsk?

Bo sami Ślązacy pisali za mało kryminałów, których akcja dzieje się na Górnym Śląsku [śmiech]. Oczywiście przesadzam, choć pewnie tylko trochę. Potocznie wciąż Górny Śląsk jest postrzegany jako miejsce, gdzie są głównie kopalnie i familoki, a to przecież nieprawda.

Jak to się mówi, mocno uproszczony wizerunek.

Tak. Tymczasem Śląsk jest bardzo ciekawy i różnorodny, praktycznie każde miasto czy miasteczko z aglomeracji śląskiej jest nieco inne i można tam znaleźć coś inspirującego. A do tego, co dla mnie nie jest bez znaczenia, bez trudu da się tam odnaleźć świetne lokalizacje dla powieści kryminalnych.
Do zbrodni w powieści "Zabij ich wszystkich" dochodzi w katowickiej dzielnicy Janów-NikiszowiecWikimedia Commons / Ludwig Schneider
Jak długo ''studiował'' Pan ten region?

Z Górnym Śląskiem jestem związany na różne sposoby od lat, poznałem Śląsk i Ślązaków oraz skomplikowaną śląską historię. Uznałem więc, że spokojnie mogę o tym miejscu pisać. Jednak nie ukrywam, że jestem gorolem i na Śląsk na pewno patrzę z innej perspektywy niż rodowici Ślązacy. Chyba jednak nie mniej ciekawej.

A co jest takiego specyficznego w Górnym Śląsku, że wydał na świat niestety tak wielu okrytych ponurą sławą seryjnych morderców? Ma Pan jakąś swoją teorię na temat tego fenomenu?

Wydaje mi się, że twierdzenie o Górnym Śląsku jako wylęgarni seryjnych morderców jest mitem, rodzajem miejskiej legendy. Mieszka i mieszkało tam na stosunkowo niewielkim, mocno zurbanizowanym obszarze bardzo wielu ludzi, więc statystycznie było tam więcej zbrodni.

I tyle?

I tyle. Gdyby w Krakowie i okolicach mieszkało równie wielu ludzi, pewnie też więcej byłoby tam takich Karolów Kotów.

Za literackimi postaciami kryje się często jakaś inspiracja. Jak to jest w przypadku głównego bohatera ''Zabij ich wszystkich'' – nadkomisarza Edmunda Polańskiego?

Jeśli pan pyta, czy wzorowałem się na jakimś moim znajomym policjancie, odpowiedź brzmi – nie. Zawsze wymyślam swoich bohaterów. Oczywiście, można znaleźć w ich biografiach, czy pośród cech charakterów jakieś okruchy z mojego życia. czy też osób, które znam, ale nic poza tym. Dodam też, że w "Zabij ich wszystkich" jest właściwie bohater zbiorowy, bo równie ważną rolę jak Polański odgrywają jego podwładni, komisarz Adam Tyszka i aspirant Krzysztof Mateja.

W Pańskiej najnowszej powieści pojawiają się liczne nawiązania do historii Śląska. Jeden z wątków śledztwa dotyczy zgłębiającej okultyzm Grupy Janowskiej założonej przez malarza Teofila Ociepkę. Nie zdradzając fabuły książki, dlaczego zainteresował się Pan tą organizacją?

Grupą Janowską zainteresowałem się dawno temu, kiedy studiowałem historię sztuki i przeżywałem okres fascynacji malarstwem naiwnym. I kiedy zdecydowałem, że akcja "Zabij ich wszystkich" będzie się rozgrywała między innymi w dzielnicach Nikiszowiec i Janów, jasne się stało dla mnie, że w książce musi się pojawić Grupa Janowska, której członkowie byli z tymi miejscami związani. Na przykład Ociepka mieszkał na Janowie.

Kim byli jej członkowie?

To byli po trosze – oczywiście rzecz ujmuję w uproszczeniu – szaleńcy, wierzący w tajne moce sterujące światem (jeden z nich chciał na przykład stworzyć kamień filozoficzny). A moja powieść jest między innymi o szaleństwie, które niszczy ludzi, więc historia Grupy Janowskiej świetnie mi pasowała do fabuły.
Katowice , Nikiszowiec. Na zdjęciu zabytkowe osiedle górnicze projektu braci Zillmannow dla rodzin górników kopalni WieczorekFot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
Pańskim solowym debiutem literackim na rynku kryminałów była książka "Zginę bez ciebie". Proszę przybliżyć tę powieść tym, którzy jeszcze jej nie czytali. Czy jej styl różni się jakoś znacząco od "Zabij ich wszystkich"?

Powiedziałbym, że powieść "Zginę bez ciebie" jest diametralnie inna niż "Zabij ich wszystkich". W tej pierwszej akcja rozgrywa się w moim rodzinnym Ciechanowie, jest tylko jeden główny bohater, podkomisarz Konrad Rowicki, a książka w większości jest pisana w pierwszej osobie, co nadaje opowieści inną dynamikę. Poza tym nie ma w niej morderstw, jedynie samobójstwa nastolatek, wokół których zbudowana jest intryga.

Czyli zauważalnie duża zmiana stylu między jedną powieścią a drugą.

Są dwa główne sposoby pisania kryminałów. Jedni autorzy stawiają na seryjność, powtarzalność zarówno tematyki, jak i stylu, drudzy wciąż szukają nowych rozwiązań. Należę do tych drugich. Lubię zaskakiwać moich czytelników.

W takim razie czym jeszcze zamierza Pan wzbogacić polski rynek kryminałów w najbliższej przyszłości?

Następna moja książka będzie właściwie z pogranicza kryminału. Do serii Na F/aktach wydawnictwa Od Deski do Deski przygotowuję powieść o prawdziwej zbrodni, która pod koniec lat 90. XX wieku wstrząsnęła Krakowem. Co ciekawe, morderca był moim znajomym z akademika.

Z pewnością taka znajomość daje autorowi kryminałów duże pole do popisu.

Prawda? Na razie nie chcę zdradzać więcej. W planach mam też kolejne części cyklu śląskiego, więc czytelnicy będą mieli okazje na kolejne spotkania z nadkomisarzem Polańskim i jego kolegami... Do których dołączy jeszcze koleżanka.

Artykuł powstał we współpracy z Wydawnictwem Świat Książki