Tego żaden polityk ci nie powie. Polska "płonie", a będzie coraz gorzej

Bartosz Godziński
Polskie lasy trawią pożary, a rolnicy apelują o wprowadzenie stanu klęski żywiołowej. I to wszystko w kwietniu. Już teraz wiadomo, że kolejne lata w Polsce będą trudne do zniesienia. Skutków zmian klimatycznych nie powstrzymany, ale można je ograniczyć. Wymaga to jednak radykalnych zmian w mentalności nas wszystkich.
Praktyczny brak opadów w kwietniu to wyjątkowa sytuacja Fot. Bartosz Makowczyński / Agencja Gazeta, screeny z Twitter.com/RCB_RP, Ttwitter.com/MeteoprognozaPL
– Który polityk stanie na mównicy i powie: od dzisiaj nie latacie, zostawiacie auta, zużywacie mniej wody, nie używacie klimatyzacji i nie jecie mięsa? Te wszystkie hasła są elementami, które w dużej mierze składają się na to, co człowiek wkłada w efekt cieplarniany – tłumaczy w rozmowie z naTemat dr inż Tomasz Śnieżek z Wydziału Biologii i Nauk o Środowisku Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

Nie przypominam sobie kwietnia, w którym ogłaszano stan zagrożenia pożarowego w lasach, a rolnicy modlili się o deszcze. No i jeszcze ten pył z Sahary. W przysłowiu jest "kwiecień plecień, bo przeplata trochę zimy, trochę lata". Tylko, że tej zimy jakoś nie było.


Lata też jeszcze nie ma, bo tegoroczna wiosna jest, że tak powiem, stonowana. Poza brakiem opadów, bo to faktycznie wyjątkowa sytuacja. Jeśli chodzi o temperatury, to są takie, jakie wiosną powinny być. Zdarzały się przymrozki w nocy i kilkunastostopniowe temperatury w ciągu dnia. Proszę zwrócić też uwagę na przyrodę. Rośliny rozwijają się powoli, ale skutecznie. Na pierwszego maja będzie jak zwykle zielono. Susza jest w tym roku nadzwyczajna i niezbyt dobrze służy przyrodzie. Od dłuższego czasu mamy w Polsce głównie cyrkulację wschodnią, czyli napływa do nas powietrze z kontynentu azjatyckiego, a nie tak, jak to często bywało, znad Atlantyku i zachodu. Wtedy układy niskiego ciśnienia transportowałyby do nas duże ilości wody. Wiatry, które wieją do nas ze wschodu, są suche, bez wilgoci. Nie ma po prostu z czego padać.

Z kolei pył saharyjski czasem się pojawia i nie jest niczym nadzwyczajnym. To pewna zbieżność układów meteorologicznych, które powodują, że pył jest transportowany na dużych wysokościach. W sprzyjających okolicznościach pojawia się w południowej Polsce a nawet i dalej na północ.

Brak opadów to efekt działalności człowieka, czy może są lata, kiedy wieje do nas ze wschodu i są lata, kiedy wieje z zachodu?

Według mnie to cykliczna sytuacja. Całym motorem transportującym energię na kuli ziemskiej jest ocean światowy i prądy morskie. Woda jest głównym medium, które rozprowadza energię po powierzchni Ziemi. Dla nas takim miejscem, na które warto patrzeć, jest Atlantyk ze swoim Prądem Zatokowym, czyli Golfsztromem. Golfsztrom ma różny zasięg. Są lata, kiedy słabnie i jego zasięg ku północy jest znacznie krótszy niż w innych latach, gdy sięga daleko na północ.

Zjawisko zanikania Golfsztromu powoduje, że w rejonie Grenlandii powstaje mniej układów niskiego ciśnienia. Z tymi układami dociera do nas duża ilość pary wodnej. Jeśli wydarzy się sytuacja, że układy niskiego ciśnienia są blokowane przez układy wysokiego ciśnienie znad kontynentu azjatyckiego, to ta wilgoć nie przypływa do Polski. Już teraz "Polska się gotuje". Raport IMGW pokazał, że od roku 2000 mieliśmy zaledwie 1 rok chłodniejszy od normy, 4 lata normalne i aż 14 cieplejszych. Już teraz lato jest trudne do wytrzymania i nasz kraj nie jest przygotowany na ocieplenie: miasta są zabetonowane, szpitale często nie mają klimatyzacji, elektrownie nie wyrabiają...

Do tej pory energii elektrycznej zużywano więcej zimą. Teraz sytuacja się powoli się odwraca. Klimatyzacja, którą zaczęliśmy intensywnie instalować i używać, jest bardzo energochłonna. To ona doprowadza do przeciążenia sieci energetycznych w okresach letnich upałów. Co jednak można z tym zrobić? Powiedzieć ludziom: "nie zakładajcie klimatyzacji"? Jaki polityk, by się odważył użyć takie hasło w kampanii wyborczej?.

I to znów błędne koło: jest coraz cieplej, więc używamy coraz więcej klimatyzacji. Trudno jednak, by w biurowcu chodziły tylko zwykłe wiatraki. Potrzeba więcej prądu na działanie klimatyzatorów, więc elektrownie pracują na zwiększonych obrotach... i trzeba je wyłączać. Bez klimatyzacji będziemy się dusić w pracy i szpitalach. Tak będą wyglądać kolejne lata w Polsce?

Na to pytanie nikt nie jest w stanie odpowiedzieć. Jeżeli będą tak gorące lata, jak to ostatnie, to sytuacja będzie się pogłębiać. To zjawisko z pogranicza fizyki, geografii, socjologii i innych nauk. Ludziom trzeba o tym mówić oraz uczyć. To jak z edukacją o odpadach. Ile czasu trwa nauczanie, żebyśmy chcieli te odpady segregować i zamiast wyrzucać do lasu, to utylizować.

Tak samo jest z oszczędzaniem energii i wody. O tym mało się mówi. Co jakiś czas słyszy się o akcjach proekologicznych - chwała młodym ludziom, którzy to nagłaśniają. To bardzo powolna i mało skuteczna metoda. Żaden polityk nie weźmie tego do swojego programu wyborczego, bo to bardzo niepopularne. Namawianie do oszczędności, to namawianie do rezygnacji z pewnych czynności i rzeczy.

Co powinniśmy zatem robić? Jeść mniej mięsa, bo produkcja mięsna generuje mnóstwo dwutlenek węgla i innych gazów, które powodują ocieplenie atmosfery. Powinniśmy zdecydowanie mniej poruszać się samochodami, jak i samolotami. Należy zaprzestać wycinki lasów deszczowych w ciepłych rejonach globu. Lasy te są doskonałym pochłaniaczem dwutlenku węgla a generatorem tlenu.

Który polityk stanie na mównicy i powie: od dzisiaj nie latacie, zostawiacie auta, zużywacie mniej wody, nie używacie klimatyzacji i nie jecie mięsa? Te wszystkie hasła są elementami, które w dużej mierze składają się to, co człowiek wkłada w efekt cieplarniany. Nie tak łatwo będzie przekonać ludzi do rezygnacji z auta czy mięsa. Czyli ogólnie będzie coraz gorzej pod względem klimatycznym?

Tak naprawdę obwiniamy człowieka za ekstremalne zjawiska atmosferyczne jak na przykład wzrost temperatury globalnej. Natomiast nie bierzemy pod uwagę tego, że sama przyroda się zmienia. Udział człowieka jest w tym stosunkowo niewielki.

Mówi się, że emisja gazów cieplarnianych, które powodują przetrzymywanie energii i wzrost temperatury na powierzchni ziemi, to 3-4 proc. w skali ogólnej emisji na całej planecie. Nie znaczy, że tego wkładu ludzkości nie trzeba zmniejszać. Trzeba przechodzić w każdej dziedzinie na technologie niskoemisyjne pomimo ich zwykle dość wysokich kosztów.

W takim razie co wpływa na podwyższenie temperatury, jak nie działalność człowieka?

Bardzo wiele procesów zarówno długo, jak i krótkofalowych w skali nie tylko globalnej, ale nawet kosmicznej wpływa na zmiany klimatu, w szczególności na temperaturę atmosfery. Zmiany nachylenia orbity Ziemi do płaszczyzny ekliptyki, intensywność promieniowania słońca, prędkość ruchu obrotowego Ziemi, skład chemiczny atmosfery i inne czynniki wpływają na bilans energetyczny naszej planety.

Efekt cieplarniany wywoływany zwiększoną obecnością gazów cieplarnianych, które mają właściwość przepuszczania promieniowania słonecznego do powierzchni Ziemi, a nie wypuszczania promieniowania cieplnego Ziemi w kierunku kosmosu, powoduje powstanie pewnego rodzaju mechanizmu samonapędzającego się.

Skutek tego jest taki, że temperatura atmosfery przy powierzchni Ziemi zwiększa się, a nadmiar ciepła nie jest w stanie być wypromieniowany w przestrzeń kosmiczną. Nie pozwala na to m. in. dwutlenek węgla, metan czy para wodna. Kiedy temperatura wzrasta, wzrasta i parowanie na powierzchni Ziemi - z lądów i oceanów. Jest wtedy więcej pary wodnej w atmosferze, więc efekt cieplarniany jest pogłębiany. To dodatnie sprzężenie zwrotne. A nie jest też tak, że to, co się dzieje obecnie nie jest niczym nadzwyczajnym, tylko kolejnym etapem wieloletniego cyklu? Ziemia się po prostu "restartuje".

Nie ma wątpliwości, że takie cykle funkcjonują w przyrodzie. Historia zna okresy nagłego ocieplenia oraz gwałtownych ochłodzeń, które nie miały żadnego związku z człowiekiem. Było tak wtedy, kiedy naszego gatunku nie było w ogóle lub wtedy, kiedy skupiska ludzkie były niewielkie i nie było produkcji przemysłowej.

Intensywny wzrost temperatury na powierzchni Ziemi, porównywalny do tego, który mamy obecnie, był około 100-120 tysięcy lat temu oraz ok. 340 tysięcy lat temu a ostatnio w XII wieku n.e. Z kolei w XVI-XVII wieku mieliśmy małą epokę lodowcową z mocno obniżoną wartością temperatury.

Człowiek ma mały udział w tym wszystkim, ale jednak ma wpływ. Przemysł, transport, rolnictwo to dziedziny odpowiedzialne za emisję dużych ilości gazów cieplarnianych. Wystarczy spojrzeć na mapki z lotami samolotów na całym świecie. Włos jeży się na głowie. Równocześnie w powietrzu są dziesiątki tysięcy samolotów.

Powinniśmy się starać ograniczyć nasz udział w efekcie cieplarnianym, bo to działanie, które może poprawić sytuację. Część świata jest bardziej świadoma i odpowiedzialna tych problemów, ale część uważa, że nikt nie powinien im przeszkadzać w rozwoju gospodarczym. Trzeba propagować zrównoważony rozwój gospodarczy, pokazywać przyczyny i drogi niwelowania skutków naszej, ludzkiej działalności.