Czy jesteś fajnopolakiem? Autor 21 polskich grzechów głównych znów zagląda nam w duszę i i widzi defekty

Dawid Wojtowicz
Dziennikarka Adriana Rozwadowska powiedziała o nim, że jest ojkofobem, na którego nie zasługujemy, takim, który pomyje na Polskę, Polki i Polaków wylewa ciepło, życzliwie i konstruktywnie. W swojej kolejnej książce pisarz i filozof, Piotr Stankiewicz, ponownie zagląda głęboko w polską duszę i tym razem znajduje w niej... fajnopolaka.
W książce "My fajnopolacy" filozof Piotr Stankiewicz przygląda się polskiej duszy i dostrzega rysy, które utrudniają nam wszystkim codzienne funkcjonowanie Fot. Albert Zawada / Agencja Gazeta
Cytat o ojkofobii Stankiewicza należy oczywiście traktować z przymrużeniem oka. Autor "My fajnopolacy" cieszy się bowiem dużym uznaniem wśród polskich czytelników, a to dlatego, że nasz naród ocenia może i surowo, ale w sposób rzetelny i humorystyczny. Dał już temu wyraz w swojej poprzedniej książce "21 polskich grzechów głównych".

Teraz, z okazji 30. rocznicy III Rzeczpospolitej, popularyzujący stoicyzm pisarz podejmuje się kolejnej wnikliwiej analizy polskiego społeczeństwa i korzystając z tej możliwości, wprowadza do debaty publicznej termin "fajnopolacy". Kim oni są? Tak naprawdę, to my wszyscy (również autor, do czego się przyznaje), może tylko jedni bardziej, a drudzy mniej.
Piotr Stankiewicz
Fragment książki "My fajnopolacy", Wydawnictwo Bellona

Zapraszam do wspólnej podróży przez Polskę pierwszej połowy XXI wieku, w 30. rocznicę III Rzeczpospolitej. Znajdziecie w tej książce epicki pejzaż polskości, daleko już wykraczający poza klucz z "21 polskich grzechów głównych". Choć nie znaczy to, że nie będzie czasem gorzko. Będzie, ale na tym nie poprzestaniemy.

Jak tłumaczy we wstępie wykładający na Uniwersytecie Warszawskim filozof, zależy mu, abyśmy podczas tej lektury spojrzeli na Polskę naszych czasów, taką, jaką znamy, ale przede wszystkim na tę, której nie chcemy znać, ale którą trzeba poznać, jeśli chcemy iść do przodu. A według niego nie tylko chcemy i potrafimy, ale zwyczajnie musimy.

Dlaczego? Ponieważ bycie fajnopolakiem, którym jesteśmy w większym czy mniejszym stopniu, wcale nie jest takie fajne, jak się z pozoru może wydawać. I ma swoje negatywne konsekwencje dla polityki państwa, rynku pracy, kapitału społecznego, rozwoju osobistego, tak naprawdę dla każdej sfery naszego codziennego życia w kraju nad Wisłą.

Po kolei autor tropi przejawy tego głęboko zakorzenionego zjawiska i wskazuje jego skutki, poświęcając każdy rozdział tej książki omówieniu jakieś cząstki duszy fajnopolaka. Tak jak w przypadku "21 polskich grzechów głównych", tak i najnowsza książkowa publikacja Piotra Stankiewicza to zbiór dających naprawdę dużo do myślenia felietonów i esejów.

Rozkładaniu na czynniki pierwsze charakteru fajnopolaka towarzyszy wysyp tez, z którymi oczywiście można się zgadzać lub nie. Pod niektórymi rozdziałami czytelnicy podpiszą się wszystkimi kończynami, a inne będą dla nich kwestią mocno dyskusyjną, jednak trzeba być naprawdę bezkrytycznym, żeby w tym odbiciu nie dostrzec chociaż cząstki siebie.

Na dobrze, ale jakie konkretnie niedoskonałości mogą zobaczyć przeglądający się w tym lustrze Polki i Polacy? Charakterystykę fajnopolaka filozof rozpoczyna od nawyku określanego mianem.... podpierdolki. W odróżnieniu od przypisywanej Polakom skłonności do narzekania nie buduje ona żadnej więzi, a wręcz przeciwnie, każdą podcina.
Piotr Stankiewicz
Fragment książki "My fajnopolacy", Wydawnictwo Bellona

Mamy bowiem swój własny small talk, naszą alternatywną wersję, którą znamy na wylot. Jest nim bierna agresja i drobna, a nieustanna złośliwość, ciągłe podgryzactwo, którego nawet nie zauważamy, jest tak powszechne. Słowem – podpierdolka, czyli rozmowa i załatwianie wszelkich spraw w taki sposób, żebym na pewno to ja poczuł się lepiej, a druga osoba – gorzej.

Rozważań nad polskością nie sposób też prowadzić bez odniesienia się do folwarcznej mentalności, która tak bardzo utrudnia nam budowanie społeczeństwa opartego na faktycznej, a nie tylko deklaratywnej solidarności. W kontekście nowoczesności pisarz wyjaśnia zaś, jak fajnopolskość daje o sobie znać w świecie social mediów.

Autor podkreśla też, czego powinna nas nauczyć, a wciąż niestety nie nauczyła, katastrofa pod Smoleńskiem, przedstawia dowody na chroniczny brak realpolityk w działaniach naszego państwa, czy też wytyka współczesnej polskiej kinematografii pornografię beznadziei. Materiału do refleksji (i autorefleksji) jest tu pod dostatkiem.

Przegląd polskiej mentalności wyznający stoickie wartości filozof wykorzystuje do polemiki z innymi autorami i intelektualistami. Przekonuje, dlaczego gloryfikowany przez Pawła Rojka i Jana Pawła II mesjanizm to droga na manowce, a także krytykuje apel "Do przyjaciół patriotów", jaki Marcin Napiórkowski wygłosił na łamach "Tygodnika Powszechnego".
Piotr Stankiewicz
Fragment książki "My fajnopolacy", Wydawnictwo Bellona

Nasze pierwsze zadanie to stworzyć człowiekowi warunki do tego, żeby miał okazję być dobrym, a nie te warunki celowo pogarszać, żeby dać mu okazję się wykazać. W mesjanizmie jest niestety obecna raczej ta druga tendencja. Co więcej, z tak rozumianą "cywilizacją miłości" jest coś fundamentalnie nie tak.

Dlaczego "Wielka Improwizacja" w wykonaniu Zbigniewa Stonogi to swego rodzaju dzieło sztuki? W jaki sposób akcja #Metoo wpłynie na traktowanie kobiet w Polsce? To kolejne pytania, na które najnowsza książka Piotra Stankiewicza udziela odpowiedzi. A czy "fajnopolacy", termin ukuty przez autora, wejdzie na stałe do debaty? To już czas pokaże.

Artykuł powstał we współpracy z Wydawnictwem Bellona