Lektura nie dla zagorzałych katolików. Manuela Gretkowska bez ogródek mówi o Polsce i Kościele
W rozmowie z dziennikarką Patrycją Pustkowiak narodowa libertynka opowiada oczywiście o swoim życiu osobistym i karierze pisarskiej, ale tak szczerze i otwarcie, jak nigdy dotąd. W końcu taki już urok książkowych wywiadów ze znanymi osobami. Dla sympatyków pisarki i wielbicieli jej twórczości ta część to więc lektura obowiązkowa.
Poza wątkami stricte biograficznymi poruszającymi m.in. pełne wyzwań życie na emigracji we Francji czy bardzo burzliwy związek z wybitnym reżyserem Andrzejem Żuławskim książka to jeden wielki komentarz o współczesnej Polsce, zaczynając od polityki, poprzez religię i sztukę, a kończąc na mentalności naszego społeczeństwa.Tata był we mnie rozkochany i chciał spełnić każdą moją zachciankę. Kiedy zażyczyłam sobie żywego misia, wziął mnie do zoo i załatwił rozmowę z dyrektorem w tej sprawie. Dyrektor nie widział przeszkód − miś mógł być nasz, tylko martwił się o to, że kiedy będę dojrzewać, niedźwiedź wyczuje krew miesięczną i może mnie zjeść.
Patrząc na polską rzeczywistość przez ''szare'' okulary, pisarka, która jak podkreśla, nie cierpi czarno-białego myślenia, po raz kolejny udowadnia, że można się z nią nie zgadzać i oburzać się jej ciętymi jak brzytwa felietonami, ale nie sposób odmówić jej inteligencji oraz umiłowania wolności osobistej i artystycznej w każdym aspekcie życia.
Hasło, pod jakim wydawca "Trudno z miłości się podnieść" nagłaśnia najnowszy wywiad z czołową polską feministką, wyrażają słowa: "To zdecydowanie nie jest książka dla zagorzałych katolików!" Istotnie, bohaterka wywiadu rzeki nie zostawia suchej nitki na największej w Polsce wspólnocie religijnej, zwłaszcza prowadzących ją "pasterzach".Nawet święci mają swój zakres działań. Nie ma ludzi nieskazitelnych, autorytet w jednej dziedzinie w innej nim nie jest. Autorytety upadają, bo są ludźmi i kompromitują swoim upadkiem nie tylko wyznawców, ale i sprawę. Autorytet zamyka ci usta, zabrania myśleć, bo przecież nie masz racji, skoro Jan Paweł II albo Kaczyński powiedział.
Dla libertyńskiej pisarki Polska to nie tyle kraj katolicki – żeby móc się takim mienić, jego mieszkańcy musieliby faktycznie żyć na co dzień według katolickich nauk – ile zkatolicyzowany. Jak go definiuje? To kraj, w którym, jak mówi, krajobrazem rządzi architektura sakralna, a mentalnością społeczeństwa hipokryzja i wódka.Kościół polski pomógł przetrwać Polakom zabory i PRL, dziś, sięgając po władzę, stał się opresyjny. Z łaskawcy stał się oprawcą − kobiet, nowoczesności i dzieci, skoro broni swoich pedofilów. [...] Stworzenie nowoczesnego społeczeństwa nigdy nie będzie w interesie Kościoła, najwyżej się z nim pogodzi, ale nie wesprze.
W rozważaniach nad dominującym w naszym kraju katolicyzmem dyskusja między dziennikarką a interlokutorką często schodzi – co zrozumiałe – na temat sytuacji kobiet. Gretkowska podaje przykład Maryi, która mimo statusu niby najważniejszej kobiety w Kościele spełnia tam rolę... podwykonawcy. Tak rozwija tę myśl:
Zwraca też uwagę na beznadziejność sytuacji, w jakiej znajdujemy się my wszyscy, Polacy. Nie tylko jesteśmy chowani od małego na jedną (katolicką) modłę, ale także, jeśli nawet szukamy wyzwolenia, nie mamy dokąd uciec, skoro w naszym rodzimym wydaniu polityka to dno, Kościół – obciach, a świecka tradycja – nieuczciwość.To jest "role model" kobiety dla Kościoła – cicha, skromna, zawsze na drugim planie, mediująca między potrzebującymi a wyższym autorytetem. […] Katolicyzm jest mizoginistyczny, trudno w nim być kobietą, chyba że świętą. Nie wiem, jak sobie radzą polskie katoliczki z tą schizofrenią bycia dzieckiem bożym, a jednocześnie bezwolną istotą.
Prócz szczerej rozmowy w książce znajdziemy również mocne felietony Gretkowskiej, które nieraz przysporzyły jej problemów. Oto próbka jej twórczości.
Jeśli ktoś myśli jednak, że w swoich wyznaniach Manuela Gretkowska jedynie miota gromy na zakłamanych księży, seksistowskich facetów i agresywnych kiboli, a cierpiące pod jarzmem patriarchatu kobiety głaszcze po główce z pełną wyrozumiałością, to jest w dużym błędzie. Polkom autorka również ma wiele do zarzucenia.Były różne epoki: romantyzmu, pozytywizmu. Teraz nastała epoka debilizmu.
Za komuny pisałam na murze: „Strzelaj albo emigruj”. Nie mając wyjścia, emigrowałam. Dostałam azyl polityczny. Piszę to, żeby nikt mi nie zarzucił, że stałam tam, gdzie ZOMO.
Dziesięć lat temu, za rządów Kaczyńskich, wycięto mój felieton. Nożyczkami, ze stutysięcznego nakładu, bo się naraziłam tekstem ówczesnej władzy. Łatwo atakować artystów, jeszcze łatwiej kobiety. Kancelaria prezydenta napisała wtedy, by wyrzucić mnie z pracy. Jakby nie wiedzieli, że już się nie da wyrzucić pisarza z pracy. Ani zakazać mu pisać. Ale (…) da się go zadenuncjować do prokuratury wojskowej, jak Tomasza Piątka. Komuszy, gomułkowski mental jest nieśmiertelny.
Aby jednak nie wypowiadać się z pozycji jedynej światłej pośród ciemnego ludu, Gretkowska podkreśla, że też widzi w sobie mnóstwo wad. Chciałaby przynajmniej być mniej porywcza, a bardziej komunikatywna. A czy widzi więcej od nas? Najlepiej najpierw wczytać się w jej poglądy, a potem debatować. W końcu na tym polega wolność.Powiedziałam kiedyś, że Polki są szyitkami, jak kobiety w krajach arabskich. One mają zasłonięte ciała i dziurę na oczy. My możemy chodzić w bikini, a oczy zasłaniamy sobie same. Nie chcemy pewnych rzeczy odważnie widzieć, wolimy cichą frustrację i uległość.
Artykuł powstał we współpracy z Wydawnictwem Prószyński i S-ka