Sekielscy atakowani, bo ich film miał... zrobić PiS przysługę. Mamy odpowiedź braci

Piotr Rodzik
Tuż po premierze filmu "Tylko nie mów nikomu" wiele osób miało nadzieję, że ten film wywróci polską scenę polityczną, a PiS – jednoznacznie kojarzony z Kościołem – przegra wybory do Europarlamentu. Dzień po wyborach są już inne głosy. Że partia Jarosława Kaczyńskiego na premierze produkcji… zyskała. Mamy odpowiedź braci Sekielskich.
Tomasz i Marek Sekielscy nie komentują zarzutów, zgodnie z którymi ich film miał pomóc PiS wygrać wybory europejskie. Fot. archiwum prywatne
Wystarczy zajrzeć do internetu. Narracja o tym, że politycy Prawa i Sprawiedliwości powinni dziękować braciom Sekielskim za ich film, jest bardzo powszechna. Dlaczego? Bo w ten sposób mieli zmotywować prawicowy elektorat do obrony "polskich" wartości i "polskiego" Kościoła.

I to nie jest narracja tylko przypadkowych osób. Piszą tak nawet doświadczeni dziennikarze, jak choćby związany przez ponad 20 lat z "Gazetą Wyborczą" Maciej Samcik. "Nie wiem, czy Jarosław Kaczyński nie powinien posłać róż do Tomasza Sekielskiego. Na jego filmie zbudowano narrację, która mogła pchnąć naród w mniejszych miasteczkach i na wsiach do obrony godności lokalnych proboszczów i księży" – napisał. "Atak na kościół miał odwrotny skutek. I słusznie. Polska to katolicyzm i to jest świętość. Jak ktoś tego nie rozumie, to wypada blado. Biedroń wypadł blado" – stwierdził Paweł Mitner z prawicowej "Warszawskiej Gazety". "Musimy koniecznie podziękować Sekielskiemu za dokument ,dzięki temu PiS też zdobył kilka procent, oby tak dalej, czekamy na SKOK" – napisała ironicznie jedna z internautek. Ktoś inny nazywa braci Sekielskich "piątą kolumną PiS". Takich wpisów jest naprawdę dużo.


W powyborczym zamieszaniu wszyscy jednak zapominają, że film "Tylko nie mów nikomu" był po prostu filmem o pedofilii w Kościele, a nie o polityce. Sami bracia w rozmowie z naTemat nie chcą komentować tego, co się o nich mówi dzień po wyborach, które PiS wygrało z bardzo dużą przewagą.

– W moim języku nie ma czegoś takiego jak "internauci". Stronię od tego, żeby nasz film angażować politycznie, on nie był robiony na wybory i nie było w nim żadnego kontekstu politycznego. Jak sobie ktoś go szufladkuje, to jego sprawa, ja się zajmuję innymi rzeczami – stwierdził Marek Sekielski.

W bardzo podobnym tonie wypowiedział się Tomasz Sekielski. On również nie chciał komentować kwestii politycznych – Nie, w ogóle nie zamierzam takich rzeczy komentować. Ja nie robiłem filmu o polityce, tylko o ważnym problemie, który nie zniknął przed wyborami – zauważył.

Sam film braci Sekielskich ma na YouTube 21 milionów odsłon.