Stworzyli Kartę Praw Rodzin i wciskają ją samorządom. Tak Ordo Iuris wziął się walkę ze "szkodliwą ideologią"

Katarzyna Zuchowicz
Po burzy z Kartą LGBT w Warszawie, sporo samorządów przyjęło uchwały, w których nie zgadzają się na seksualizację dzieci. Ale dokument, który opracował Ordo Iuris do obrony dzieci i rodzin to zupełnie coś innego. Jego skala ogólnopolska też może być inna. Zobaczcie, jak wzywają władze miast i gmin, by go przyjęły. To wygląda na wielką, oddolną akcję. Pięć samorządów już Kartę przyjęło. Ale jeden powiedział "nie".
Prezes Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris Jerzy Kwaśniewski forsuje Samorządową Kartę Praw Rodzin. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris wyrasta pod rządami PiS na głównego eksperta w kwestiach światopoglądowych i obrońcę rodziny. A właściwie bojownika o jedyną słuszną, według siebie wizję, którą usiłuje narzucić innym. Ostatnio wziął się za samorządy. Twierdzi wręcz, że wyszedł im naprzeciw, bo w walce ze zgorszeniem potrzebują szybkiego prawnego wsparcia. O co chodzi?

Fundacja we współpracy z innymi stowarzyszeniami (m.in. Centrum Życia i Rodziny, Fundacja Mamy i Taty, czy Stowarzyszenia Rodzin Wielodzietnych "Szczęśliwy Dom" – tu pełna lista) w marcu przygotowała dokument, który został nazwany Samorządowa Karta Praw Rodzin. Coś na kształt Karty Dużej Rodziny – z konkretnymi zapisami i propozycjami dla lokalnych władz, jak mają bronić dzieci przed deprawacją i stać na straży rodziny.


Ordo Iuris usilnie próbuje ją wcisnąć do samorządów.

Trzy samorządy przyjęły
"Wprowadzenie Karty w życie zapewni naszym dzieciom zdrową i bezpieczną edukację oraz poszanowanie praw rodziców przez samorządy. Każdemu samorządowi oferujemy wsparcie w dostosowaniu Karty do potrzeb i uwarunkowań lokalnej społeczności oraz wprowadzeniu jej w życie" – nawołuje instytut.

To, co proponują twórcy Karty przypomina zmasowaną, oddolną akcję, o której jeszcze głośno się nie mówi, ale efekt może być niedługo widać. Ich eksperci jeżdżą po Polsce, spotykają się z przedstawicielami lokalnych władz. "Prace nad wdrożeniem Samorządowej Karty Praw Rodzin trwają już też w kilkudziesięciu samorządach na terenie większości województw" – podał w maju prezes Ordo Iuris Jerzy Kwaśniewski w salon24.pl.

Od kwietnia Kartę przyjęło pięć samorządów. Jako ostatnia zrobiła to właśnie jednogłośnie Rada Powiatu przasnyskiego. "Brawo samorząd!" – krzyczy w tytule katolicki portal Polonia Christiana. Przasnysz poszedł w ślady Łowicza i Radzynia Podlaskiego. Gdy Rada Powiatu Łowickiego zrobiła to jako pierwsza, prawicowe media piały z zachwytu: "Jest to pierwszy samorząd w Polsce, który potwierdził w ten sposób troskę o dobro rodzin" . "Apel o pilne przyjęcie Karty"
Mało? Tylko pięć? Wydaje się, że o innych gminach jeszcze usłyszymy, bo widać, że Ordo Iuris ma dużo większe zakusy. "Powinny ją przyjąć wszystkie gminy, województwa i powiaty" –apeluje Jerzy Kwaśniewski.

Na stronie Salon24.pl pisał: "Robimy co w naszej mocy, by zachęcić do jej przyjęcia kolejne rady miast, gmin, powiatów i województw".

"Naszym celem jest stworzenie dużej i silnej koalicji obywatelskiej, która podejmie oddolne działania na rzecz przyjęcia Samorządowej Karty Praw Rodzin. (...) Tylko nasze wspólne i konsekwentne działania mogą zatrzymać coraz śmielszy pochód dyktatury LGBT". Czytaj więcej

Karta już wzbudza niemałe emocje. Jeden samorząd zdecydowanie się sprzeciwił, ale o tym za chwilę. W Radzyniu też nie obyło się bez burzy.

Jeden z radnych chciał zdjęcia uchwały z porządku obrad. Twierdził, że Karta ma wydźwięk polityczny, nie ideologiczny. "Zaznaczał też, że omawiana sytuacja dotyczy Warszawy, a nie powiatów takich jak radzyński, gdzie realia są zupełnie inne" - relacjonował portal Podlasie24.pl. Nie udało. – Uchwała ma charakter profilaktyczny – odrzucił argument przewodniczący rady.

Twórcy Karty tak bardzo chcą dotrzeć do samorządów, że przygotowali petycję w imieniu mieszkańców do lokalnych władz. "Zaapelujmy do przedstawicieli naszych władz, by podpisali Samorządową Kartę Praw Rodzin. Powiedzmy im wspólnie, że chcemy, by nasz samorząd był wolny od szkodliwych ideologii demoralizujących dzieci i atakujących polski ład konstytucyjny, by stał się strefą przyjazną życiu i rodzinie!" – wzywa Jerzy Kwaśniewski. Petycja zaczyna się od słów: "Zwracam się do Państwa jako przedstawicieli władz samorządowych z apelem o pilne przyjęcie Samorządowej Karty Praw Rodzin". Jakby była to dziś sprawa najwyższej wagi. A Karta ważniejsza nawet od samej Konstytucji RP.
Fragment petycji

"W aktualnej sytuacji społeczno-politycznej dokument ten stanowi najlepszą gwarancję ochrony podstawowych wartości konstytucyjnych, w tym praw rodziców i dzieci oraz prawnej tożsamości i ustrojowej pozycji małżeństwa". Czytaj więcej

Powołać Rzecznika Praw Rodzin
Co znajdziemy w Karcie? Wyszczególniono tu punkty dotyczące praw rodziców i dobra dziecka w szkole oraz przedszkolu, praw rodzin w polityce społecznej gminy, jest też mowa o promocji dobrych praktyk dotyczących praw rodzin w biznesie i tworzeniu prawa przyjaznego rodzinie.

"Wzywamy wszystkie osoby, rodziny, zrzeszenia oraz samorządy, by przystąpiły do niniejszej Karty oraz przyłączyły się do obrony tych wartości, starając się zapewnić ich poszanowanie poprzez wydanie aktów prawnych i podjęcie działań wprowadzających zawarte w niej rozwiązania" – czytamy w pierwszym słowach dokumentu.

Twórcy Karty twierdzą, że aby na poziomie samorządów prawidłowo realizować prawa rodzin, konieczne jest powołanie Rzecznika Praw Rodziny. Chcą "stworzenia samorządowego systemu zgłaszania naruszeń praw rodziny". Są za promocją firm, które postawią na rozwiązania pomocne rodzinie.

"Wiele jej rozwiązań bazuje na mechanizmach sprawdzonych w ramach programów samorządowych na Węgrzech" – nie ukrywa Ordo Iuris

Szczegóły znajdziecie tutaj. Oto niektóre zapisy:

"Dzięki temu dokumentowi rodzice będą każdorazowo decydować o ewentualnym udziale ich dzieci w kontrowersyjnych zajęciach, po uprzednim zapoznaniu się z ich szczegółowym programem. Ponadto jawne i łatwo dostępne staną się informacje o wszystkich organizacjach zewnętrznych działających w szkole".

"Samorząd prowadzący szkołę powinien również publicznie udostępnić informacje o współpracy szkół z organizacjami pozarządowymi, podając je w Biuletynie Informacji Publicznej i na stronie internetowej gminy".

"Programy współpracy z organizacjami społecznymi powinny uwzględniać zasadę wzmacniania rodziny i małżeństwa oraz wykluczać finansowanie projektów, które godzą w te wartości".

"Karta zobowiąże również samorządy, by nie finansowały z pieniędzy publicznych organizacji, których działalność uderza w rodzinę i małżeństwo". Czytaj więcej

"Wstydliwy projekt 'kopiuj-wklej'"
Jedni zakrzykną zaraz, że zapisy są słuszne. Inni, że nie. Ale dziś również na poziomie samorządów nie wszystkim przypadły do gustu. Jedno miasto kilka dni temu się wyłamało. To Ciechanów, gdzie radni PiS próbowali przeforsować Kartę, ale reszta im nie pozwoliła. Za przyjęciem było 6 radnych, 15, głównie z PSL, głosowało przeciwko. Debata, jak opisał portal Ciechanów Inaczej była podobno burzliwa.

Radny PSL zapytał na przykład, czy w Ciechanowie dochodzi do aktów godzących w prawa rodziny lub prawa dziecka, że trzeba przyjmować Kartę. Nie podobało mu się też to, że radni PiS chcieli przyjąć dokument bez żadnych konsultacji społecznych. W dodatku coś, co w identycznej formie przyjęły inne samorządy. Kartę nazwał wręcz "wstydliwym projektem na zasadzie kopiuj-wklej z innych samorządów", która ośmiesza wnioskodawców. – Mamy do czynienia z ograniczeniem praw wolności, a nie ochroną praw dzieci lub rodziny. Autorzy zapomnieli, że dzieci wychowują się nie tylko w małżeństwach ale także w związkach nieformalnych, co wskazuje na niedopuszczalną prawnie dyskryminację tych drugich przez wnioskodawców – cytuje Piotra Wojciechowskiego portal CiechanowInaczej.pl.

Parasol nad deszczem gender
Oliwy do ognia miał dorzucić radca prawny ratusza, który – jak czytamy – stwierdził, że Karta nie może mieć rangi aktu prawa miejscowego. A gdy usłyszał argument "za", że są w niej zapisy z Konstytucji, stwierdził, że nie "nie można powtarzać przepisów rangi ustawowej w aktach niższego rzędu".

Dyskusja, którą relacjonował portal była bardzo ciekawa. – Za chwilę będzie jeszcze więcej samorządów, które przyjmą uchwały o takiej samej treści, dlatego nie ma najmniejszego powodu, by zmieniać tam choćby przecinek lub jeden wyraz – odpowiadał na zarzuty radny PiS Jerzy Racki.

Dodał jeszcze taką argumentację: – Gdy nadchodzi deszcz, to nie trzeba wyjść i zmoczyć ubrania, żeby wiedzieć żeby wziąć parasol. Ta karta ma być parasolem nad rodzinami i dziećmi, zanim deszcz ideologii gender spadnie.

Ciekawe, jakie będą reakcje w innych samorządach.