12 lat temu prosił o eutanazję, dziś pochwalił się, że skończył studia. Janusz Świtaj: Obrona zaliczona na 5

Katarzyna Zuchowicz
W 2007 roku jego historią żyło pół Polski. Pierwszy raz sprawa eutanazji nabrała w naszym kraju takiego rozgłosu. Zdjęcia młodego mężczyzny przykutego do łóżka, który jako pierwszy w Polsce domagał się odłączenia od aparatury, były wtedy wszędzie. Co najmniej połowa Polaków popierała jego decyzję. Dziś Janusz Świtaj znów o sobie przypomniał. Ale jakże inaczej.
Janusz Świtaj w 2007 roku prosił o eutanazję. Zajęła się nim fundacja Anny Dymnej. Dziś skończył studia. Fot. Dawid Chalimoniuk / Agencja Gazeta
Do 18. urodzin brakowało mu dwóch tygodni, gdy w 1993 roku uległ wypadkowi motocyklowemu. Doszło do urazu kręgosłupa szyjnego i zmiażdżenia rdzenia kręgowego. Od lat Janusz Świtaj oddycha za pomocą respiratora.

W 2007 roku jako pierwszy Polak złożył wniosek do sądu o odłączenie od aparatury. Jego prośba wywołała pierwszą w kraju dyskusję publiczną na temat eutanazji i poruszyła bardzo wielu ludzi. "Bardzo cierpiałem, nie tylko fizycznie, ale także psychicznie. Żyłem zamknięty w mieszkaniu, nawet nie marzyłem o spacerze, ze względu na tak znaczną niepełnosprawność ruchową i całkowity brak własnego oddechu" – opowiadał w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej". Z pomocą przyszła Anna Dymna. Od fundacji dostał też wózek.


"Początkowo Janusz zostanie zatrudniony fundacji na okres próbny. Będzie pracował na pół etatu przez Internet. Zajmie się poszukiwaniem i nawiązywaniem kontaktów z osobami niepełnosprawnymi i przewlekle chorymi" – informowała fundacja "Mimo Wszystko".

Z fundacją został do dziś. Ukończył szkołę średnią. "Pracuję w fundacji Anny Dymnej "Mimo Wszystko" jako internetowy analityk rynku osób niepełnosprawnych oraz fundraiser" – pisał na swojej stronie.

W 2013 roku rozpoczął studia psychologiczne na Uniwersytecie Śląskim i pokazał wszystkim, że można. We wtorek pochwalił się na FB, że obronił pracę magisterską. Pod jego wpisem rozlega się jedno wielkie "brawo". "Panie Januszu, swoim sukcesem przywraca Pan wiarę w sens życia także tym, którzy są przygnieceni depresją!" – napisała jedna z internautek.