Z kaleki zrobili ubeka. Za to, gdzie 50 lat temu pracował jego ojciec

redakcja naTemat
– Najpierw zabrali część renty mojemu tacie, który leży w grobie. A po ojcu został niepełnosprawny syn, czyli ja. No to mnie też zabrali. Czuje się okradziony – mówi wprost Jerzy Kamizela.
Jerzy nie przypomina sobie, żeby tata przychodził do domu upaćkany krwią. Nigdy nie widział na jego mundurze czerwonych plam. – No gdzie, jak tata mógłby robić komuś krzywdę? Tego nie było – zarzeka się. Trudno mu dziś zrozumieć, dlaczego najpierw listonosz przyszedł z pismem z Warszawy, w którym przeczytał, że jego ojciec “pełnił służbę na rzecz ustroju totalitarnego”. I dlaczego później przyniósł mu o połowę niższą rentę. Ta została mu po tacie. Dziś Jerzy ma 63 lata i pewnie poszedłby dorobić, gdyby nie pierwsza grupa inwalidzka i niepełnosprawne ciało. Jest częściowo sparaliżowany, kręgosłup ma wygięty w literę “c” i porusza się na wózku inwalidzkim. Ostatnio coraz bardziej narzeka na zdrowie. – Czuję się okradziony. Jak miałbym się czuć, kiedy odebrali mi połowę renty? Może od tego dostałem takiego “kopa w głowę”? Codziennie wspominam, ile biorę, i ile brałem. To takie poczucie niesprawiedliwości – ciągnie zrezygnowany. Wydaje się zmęczony. Trochę zarósł. Długo nie mógł wynurzyć się spod kołdry, na początku wystawił tylko głowę. Zobacz materiał wideo.