Mówili jej, że kobiety nadają się tylko do pie***ia ich w porcie. Udowodniła, że się mylili
Ile feministek potrzeba, aby przekonać mężczyzn, że żeńska załoga może wystartować w regatach dookoła świata, wrócić z nich cało i na dodatek nie dopłynąć na szarym końcu? Ani jednej, stwierdziła w 1985 roku Tracy Edwards. I została pierwszą kobietą, która tego dokonała.
“Maiden” nie jest pozycją tylko i wyłącznie dla pasjonatów żeglarstwa. Dokument Alexa Holmesa powinni obejrzeć zarówno ci, którzy z powodzeniem liczą odległość w milach morskich, jak i ci którzy, nigdy nie pływali nawet po mazurskich jeziorach. Historia drobnej dwudziestoparolatki, która niemal w pojedynkę postanowiła zmienić oblicze żeglarstwa każdego wprawi w osłupienie.
Dziewczyna tak, feministka nie • YouTube / GutekFilm
Edwards nie miała żeglarstwa w genach. Pierwsze kroki na jachtach stawiała dość późno, bo dopiero w wieku kilkunastu lat. Dodać należy, że były to korepetycje brane na własną rękę.
Edwards po ucieczce z domu, w którym niepodzielnie rządził dysfunkcyjny ojczym, szlajała się od jednego baru do drugiego. A że zwiała dość daleko, bo aż na greckie wyspy, to kwestią czasu było to, kiedy znajdzie dorywczą pracę na jachcie.
Oczywiście, nikt nie zamierzał dopuścić jej w okolice steru. Obowiązki Edwards ograniczały się do kelnerowania i gotowania. Okazało się jednak, że samo bujanie się na falach z tacą w ręku wystarczyło, żeby dziewczyna złapała bakcyla. A że była niesłychanie pewna siebie i pyskata, z rejsu na rejs udawało się jej poszerzać zakres obowiązków.
Po kilku latach, kiedy na jachcie czuła się w miarę pewnie, ktoś opowiedział jej o regatach dookoła świata. Edwards natychmiast zdecydowała, że musi wziąć w nich udział. Fakt, że była w tym pragnieniu osamotniona, tylko potęgował jej upór.
Na pokład nie chciała jej przyjąć żadna męska ekipa. Edwards chętnie postarałaby się o miejsce w żeńskiej załodze, gdyby tylko takowa istniała. Okazało się jednak, że “ludzie morza”, łatwiej potrafili przestać wierzyć w to, że ich statek zatopi nocą Latający Holender, niż w to, że baba na pokładzie przynosi pecha.
A może była to po prostu wygoda? “Kobiety nadają się tylko do pieprzenia w porcie” - takie powiedzonko jeszcze 30-parę lat temu można było usłyszeć z ust członka załogi prestiżowych regat. Edwards nie bardzo w nie wierzyła. I słusznie, bo na własnej skórze przekonała się, że kobieta jest zdolna jeszcze do jednej rzeczy - gotowania. Swój pierwszy Whitbread Round the World Race spędziła przygotowując posiłki dla załogi.
Tracy Edwards•Fot. materiały prasowe
Ostatecznie z rejsu wróciła cała i zdrowa, ale zdecydowanie nieusatysfakcjonowana. Kiedy odpowiadajac na pytanie jak jej się żeglowało w towarzystwie samych mężczyzn, stwierdziła, że to “specyficzne” środowisko, padło pytanie: W takim razie dlaczego nie zbierzesz żeńskiej ekipy?
Edwards nie trzeba było dwa razy powtarzać, chociaż gdyby była kąpana w wodzie zimniejszej choćby o kilka stopni, mogłaby odpowiedzieć na przykład: “Bo nikt wcześniej tego nie próbował; Bo żegluję zaledwie od kilku lat; Bo niedawno skończyłam 23 lata, wolę się zabawić niż stać na feministycznej barykadzie”. Powodów i to całkiem solidnych, były dziesiątki.
Ale to nie była Edwards, która wszystkie życiowe decyzje podejmowała impulsywnie. No i przede wszystkim nie była przecież feministką, więc w czym problem?
- Postanowiłam rozpocząć ten projekt z bardzo samolubnych pobudek. Właśnie wróciłam z rejsu, podczas którego dzieliłam łódź z 12 facetami. Uwierzcie, nie pachniało tam fiołkami. Poza tym, nie mogłam zrozumieć, dlaczego ktoś mi tego zabrania? - tłumaczy dzisiaj swoją decyzję.
Fot. materiały prasowe
- Sam wyścig, w porównaniu z tym okresem, to była łatwizna. Opłynięcie świata dookoła wcale nie jest takie trudne. Jeśli ja to zrobiłam, prawdopodobnie każdy jest w stanie - przekonuje dzisiaj Edwards, oczywiście lekko się przy tym uśmiechając.
O tym, że wyścig to “łatwizna” nie byli przekonani ani żeglarze, ani komentatorzy. - Moim ulubionym stwierdzeniem, które padało bardzo często, było: ‘Zginiecie!’. Nie: ‘Możecie zginąć, jeśli coś pójdzie nie tak’, ale właśnie: ‘Zginiecie’ - wspomina Edwards.
Każdy może opłynąć świat. Naprawdę?
Załóżmy przez chwilę, że żyjemy w idealnym, bajkowym świecie. W takim, w którym zły wilk morski wcale nie obrzucał wnusi seksistowskimi inwektywami z czystej przyjemności, ale naprawdę miał na względzie dobro niedoświadczonego Czerwonego Kapturka i chciał go tylko ostrzec przed czyhającymi na morzu niebezpieczeństwami.
Przy takim założeniu hasło: “Zginiecie!” należałoby rozważyć na chłodno i przyznać, że nie było ono rzucone całkowicie bezpodstawnie.
Owszem, zmęczenie fizyczne i psychiczne dopada zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Kobiety bez doświadczenia i odpowiedniego treningu - takie jak Edwards - być może nieco szybciej.
Nie można też przemilczeć faktu, że udział w regatach dookoła świata to sport ekstremalny, a prawdopodobieństwo śmierci - bardzo wysokie, co potwierdził zresztą wypadek, który miał miejsce podczas edycji w której udział brała Edwards.
Szczególnie niebezpieczny jest etap, którego trasa prowadzi przez Ocean Południowy. Średnia temperatura wody waha się tam pomiędzy 10 a -2 stopnie. W skali od jeden do hipotermii oznacza to, że śmierć w wyniku wychłodzenia następuje po kilkudziesięciu sekundach. Manewr zawracania katamarana to z reguły to co najmniej o kolejne kilkadziesiąt sekund za dużo, aby wyłowić żywego człowieka.
Kontakt z lodowatą wodą nie ogranicza się jednak do sytuacji ekstremalnych - w trakcie rejsu woda wdziera się wszędzie, a kilkunastometrowe fale wyrzucają łódź niemal pionowo w górę. - Miałyśmy na sobie tyle warstw ubrań, że ich zdejmowanie trwało pół godziny - wspomina w filmie jedna z uczestniczek rejsu.
Biorąc pod uwagę, że w trakcie regat śpi się w systemie zmianowym: cztery godziny w łóżku, cztery na nogach, to strata 30 minut na zdjęcie i 30 na ubranie ciuchów była sporym utrudnieniem.
Edwards zdawała sobie z tego wszystkiego sprawę. Brak doświadczenia chciała rekompensować uporem. - Nie można być biernym obserwatorem swojego życia. Zawsze trzeba grać pierwsze skrzypce, nadawać tempo. Niezależnie od tego, gdzie cię zaprowadzi, tylko taka droga jest właściwa - mówi po latach. Gdzie ostatecznie zaprowadził ją szlak pod tytułem “Whitbread Round the World Race”? Sprawdźcie w kinach.
“Maiden” wchodzi na polskie ekrany 9 sierpnia.
Artykuł powstał we współpracy z Gutek Film.