To dlatego w stołecznych kranach nie zabraknie wody. Odwiedziliśmy legendarne miejsce

Michał Jośko
Gdy upalne lato w mieście daje się naprawdę mocno we znaki, odczuwa się pragnienie zdobycia wiedzy na temat tego, w jaki sposób w kranie pojawia się czysta, orzeźwiająca woda. Czas odwiedzić jedną z trzech stacji uzdatniania wody w Warszawie: Stację Filtrów, czyli powstały na przełomie XIX i XX wieku kompleks, do dziś będący największym tego rodzaju obiektem w kraju. Prześledźmy naprawdę długą i skomplikowaną trasę każdej z kropli. Przy okazji: łyk historii Stolicy.
Oto miejsce zarówno piękne, jak i pożyteczne Fot. naTemat
Aglomeracja warszawska dzień w dzień potrzebuje ponad 350 milionów litrów czystej wody; aż 200 milionów z nich jest uzdatnianych właśnie tutaj: w zajmującym ponad 30 hektarów kompleksie, położonym na pograniczu Ochoty i Śródmieścia.
Oto jeden z najbardziej charakterystycznych obiektów WarszawyFot. naTemat
Jego budowę zainicjował Sokrates Starynkiewicz, czyli ówczesny prezydent Warszawy. Inwestycja dotyczyła nie tylko budowy wodociągów, ale i nowoczesnego systemu kanalizacji.

Pamiętajmy, że w Warszawie końca XIX w. nieczystości odprowadzano przede wszystkim rynsztokami – niektóre były tak szerokie, że trzeba było nad nimi budować kładki, aby umożliwić mieszkańcom przejście na drugą stronę ulicy.
Sokrates Starynkiewicz – rosyjski generał, który naprawdę pokochał WarszawęFot. naTemat
Poprawę stanu rzeczy miało przynieść to właśnie dzieło życia Starynkiewicza, emerytowanego rosyjskiego generała, który przedsięwzięcie finansował częściowo z własnej kieszeni.


Zatrudnił słynnego angielskiego inżyniera Williama Lindleya oraz jego syna Williama Heerleina, dzięki czemu w najwyżej położonej części ówczesnej Warszawy (36 metrów nad poziomem Wisły) powstał ów wyjątkowy obiekt, z którego woda popłynęła po raz pierwszy w roku 1886.
Zabytkowe "smoki", którymi w XIX wieku pobierano wodę z WisłyFot. naTemat
A więc po kolei…
Wszystko zaczyna się od Wisły, a konkretnie studni infiltracyjnej "Gruba Kaśka", wokół której rozłożonych jest promieniście 15 stalowych drenów – rur przykrytych kilkumetrową warstwą piasku i żwiru – których zadaniem jest zasysanie wody spod dna rzeki.

Mamy tu do czynienia z procesem zwanym infiltracją. Po nim wstępnie oczyszczona woda kierowana jest do Stacji Filtrów.

Woda dla miasta ujmowana jest nie tylko spod dna Wisły, ale także z Jeziora Zegrzyńskiego – takie zdublowanie jest istotne zwłaszcza wobec fatalnej sytuacji hydrologicznej Polski. Jak słyszę w Filtrach, aglomeracja stołeczna naprawdę nie musi obawiać się scenariusza, w którym z kranów przestanie płynąć woda.
Stara kolejka, przed laty rozwożąca żwir, piach i kamienieFot. naTemat
W tym miejscu ciekawostka: Wodociągi Warszawskie są jedynym tego rodzaju przedsiębiorstwem w Polsce, które posiada własną flotę śródlądową. Mówimy tu o kilkudziesięciu jednostkach pływających – od spulchniaczy hydraulicznych ("Chudych Wojtków”), przez pogłębiarki, aż po motorówki – na których pracują marynarze, mechanicy, bosmani i kapitanowie. Wodociągi posiadają także ekipę nurków.
Wewnątrz wieży ciśnieńFot. naTemat
O ile ludzie są "pierwszymi oczami" podczas kontrolowania procesu infiltracji (trwającego nawet 30 godzin), to kluczową sprawą jest tutaj biomonitoring, "zatrudniający" rozmaitych przedstawicieli świata fauny.

Na pierwszy ogień idą małże z gatunku skójka zaostrzona. Dzięki przymocowanym do muszli czujnikom pracownicy MPWiK mogą obserwować stopień ich rozwarcia, który świadczy o pobieraniu pokarmu.

Kolejnym punktem badań bioindykacyjnych są ryby słodkowodne (zwłaszcza brzany, klenie i certy), żyjące w wodzie infiltracyjnej.
Żwir pobrany z dna WisłyFot. naTemat
Dodajmy, że małże po trzech miesiącach otrzymują prawo do emerytury, oznaczającej wypuszczenie ich do akwenów, w których zostały złowione.
Woda, woda, raz jeszcze dużo wodyFot. naTemat
Woda infiltracyjna trafia wreszcie do Stacji Filtrów, gdzie przez kolejne 24 godziny poddawana jest kolejnym złożonym procesom uzdatniania; m.in. ozonowaniu pośredniemu, filtracji na węglu aktywnym czy też tzw. filtracji powolnej.
Witamy w części muzealnejFot. naTemat
Dotyk historii
Filtry są miejscem pełnym urokliwych zabytków rodem z XIX i XX wieku. Przetrwały obie wojny światowe, choć w trakcje drugiego z owych konfliktów zbrojnych zaliczyły sporo "ran"; głównie podczas kampanii wrześniowej w roku 1939, nalotów nalotów radzieckich w roku 1943 oraz ">Powstania Warszawskiego, gdy podejmowano (nieudane) próby zdobycia owego terenu, zajmowanego przez jednostki niemieckie.
Fragment jednego z kanałów, używanych w okupowanej StolicyFot. naTemat
Pracownicy Wodociągów i Kanalizacji zapisali się na kartach historii podczas obu stołecznych powstań – to właśnie oni odpowiadali za ewakuację wojsk i ludności kanałami, będących jedyną trasą ucieczki z oblężonych części miasta. W trakcie wojny zginęło blisko 130 pracowników przedsiębiorstwa. 

Co było dalej? Na szczęście wycofujący się najeźdźca nie zdołał wysadzić zaminowanych budynków, ponieważ jeden z kanalarzy był AK-owskim saperem.
Wejście do filtra nr 9Fot. naTemat
Dziś dotykam historii jeszcze starszej: wchodzę do najstarszego z filtrów powolnych, noszącego numer 9 i działającego od roku 1886. W takich właśnie zabytkowych pomieszczeniach (jest ich tutaj 36) wciąż filtruje się wodę, stosując te same metody, co niegdyś.
Dawne i nowoczesne rozwiązania wspierają się wzajemnieFot. naTemat
W tych pięknych okolicznościach (efektowne łukowate sklepienia sufitów zapewniają odpowiednią cyrkulację powietrza) woda sączy się przez naturalne filtry z prędkością 10-20 centymetrów na godzinę.
To miejsce naprawdę ma klimat. I nie chodzi tu jedynie o wilgoćFot. naTemat
Kontrola aż do końca
Ostatnim etapem wędrówki jest Pałac Wody, ukończona w roku 1933 perła architektury art déco, swego czasu będąca jednym z najnowocześniejszych budynków Europy. To właśnie tutaj do lat 90. ub. wieku mieściło się laboratorium unieśmiertelnione dzięki serialowi "Czterdziestolatek".
Chyba nie można mieć wątpliwości, że wchodzimy do Pałacu WodyFot. naTemat
Dodajmy, że współcześni laboranci nie lubią porównań do Madzi Karwowskiej. Jak zaznaczają, w przeciwieństwie do tego, co pokazał Jerzy Gruza, nie mają czasu na ploteczki przy probówkach, menzurkach, kolbach.

Skupiają się na naprawdę intensywnej pracy w nowych laboratoriach, wyekwipowanych w bardzo czułe urządzenia analityczne, takie same jak te, z których korzystają m.in. eksperci NASA.
Czystość, czyli wartość kluczowa w tym miejscuFot. naTemat
Mówimy o ponad 170 tysiącach analiz rocznie, audytach i kontrolach (niezależnie jakość wody kontroluje także Sanepid), codziennych badaniach mikrobiologicznych oraz… fachowych degustacjach. Tak, Filtry posiadają również pracownię sensoryczną, zatrudniającą "sommelierów".
Elementy i funkcjonalne, i pięknie zaprojektowaneFot. naTemat
Wszystkie omówione procedury mają sprawiać, że ze stołecznych kranów płynie woda, która usatysfakcjonuje nawet wybrednych smakoszy. Oczywiście pamiętaj, aby przed jej konsumpcją spuścić kilka, kilkanaście litrów (wykorzystując je do innych celów), co zapewni optymalny smak.
Oto art déco w najlepszym wydaniuFot. naTemat
Jeżeli pomimo tego cokolwiek wzbudza wątpliwości, zgłoś sprawę administratorowi budynku – to na nim spoczywa obowiązek odpowiedniego czyszczenia i ewentualnej wymiany instalacji wodnej; tak, aby twoja kranówka była godna ciężkiej pracy wspomnianych w tym materiale ludzi, maszyn, ryb i małży.
Żegna mnie – a jakże – stołeczna SyrenkaFot. naTemat