Zagrała hipiskę u Tarantino, zachwyciła świat. Ta 24-latka talent i urodę ma w genach

Ola Gersz
Miała być baletnicą, a nie aktorką, pierwszą rolę filmową dostała przypadkiem, kiedy odwiedzała swojego chłopaka na planie, a o tym, że wystąpi w "Pewnego razu w... Hollywood" dowiedziała się na... plaży w Panamie. Życie 24-letniej Margaret Qualley jest pełne niespodzianek, ale te się opłacają: u Tarantino przyćmiła Margot Robbie i została nominowana do nagrody Emmy. Margaret jest jednak świadoma tego, że gdyby nie była córką Andie MacDowell, byłoby jest znacznie trudniej
Margaret Qualley zrobiła w nowym filmie Quentina Tarantino prawdziwą furorę Fot. Instagram / margaretqualley
Piękna brunetka w zielonej sukni siedzi na uroczystej gali i wyraźnie czuje się nieswojo. W końcu przeprasza, szybko wstaje i wychodzi na elegancki korytarz, po jej policzkach spływają łzy.

Nagle z jej twarzą zaczyna dziać się coś dziwnego – niekontrolowanie mruga oczami, robi dziwaczne miny. Zaczyna krzyczeć i szaleńczo tańczyć w rytm dynamicznej muzyki. Od tej "dzikiej" dziewczyny, która w jednej chwili zrzuca narzucone jej przez społeczeństwo maski, nie można oderwać wzroku.
Tą dziewczyną w reklamie perfum Kenzo z 2016 roku jest Margaret Qualley, wtedy zaledwie 21-letnia. To dzięki temu pamiętnemu spotowi jej twarz stała się rozpoznawalna, a wszyscy zaczęli się zastanawiać: kim jest ta niezwykła dziewczyna?


Teraz to samo pytanie zadają sobie wszyscy ci, którzy reklamy Kenzo nie oglądali, a zachwycili się nią w "Pewnego razu w... Hollywood" Quentina Tarantino. Rolą krnąbrnej hipiski Pussycat, która próbuje uwieść Brada Pitta, Qualley przyćmiła nawet grającą Sharon Tate Margot Robbie. I wcale niekoniecznie mowa tu o urodzie – młoda Amerykanka po prostu hipnotyzuje: charyzmą, talentem, oczami, które jednocześnie są pełne życia i smutku.

Kim jest Margaret Qualley?

Córka
Tego że jest córką swojej matki wyrzec się nie może. Margaret jest bowiem do Andie MacDowell – aktorki, modelki, gwiazdy "Czterech wesel i pogrzebu" – wyjątkowo podobna. Zresztą podobnie, jak jej starsza siostra Rainey – obie odziedziczyły po mamie i urodę, i artystyczną smykałkę (Rainey jest modelką, aktorką i piosenkarką).

McDowell urodziła swoje trzecie dziecko – przed Rainey ona i jej mąż, muzyk, model i farmer Paul Qualley, przywitali jeszcze na świecie syna Justina – 23 października 1994 roku w Montanie. Dzieciństwo jej i jej rodzeństwa upłynęło na granicy dwóch światów: farmy i show-biznesu. Cieniem na sielance położył się jednak rozwój rodziców – McDowell i Qualley rozstali się, kiedy Margaret miała 5 lat. Od tej pory dziewczynka dzieliła swoje życie między domami matki i ojca, z obojgiem wciąż jest blisko.

Najbliżej jest jednak z siostrą, z którą mieszka w Los Angeles, razem adoptowały psa ze schroniska. – To moja idolka, najlepsza przyjaciółka na całym świecie – powiedziała o Rainey w jednym z wywiadów.

Tancerka
Jako nastolatka Qualley nie narzekała na nadmiar wolnego czasu. Nie dość, że rodzice postanowili oficjalnie wprowadzić ją do świata towarzyskiej śmietanki – wraz ze swoją siostrą została "przedstawiona światu" na słynnym Balu Debiutantek w Paryżu – to jeszcze niestrudzenie trenowała balet. Qualley chciała być bowiem tancerką.

Dziewczyna niestrudzenie zmierzała do celu. W wieku 14 lat przyjęto ją do szkoły z internatem North Carolina School of the Arts, więc szybko opuściła rodzinny dom. Qualley odbyła też staż w jednej z najlepszych trup tanecznych na świecie American Ballet Theatre i pojechała do Nowego Jorku – świat baletu stał przed nią otworem. Tym bardziej jej decyzja o rzuceniu tańca zadziwiła jej rodzinę i przyjaciół. Podjęła ją w wieku 16 lat w Wielkim Jabłku, kiedy North Carolina Dance Theater zaoferował jej staż. Doszła bowiem do wniosku, że nie poświęca tańcowi wystarczająco dużo czasu. – Marzyłam o balecie, ale pomyślałam, że jeśli nie mogę być w tym najlepsza, to nie ma sensu tego robić – wyznała raz w wywiadzie Qualley.

Jak przyjęła to MacDowell? – Napisałam wtedy list do mojej mamy, w którym powiedziała jej: "Posłuchaj, chyba nie chcę być już tancerką, więc rzucam balet i zamierzam tutaj zostać. W przyszłym tygodniu zarobię tutaj i tutaj". Wszystko jej wypunktowałam, żeby mama zobaczyła, że mam plan i nie mogła powiedzieć "nie" – wspominała. Udało się. Jednak mimo że Margaret zrezygnowała z tańca, to wieloletni trening zapunktował na jej aktorskiej karierze.

Bez baletu nie byłoby nie tylko przełomowej dla niej reklamy Kenzo (choreografia była w większości był przez nią zaimprowizowana), ale również roli słynnej broadwayowskiej tancerki Ann Reinking, w którą Qualley wcieliła się w serialu "Fosse/Verdon" o związku legendarnego musicalowego reżysera Boba Fosse'a i tancerki-ikony Gwen Verdon.

Za kreację u boku Sama Rockwella i Michelle Williams Qualley otrzymała swoją pierwszą nominację do telewizyjnych nagród Emmy (serial łącznie dostał ich siedem). O tym, czy dostanie statuetkę za swoją drugoplanową rolę, młoda gwiazda dowie się 22 września na uroczystej ceremonii wypełnionej gwiazdami telewizji i kina.

Aktorka
Kiedy 16-letnia Margaret rzuciła balet, nie brała jeszcze pod uwagę aktorstwa. Wręcz przeciwnie – postanowiła zostać modelką, jak jej matka, ojciec i siostra. Nieźle jej szło – w 2011 roku zadebiutowała na New York Fashion Week w pokazie Alberty Ferretti, potem chodziła także na wybiegach dla Valentino i Chanel. Jej zdjęcia pojawiły się w "Vogue", "Teen Vogue", "Vanity Fair".

Qualley długo odrzucała myśl o zostaniu aktorką. Wszystko zmienił jej ówczesny chłopak, znany m.in. z "Gwiazd naszych wina" i "Papierowych miast" Nat Wolff. To z nim Margaret poszła na zajęcia teatralne, gdzie odkryła, że kocha aktorstwo. To również podczas odwiedzin Wolffa na planie filmu "Palo Alto" Gii Coppoli... z miejsca zaproponowano jej rolę. To był jej filmowy debiut i początek wielkiej miłości. – Pomyślałam sobie wtedy, że postaram się ciężko pracować i robić to najlepiej jak potrafię, bo okazuje się, że to moja pasja – mówiła o aktorstwie Qualley.

Margaret rzuciła się na głęboką wodę i w wir ról, a jej kinowa i telewizyjna filmografia są imponujące. Zagrała w serialu HBO "Pozostawieni" i kilku filmach: "IO" Netflixa", "Zniknięciu Sidneya Halla", "Nowicjacie" czy wreszcie hicie z Ryanem Goslingiem i Russellem Crowem "Nice Guys. Równych gościach". Teraz zadebiutuje też w świecie gier komputerowych w roli "Mamy" w grze na PlayStation 4 "Death Stranding".

Przyszła gwiazda
Qualley była przekonana, że nie dostała roli Pussycat, hipiski i członkini sekty Charlesa Mansona, w "Pewnego razu w... Hollywood" Tarantino. Poszła na casting i... cisza.

Zdenerwowanie córki wyczuł jej ojciec, który stwierdził, żeby przyjechała do niego na wakacje do Panamy. Jak stwierdził, kiedy uwolni się od myśli o roli i zrelaksuje, jej telefon zadzwoni.

I tak się stało. Kiedy Qualley leżała na panamskiej plaży, dostała wiadomość, że ma jak najszybciej wracać do Los Angeles i ćwiczyć sceny z Bradem Pittem. – To było szalone – wspominała później. Szalone i trudne. Qualley miała bowiem problem... ze swoimi stopami. Tarantino jest znany ze swojego fetyszu (o czym pisze w naTemat.pl Bartosz Godziński) i polecił, aby w jednej ze scen Margaret położyła stopy na deskę auta prowadzonego przez kaskadera Cliffa Bootha (Brad Pitt). Aktorka nie chciała tego zrobić – jak stwierdziła, ma stopy zniszczone przez balet.

– Zbyt długo nosiłam pointy (twarde baletki – red.), by mieć palce, które mogą być pokazywane światu – opowiadała w wywiadzie dla IndieWire. Za namową Tarantino i Pitta wyłożyła stopy przed szybę auta. Miało to jednak dobre strony – aktorka przyznała, że może wreszcie wyzbędzie się kompleksów. Poświęcenie Qualley się opłaciło. Reżyser był nią zachwycony ("Sceny z jej udziałem były tak dobre, że nie były cięte ani wycinane" – powiedział o Margaret Tarantino), a widzowie się nią zachwycili.

– Jest mnie tam więcej, niż się spodziewałam. Jeśli to mój ostatni film, miałam cudowne doświadczenie – mówiła ze śmiechem sama Qualley. I przyznała, że wie, że jest uprzywilejowana. – Jestem świadoma tego, że wiele drzwi się dla mnie otworzyło. Od bardzo młodego wieku miałam szanse, których normalnie bym nie miała. Czasem wydaje mi się, że nie zasługuję na życie, które mam – stwierdziła.

Będzie gwiazdą? To już wręcz pewne. Z takim talentem, charyzmą i pracowitością nie ma innej opcji.