"Dostałam wielki plik dokumentów". Dziennikarka opowiada, jak wpadła na trop afery w resorcie Ziobry
– Powstała machina, w której tryby mógł się dostać każdy niepokorny sędzia. Chodziło o kompletne osaczenie tych, którzy uznawali zmiany PiS w wymiarze sprawiedliwości za niekonstytucyjne – mówi naTemat dziennikarka Magdalena Gałczyńska, której tekst w Onecie odsłonił patologiczne działania urzędników Ministerstwa Sprawiedliwości i wywołał falę dymisji.
Magdalena Gałczyńska: Od kilku miesięcy w środowisku prawniczym krążyły pogłoski, że ataki na niepokornych sędziów w mediach nie są spontaniczną działalnością przypadkowych osób, lecz zorganizowaną akcją, która sięgać może samego Ministerstwa Sprawiedliwości i nowej Krajowej Rady Sądownictwa.
Zaczęłam sprawdzać, czy coś jest na rzeczy. Spotkałam się z pierwszymi informatorami. Z oczywistych powodów nie mogę ujawnić ich nazwisk.
Czego się dowiedziałaś podczas tych spotkań?
Dostałam wielki plik dokumentów. Samo zapoznanie się z nimi wymagało sporo czasu. Było tam mnóstwo szokujących informacji o zakulisowych atakach środowiska powiązanego w różny sposób z rządem na sędziów niezależnych od PiS. Zareagowałam niedowierzaniem.
Kiedy zrozumiałaś, że to wszystko dzieje się naprawdę?
Gdy razem z moimi współpracownikami z redakcji zaczęliśmy weryfikować informacje, odzywać się do kolejnych źródeł, składać tę układankę.
Potem pojawiła się na horyzoncie pani Emilia, która na zlecenie urzędników związanych z Ministerstwem sprawiedliwości, używając dostarczonych przez nich materiałów, miała kompromitować sędziów w internecie i tradycyjnych mediach.
Wyłonił się obraz machiny, w której tryby mógł się dostać każdy niepokorny sędzia.
Donosy Emilii zainspirowały nawet program Przemysława Wenerskiego w TVP. Czy wiesz o tym, by pracownicy mediów byli świadomymi uczestnikami procederu niszczenia sędziów? Jeśli tak, czy możesz podać ich nazwiska lub choć redakcje?
Nie wiem, czy świadomie i z premedytacją chcieli kogokolwiek niszczyć, nie sądzę. Wiem jednak i mam dowody na to, że Emilia była w kontakcie z niektórymi dziennikarzami TVP, oraz że dostarczała im informacje.
Powiedziałaś, że ze śledztwa dziennikarskiego wyłonił się obraz machiny, która mogłaby zniszczyć każdego sędziego niezależnego od PiS. Jaki był mechanizm jej działania?
Chodziło o kompletne osaczenie sędziów, którzy uznawali zmiany PiS w wymiarze sprawiedliwości za niekonstytucyjne. Zostali "okrążeni" na pięciu poziomach: Ministerstwa Sprawiedliwości, nowej KRS, prezesów sądów nominowanych przez Zbigniewa Ziobrę, rzeczników dyscyplinarnych i nowej Izby Dyscyplinarnej przy Sądzie Najwyższym.
Sędzia niewygodny dla władzy mógł być kompromitowany donosami obyczajowymi w oczach opinii publicznej i ścigany dyscyplinarnie pod byle pretekstem. Zwykły człowiek nie miał żadnych szans.
Nie obawiasz się tego, że układ który odsłoniłaś, weźmie teraz na celownik ciebie? Że zaczną się donosy na temat twojego życia osobistego, hejt, fake newsy, próby skompromitowania cię za ujawnienie afery?
Zobaczymy, co będzie. Jestem dziennikarką i wykonuję swoją pracę. Ludzie mają prawo wiedzieć, co się dzieje na szczytach władzy, która ma odpowiadać za praworządność. Ja jestem tylko przekaźnikiem.
Były już wiceminister Piebiak zapowiada pozew wobec redakcji Onetu za twoją publikację.
To jego prawo. Zobaczymy, czy z niego skorzysta. Na poparcie wszystkiego, co napisałam, mam dokumenty.
A widziałaś co na Twitterze robi członek KRS wybranej przez PiS, Maciej Nawacki? Tworzy nieprawdziwe skriny z komunikatorów internetowych by pokazać, jak łatwo jest coś takiego spreparować. Sugeruje, że twoje informacje są niewiarygodne, bo każdy może sobie sfałszować taki zapis z komunikatora.
Dysponuję zweryfikowanymi dokumentami.
Możemy się spodziewać kolejnych twoich publikacji na temat afery w Ministerstwie Sprawiedliwości?
Powiem tak: kontynuacja jest niewykluczona.